Bolesław Piach - Dzwonnik roczdelski

Здесь есть возможность читать онлайн «Bolesław Piach - Dzwonnik roczdelski» — ознакомительный отрывок электронной книги совершенно бесплатно, а после прочтения отрывка купить полную версию. В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: foreign_prose, foreign_antique, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dzwonnik roczdelski: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dzwonnik roczdelski»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

W swojej nowelce Dzwonnik roczdelski Bolesław Piach opowiada o pierwszej kooperatywie spożywczej, którą w 1844 roku powołali do życia tkacze z Rochdale, jednego z głównych wówczas ośrodków przemysłu włókienniczego na terenie Wielkiej Brytanii. Jednak najważniejszym tematem nowelki jest praca dzieci, którą Piach pokazuje na przykładzie losów dwunastoletniego Boba Sandersa, tytułowego dzwonnika.Nadciąga zima i Bob, zatrudniony w roczdelskiej fabryce, musi poszukać sobie lokum, które pozwoli mu przetrwać najgorsze mrozy. Zarobki Boba nie wystarczają na życie – trzeba bardzo oszczędzać na jedzeniu, żeby zapłacić za miejsce we wspólnym łóżku z innym tkaczem, dorosłym już Johnem Windersem. Na szczęście Bob dobrze trafił, John bowiem okazuje się człowiekiem nie tylko życzliwym, ale i przedsiębiorczym – chce, by robotnicy z Rochdale założyli sklep spółdzielczy, w którym po rozsądnych cenach będą mogli kupować żywność – świeżą i dobrej jakości…

Dzwonnik roczdelski — читать онлайн ознакомительный отрывок

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dzwonnik roczdelski», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Pan pracuje w fabryce, prawda?

– Aha!

– Czy pan… czy pan jest synem pani Winders?

– Tak. Nazywam się John Winders, a ta mała, tam w kącie, to moja siostra Sylwia. Obraża się, jak jej powiedzieć, że jest piegowata, a to przecież święta prawda. Ma cztery piegi na nosie. Możesz tam do niej podejść i sam przeliczyć.

W ciemnym kącie Sylwia poruszyła się gwałtownie i zamamrotała coś z wściekłością.

– Ooo! Widzisz, jaka rozkoszna? Lepiej nie podchodź, bo cię podrapie! – John roześmiał się na cały głos. – Ty chcesz u nas mieszkać? Słyszałem, jak pytałeś o to moją matkę. Z nią nie ma teraz co gadać. Kuchnia się zepsuła i dymi, więc matka jest nie w humorze.

Roześmiał się jeszcze głośniej i weselej niż przedtem.

– Trzeba ci wiedzieć, że kobiety z naszej rodziny nie mają anielskich charakterów. Teraz wytrzyj mi plecy, dobrze?

Właśnie kiedy Bob kończył to wycieranie, pod blachą małej kuchenki zahuczał ogień. Pani Winders wyprostowała się, otarła fartuchem spoconą twarz i spojrzała bystro na Boba.

– Chcesz tu mieszkać?

– Tak, proszę pani. Przysłał mnie kowal Smith.

– A kto ty jesteś?

– Nazywam się Sandert. Bob Sandert, proszę pani. Pracuję tu w fabryce przy warsztacie tkackim.

Głośny, basowy, chrypiący głos zawołał:

– Wyrzućcie tego tkacza! Do licha z nim. Nie będę mógł patrzyć na szczeniaka! Wyrzućcie tego smarkacza za drzwi!

Zielona pluszowa zasłona odchyliła się gwałtownie i w ciemnej wnęce alkowy stanął olbrzymi, przeraźliwie chudy starzec. Zagryzał ze złością rzadką siwą bródkę, drżącą rękę wyciągnął w stronę Boba i mamrotał jakieś niezrozumiałe, zagubione w kaszlu przekleństwa.

Nie wiadomo, czy kaszel, czy irytacja sprawiła, że posiniał na twarzy i groźnie wytrzeszczył oczy. Wyglądał tak przerażająco, że Bob pobladł i skrył się za plecy Johna.

Ale oprócz Boba nikt nie przejął się wejściem i krzykami starca. Sylwia siedziała cichutko w swoim kąciku, pani Winders wzruszyła ramionami i wróciła do kuchni, a John roześmiał się wesoło i równie swobodnie jak przedtem.

– Nie dziwaczcie, Henry. Co wam zawinił ten smyk?

Stary wzniósł obie ręce nad głową i jeszcze bardziej wytrzeszczył oczy.

– Co zawinił? Pytasz się jeszcze o to?! Ach, prawda! Zapomniałem, że ty masz jeszcze pracę, jeszcze ci żaden taki szczeniak kawałka chleba z ust nie wydarł. Spójrz na niego, Johnie Winders! Przecież on nie ma jeszcze dziesięciu lat!

– To i co z tego?

Ale już i Bob uznał, że czas mu się wtrącić do tej rozmowy.

– To nieprawda – krzyknął, ukryty bezpiecznie za plecami Johna – mam już skończone dwanaście lat!

– Dwanaście lat! Słyszysz John? Dwanaście lat ma ten pędrak, a ja mam pięćdziesiąt dwa. On wygląda na dziesięć, a ja na osiemdziesiąt. On ma pracę, John, a ja nie mogę jej dostać. On zabiera pracę i chleb dorosłym mężczyznom! On i ta mała diablica Sylwia. Wyrzućcie tego smarkacza, bo zobaczycie, że mu jeszcze coś złego zrobię. Ręce trzeba takim ucinać! Żeby nie odbierali pracy nam! Nam…

John splunął ze złością.

– Tfu! Do licha! To wy, Henry, już takiej prostej rzeczy nie rozumiecie, że dzieciak nie jest temu winien? Sami przecież powiedzieliście, że wygląda na dziesięć lat, choć ma już dwanaście. Wy dobrze wiecie, z czego ten młody wygląd. Z pracy nad siły, z niedojadania, z niewysypiania się. Czegóż wy chcecie od dziecka? Fabrykantowi taniej się kalkuluje jego praca niż wasza, więc jego bierze, a nie was. Czy taki mały smyk nie powinien się uczyć? Umiesz ty czytać i pisać, Bob?

– Umiem czytać drukowane. Pisać nie umiem, panie Winders…

John nie śmiał się już po swojemu. Oczy miał poważne i smutne.

– Czy wiecie, Henry, skąd się wziął w fabryce ten mały Bob Sandert?

– Mogę powiedzieć – mruknął Bob – tu nie ma żadnej tajemnicy.

– Nie. Poczekaj Bob. Ja spróbuję zgadnąć, dobrze? Jeżeli się pomylę, to będziesz mógł później powiedzieć swoje. Więc słuchajcie, Henry. Tego tu małego Boba znaleziono przed dwunastu laty na schodach domu podrzutków. Do chustki, w którą był owinięty, przyczepiona była karteczka z imieniem i nazwiskiem – pewnie to wszystko było zmyślone, ale matka chciała, żeby mały miał przynajmniej jakieś nazwisko, skoro nie może mieć własnej matki ani własnego ojca. W tym domu podrzutków był do tego czasu, póki nie nauczył się chodzić. Potem oddali go do sierocińca. Nie myślcie sobie, że dzieci mają w takim sierocińcu słodkie życie! Skąpe jadło, wokoło obcy, twardzi, zabiedzeni i zniechęceni dorośli ludzie, nie najlepsze traktowanie, nierzadko i bicie… No, ale jakoś się tam Bobowi żyło. A tymczasem fabrykanci coraz to ulepszali swoje maszyny tkackie, coraz to mniej było przy tkactwie odpowiedzialnej, fachowej roboty, a coraz więcej tych mechanicznych cudów. Skoczyli po rozum do głowy i wymyślili… wy sami najlepiej wiecie, co wymyślili. Po kiego licha było im zatrudniać takich starych tkaczy jak wy, którym trzeba płacić tyle, żeby przecież jakoś z rodzinami nie poumierali z głodu, skoro mogli przy maszynie postawić małego pędraka albo starą kobietę i płacić im jakiś bagatelny grosz. Tak też i zrobili. Do tego sierocińca, w którym był Bob, przyszedł pewnego dnia, to pewnie było ze trzy lata temu, agent, taki – wiecie – jak ten z piosenki o małym Hardym, i zabrał go wraz z innymi bachorami 8 8 bachor (pogard.) – dziecko a. dziecko nieślubne, bękart. [przypis edytorski] do fabryki… Kierownicy tego sierocińca zgodzili się. No bo i pewnie… Niech sobie takie bachory pochodzą do warsztatu, niech się czego 9 9 czego – tu dziś popr.: czegoś. [przypis edytorski] nauczą…

Bob słuchał tego wszystkiego z najwyższym zdumieniem. Czary jakieś, czy co? Skąd on tak dobrze wie…? Stary Henry też słucha uważnie. Ciągle jeszcze zagryza siwą bródkę, ale oczu już tak nie wybałusza i w ogóle wygląda o wiele łagodniej.

A John ciągnie dalej:

– No więc przyprowadzili Boba do fabryki i na początek dali mu zajęcie przy zbieraniu odpadków albo przy darciu szmat. Sypiał w tych barakach za stawem. Byliście tam kiedy, Henry? Nie, a więc mogę was zapewnić, że nie ma tam luksusu. Brud, zaduch i zimno. Nie bawią się tam z bachorami w żadne czułości. Wam teraz jest ciężko, ja wiem, ale to wam powiadam, że na pewno nie wzięlibyście do ust tej strawy, którą tam dostają te dzieciaki. Tam mieszkał Bob rok, a może i więcej. W zeszłym roku, kiedy skończył jedenaście lat, okazało się, że jest dorosły, że może już pracować przy warsztacie i że może sam się starać o własne wyżywienie. No i jak widzicie, stara się. Jeżeli sam się nie postara o jakieś mieszkanie na zimę, to będzie marzł.

John nabrał oddechu, bo zdyszał się przy tym prędkim opowiadaniu, i spojrzał na Boba.

– No i co Bob? Prawdę powiedziałem?

Bob zawołał z uwielbieniem:

– Najprawdziwszą prawdę, panie Winders. Ja tak sobie właśnie myślę, tak się dziwię, skąd pan to wszystko wie? Przecież nie opowiadałem panu o tym. Tyle tylko, że z sierocińca zabrali mnie do fabryki równe cztery lata temu, w listopadzie tysiąc osiemset czterdziestego roku, a nie trzy lata, jak pan powiedział. I na swoim też już jestem dwa lata, a nie jeden rok. Ale wszystko inne to sama prawda.

John roześmiał się z tryumfem.

– Widzicie, Henry! Tak jest prawie zawsze. A wy mówicie, że on wam kawałek chleba zabrał? Niewielki jest ten jego kawałek, możecie mi wierzyć!

Stary nie odpowiedział, zakaszlał gwałtownie, odwrócił się i znikł w milczeniu za swoją pluszową zasłoną.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dzwonnik roczdelski»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dzwonnik roczdelski» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Bolesław Prus - Faraon
Bolesław Prus
Bolesław Prus - Dziwna historia
Bolesław Prus
Bolesław Prus - Faraon, tom pierwszy
Bolesław Prus
Bolesław Prus - Z legend dawnego Egiptu
Bolesław Prus
Bolesław Prus - Grzechy dzieciństwa
Bolesław Prus
Bolesław Prus - Antek
Bolesław Prus
Bolesław Prus - Michałko
Bolesław Prus
Bolesław Leśmian - Klechdy polskie
Bolesław Leśmian
Bolesław Leśmian - Klechdy sezamowe
Bolesław Leśmian
Bolesław Leśmian - Rybak i geniusz
Bolesław Leśmian
Bolesław Leśmian - Czarny kozioł
Bolesław Leśmian
Отзывы о книге «Dzwonnik roczdelski»

Обсуждение, отзывы о книге «Dzwonnik roczdelski» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x