Eliza Orzeszkowa - Z opowiadań prawnika

Здесь есть возможность читать онлайн «Eliza Orzeszkowa - Z opowiadań prawnika» — ознакомительный отрывок электронной книги совершенно бесплатно, а после прочтения отрывка купить полную версию. В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: foreign_prose, foreign_antique, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Z opowiadań prawnika: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Z opowiadań prawnika»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Cykl na który składają się trzy opowiadania” „Stracony”, „Dziwak” i „Pani Luiza”. Łączy je postać narratora – prawnika podejmującego się kolejnych zadań.Orzeszkowa używa postaci prawnika do pokazania kilku obrazków z życia różnych sfer społecznych: robotników, arystokracji, ziemiaństwa. Tylko nowela „Stracony” faktycznie dotyczy rozprawy sądowej i ma wpływ na przebieg akcji, w pozostałych dwóch zawód narratora nie ma większego znaczenia. Tym, co te utwory łączy jest raczej krytyka relacji społecznych i wrażliwość na krzywdę. Eliza Orzeszkowa jest jedną z najważniejszych pisarek polskich epoki pozytywizmu. Jej utwory cechuje ogromne wyczucie na problemy społeczne – w mowie pogrzebowej Józef Kotarbiński nazwał ją wręcz „czującym sercem epoki”.

Z opowiadań prawnika — читать онлайн ознакомительный отрывок

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Z opowiadań prawnika», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Kaliński siedział przez chwilę odosobniony i milczący, z łokciem opartym o brzeg kotła i brodą złożoną na dłoni. Znać jednak było, że ciało jego tylko pozostawało nieruchomém, myśl zaś i wyobraźnia pracowały. Oczy jego szczególniéj zwróciły w téj chwili moję uwagę: przelatywały one z przedmiotu na przedmiot z chyżością, nadawaną im zapewne pędzącym przez głowę prądem myśli; ślizgały się niedbale po wilgotnych murach, przebijały wzrokiem czarne okratowane okienka, z uwagą i skupieniem ogarniały jednę po drugiéj postacie więźniów; z rodzajem swawolnego uśmieszku w źrenicach tonęły w twarzach stojących u bramy żołnierzy; zawieszały się na sterczących ich bagnetach; podnosząc się w górę, płynęły kilka sekund z popielatym obłokiem, sunącym po białém tle, i opadały na bruk dziedzińca, przeskakując z kamienia na kamień, zdając się pytać o coś, to uśmiechać się z czegoś, to myśléć nad czémś niespokojnie a uparcie. Cienkie wargi młodego więźnia otwierały się kilka razy, wydając parę skocznych taktów bez słów, lub składały się do gwizdania hulaszczéj piosenki; lecz w mgnieniu oka zwierały się znowu, zamknięte nadbiegłą jakby nową jakąś myślą.

– Zawołaj go pan teraz do parlatoryum – rzekłem dozorcy i wszedłem do otwierającéj się z bramy małéj izby, którą okratowane, wysoko umieszczone okno, w ciągłym pozostawiało mroku. Całém umeblowaniem izby téj była drewniana ława, ciężki grubéj roboty stół i parę stołków.

Usiadłem na ławie i oczekiwałem przybycia nowego mego klienta. Z dziedzińca doszedł mię nagle powstały gwar głosów. Ludność więzienna, nie wiedząc, w jakim celu wołano jéj ulubieńca, sprzeciwiała się snadź jego odejściu. Dozorca mówił coś surowo i nakazująco, ale gwar nie ustawał, gdy u wejścia do bramy usłyszałem głos Kalińskiego.

– Hej dzieci! – zawołał – cicho mi być zaraz! Toć nie na szubienicę prowadzą mnie! któś tam przyszedł do mnie; rozmówię się z nim i powrócę, a wtedy taką wam bajkę powiem, że popękacie od śmiechu! – Niesforne wrzenie brutalnego i nieokiełznanego żywiołu, napełniającego dziedziniec, stopiło się na głos ten w głuchy i przyciszony szmer.

Do parlatoryum wszedł młody więzień. Za nim ukazał się dozorca, nie wszedł jednak, ale, rozejrzawszy się tylko bacznie po izbie, cofnął się wnet, szczelnie za sobą drzwi zamykając.

Kaliński, pozostawszy sam-na-sam ze mną, zatrzymał się o kilka kroków od progu; oczy jego, ostygłe w téj chwili i nieufne, przez parę sekund zatapiały się w mojéj twarzy.

Ze sztywności, jaką nagle okryły się tak ruchome przedtém jego rysy, i z nieufności, malującéj się w spojrzeniu, pojąłem, że dorozumiewał się we mnie sędziego lub innéj jakiéjś urzędowéj figury, przybyłéj dla badania go w celach dla niego nieprzyjaznych.

– Panie Romanie! – ozwałem się, powstając i postępując ku niemu parę kroków. Nazwałem go po imieniu nie po nazwisku, sądząc, że złagodzę przez to wyobrażenie jego o tym urzędowym charakterze, który go ode mnie odstraszał. Przytém, dźwięk głosu mego, wprawnego w przemawianie do podobnych mu nieszczęśliwych ludzi, nie musiał mu się wydać przykrym, bo sztywne rysy jego poruszyły się znowu, zimne źrenice jaśniejszym drgnęły blaskiem.

Uderzony snadź myślą jakąś, czy przypuszczeniem, żywo postąpił ku mnie.

– Czy pan przychodzisz od rodziców moich? – zapytał się szybko i wpatrzył się we mnie wzrokiem, w którym widać było niepokój i oczekiwanie.

– Rodziców pańskich nie znam i nie oni mię tu przysłali; – odpowiedziałem.

– Nie oni – ciszéj i spuszczając nagle powieki, rzekł młody więzień; – nie oni – powtórzył, mówiąc jakby do siebie – naturalnie! zkądże-by się to im wzięło raptem!

Gdy wyrazy te cichym lecz gwałtownym szeptem poruszały jego wargami, zauważyłem, że zęby jego silnie były zwarte, czoło zaś sfałdowało się w takie liczne i skrzyżowane ze sobą zmarszczki, że całą fizyognomią jego uczyniło nagle o dwadzieścia lat starszą. Podniósł oczy, w których ujrzałem nowy promień nadziei.

– Więc może to stryj mój przysłał tu pana?

– Nie widziałem oddawna stryja pańskiego – odrzekłem znowu, przyglądając się mu bacznie.

Przygryzł wargę do krwi, gwałt gniewu czy bólu buchnął mu przez oczy ostrym płomieniem i bladą twarz oblał ciemnym rumieńcem.

– A więc czegóż pan chcesz ode mnie! – zawołał popędliwie.

– Jestem pańskim obrońcą prawnym i przyszedłem dla pomówienia z panem o szczegółach sprawy któréj bronić mam przed sądem.

Patrzał na mnie szerzéj, niż zwykle, otwartemi oczyma. Widoczném było, że nie zrozumiał wcale znaczenia mych wyrazów.

– Domyśliłem się od razu, że pan jesteś urzędnikiem – rzekł.

– Nie jestem bynajmniéj urzędnikiem – odpowiedziałem – jestem pańskim obrońcą.

– Cóż to takiego ten obrońca? – zapytał, orzucając mię od stóp do głowy nieufnemi i niespokojne, mi 2 2 niespokojnemi. [przypis redakcyjny] spojrzeniami. – Czego pan żądasz ode mnie? co pan ze mną masz uczynić?

Nie miał widocznie najmniejszego pojęcia o znaczeniu obrony sądowéj i stosunku adwokata względem przestępcy.

– Usiądź pan i posłuchaj mię – rzekłem łagodnie – wytłómaczę ci, dlaczego tu jestem, co dla ciebie uczynić mogę i powinienem.

Usiadł naprzeciw mnie na stołku i utkwił w twarzy mojéj oczy, w których niedowierzanie walczyło z ciekawością. Najjaśniéj, jak tylko mogłem, skreśliłem przed nim główne zarysy procedury sądowéj, podział i rodzaje czynności sędziów, prokuratora i obrońcy, znaczenie nadewszystko jak téż obowiązki tego ostatniego, i ścisłą w danéj chwili solidarność interesu klienta i adwokata.

Z niejakiém zdziwieniem zauważyłem, że wszystko, com mówił, było dla słuchacza mego najzupełniej obce i nieznane. Słuchał mię on z natężoną uwagą, od czasu do czasu tylko przerywając mi pytaniami, objawiającemi głęboką nieświadomość najpotoczniéjszych interesów publicznych, tyczących się spraw i faktów. Kiedym wspomniał o zadaniu prokuratora, podniósł głowę i z najkompletniejszą naiwnością zapytał:

– Pocóż to on, proszę pana, potrzebny? naco mu się przydało napadać na ludzi i oskarżać ich? od czegóż są sędziowie?

Zaledwie jednak zacząłem wyjaśniać mu ustawę, o któréj nic wcale nie wiedział, spostrzegłem, że rozumiał mię szybko i wybornie, odgadywał nieledwie myśl moję, akt pojmowania, odbywający się w bystrym jego umyśle, objawiając potakującém wstrząsaniem głową. Kiedym nakoniec, zwracając się do głównego założenia mowy mojéj, powiadał mu, czém jest i być powinien obrońca przestępcy, wpatrywał się we mnie z podwójną uporczywością, i ze wzbudzoną na nowo niewiarą.

– Dla czegóż pan – zapytał ze zwykłą sobie porywczością – podejmujesz się bronić ludzi, zupełnie obcych ci i nieznanych? czy wierzysz zawsze, że oni niewinni, a jeśli wiész, że winni, czy nie gardzisz nimi?

– Czynię to dlatego – odpowiedziałem – że to jest obowiązkiem mego zawodu, że, dopomagając sędziom do ujrzenia sprawy szczegółowo i wszechstronnie, obronić mogę od niesłusznych podejrzeń oskarżoną niewinność, albo téż winę, jeśli ta istnieje, ukazać w istotném świetle. Nie gardzę zaś nikim, sąd bowiem i potępienie występnego człowieka nie do mnie należą; powinienem tylko poznać dokładnie naturę występku jego i to, co go spowodowało, aby z przeszłości jego, z uczuć i intencyi, z okoliczności towarzyszących nieszczęsnéj chwili, nie upuścić żadnego źdźbła, żadnéj, by najdrobniejszéj, okruchy, która-by na jego stronę przeważyła szalę sprawiedliwości, umniejszyć mu mogła hańby i ulżyć pokuty.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Z opowiadań prawnika»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Z opowiadań prawnika» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Eliza Orzeszkowa - Wesele Wiesiołka
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Złota nitka
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - W ogniu pracy i łez…
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Początek powieści
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - A… B… C…
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Zefirek
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Siteczko
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Silny Samson
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Ogniwa
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Magon
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Gloria victis
Eliza Orzeszkowa
Отзывы о книге «Z opowiadań prawnika»

Обсуждение, отзывы о книге «Z opowiadań prawnika» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x