Mr. Big czekał na lotnisku w Aspen. Siedział na dworze, zbyt idealnie ubrany w brązowy zamszowy płaszcz i brązowy zamszowy kapelusz. Palił cygaro. Podszedł do Carrie, a jego pierwsze słowa brzmiały:
– Samolot się spóźnił. Przemarzłem.
– To czemu nie czekałeś w środku? – spytała Carrie.
Przejechali przez maleńkie miasteczko, które przypominało zabawkę pieczołowicie ułożoną przez dziecko pod choinką. Carrie przycisnęła dłonie do oczu i westchnęła.
– Wypocznę. Nabiorę kondycji – powiedziała. – Będę gotowała.
Stanford Blatch też przyleciał prywatnym samolotem. Zatrzymał się u swojej przyjaciółki z dzieciństwa, Suzannah Matrin. Po imprezie u Rivera wyznał Suzannah:
– Chcę zacząć nowy rozdział. Jesteśmy takimi wspaniałymi przyjaciółmi. Powinniśmy pomyśleć o tym, czy by się nie pobrać. W ten sposób ja dostanę swoją część spadku.
I kiedy połączymy moje i twoje pieniądze, to możemy żyć w taki sposób, w jaki zawsze chcieliśmy.
Suzannah była czterdziestoletnią rzeźbiarką. Nosiła ostry makijaż i dużą biżuterię. Nigdy nie wyobrażała sobie życia w tradycyjnym związku.
– Osobne sypialnie? – spytała.
– Naturalnie – zgodził się Stanford.
Skipper Johnson przyleciał zwykłymi liniami, ale dzięki punktom za wylatane mile udało mu się zamienić bilet na pierwszą klasę. Spędzał wakacje z rodzicami i dwiema młodszymi siostrami. „Muszę sobie znaleźć dziewczynę – myślał – to już śmieszne”. Wyobraził sobie szczęśliwą wybrankę jako starszą od siebie, gdzieś między trzydzieści a trzydzieści pięć, bystrą, piękną, lubiącą się bawić. Kogoś, kto by wciąż wzbudzał jego zainteresowanie. W ostatnim roku zdał sobie sprawę, że dziewczyny w jego wieku są nudne. Za bardzo im imponował, to było niebezpieczne.
Mr. Big nauczył Carrie jeździć na nartach. Kupił jej kombinezon, rękawice, czapkę, ciepłą bieliznę. I jeszcze maleńki termometr, który się przyczepiało do rękawicy – to była jedyna rzecz, o którą błagała, żeby jej kupił. Opierał się, aż się nadąsała. Potem się zgodził w zamian za obietnicę obciągnięcia mu laski, choć termometr kosztował tylko cztery dolary. W domku, który wynajmowali, ubrał ją w kombinezon, Carrie wyciągnęła ręce, włożył jej rękawice. Przypiął do nich minitermometrzyk, a ona powiedziała:
– Zobaczysz, jaki będziesz szczęśliwy, że go mamy. Na dworze jest tak zimno.
Zaśmiał się i zaczęli się całować.
W wagonikach kolejki linowej Mr. Big palił swoje cygara i rozmawiał przez telefon komórkowy. Potem zjeżdżał po stoku tuż za Carrie i pilnował, żeby nikt na nią nie wpadł.
– Dasz radę, dasz radę – powtarzał, kiedy robiła skręt za skrętem, powoli zjeżdżając w dół. Potem ona czekała na dole i przesłaniając oczy dłońmi przed słońcem, patrzyła jak Mr. Big śmiga wśród tych wszystkich bogaczy.
Wieczorami brali masaże i gorące kąpiele. Nocą, kiedy leżeli razem w łóżku, Mr. Big powiedział:
– W końcu jesteśmy blisko, prawda?
– Tak – powiedziała Carrie.
– Pamiętasz, jak kiedyś ciągle marudziłaś, że powinniśmy być ze sobą bliżej? Teraz już tego nie mówisz.
Carrie pomyślała, że lepiej już być nie może.
„Szukam ogona”
Stanford Blatch maszerował zboczem góry w Aspen w butach na „po nartach” ze źrebięcej skóry, wymachując lornetką. Miał się spotkać z Suzannah na lunchu. Usłyszał znajomy głos krzyczący „Stanford!”, a za chwilę „uważaj!” Odwrócił się akurat w momencie, gdy Skipper Johnson miał w niego wjechać i raźno uskoczył w śnieżną zaspę.
– Drogi, kochany Skipper – wydyszał.
– Czy to nie wspaniałe tak wpadać na przyjaciół podczas wakacji? – spytał Skipper.
Miał na sobie strój narciarski przypominający deszczowy uniform skauta: luźną żółtą kurtkę i czapkę z nausznikami, które sterczały pod kątem prostym.
– To zależy od przyjaciół i od sposobu wpadania – zauważył Stanford.
– Nie wiedziałem, że obserwujesz ptaki – powiedział Skipper.
– Nie szukam ptaków, szukam ogona – wyjaśnił Stanford. – Obserwuję prywatne samoloty, żeby wiedzieć, jaki sobie kupić.
– Kupujesz odrzutowiec?
– Niebawem – oznajmił Stanford. – Myślę o ożenku i chcę, by moja małżonka miała pełny komfort.
– Twoja żona?
– Tak, Skipper – potwierdził spokojnie Stanford. – Właśnie mam zjeść z nią lunch. Chciałbyś ją poznać?
– Nie do wiary – mruknął Skipper, odpinając narty.
– No cóż, ja już tu poderwałem trzy różne dziewczyny, więc czemu nie ty?
Stanford spojrzał na niego z politowaniem.
– Drogi, drogi Skipper. Kiedy przestaniesz udawać, że nie jesteś gejem?
Carrie i Mr. Big wybrali się na romantyczny obiad do Pine Greek Cookhouse. Przejechali przez góry, a potem pod samą restaurację dojechali konnymi saniami. Niebo było czarne i bezchmurne, a Mr. Big rozprawiał o gwiazdach, opowiadał, jak był biednym dzieciakiem i musiał porzucić szkołę, kiedy miał trzynaście lat, i pracować, a potem służyć w lotnictwie.
Wzięli ze sobą polaroid i w restauracji robili sobie zdjęcia. Pili wino, trzymali się za ręce, Carrie trochę się wstawiła.
– Słuchaj – powiedziała. – Muszę cię o coś zapytać.
– Strzelaj – zachęcił Mr. Big.
– Pamiętasz wtedy, na początku lata? Chodziliśmy już ze sobą od dwóch miesięcy, a ty powiedziałeś, że chcesz się też spotykać z innymi?
– L…? – spytał Mr. Big ostrożnie.
– I chodziłeś przez tydzień z tą modelką? I kiedy na ciebie wpadłam, zachowałeś się strasznie, ja na ciebie nawrzeszczałam i strasznie się pokłóciliśmy przed Bowery Bar?
– Bałem się, że już się do mnie nigdy nie odezwiesz.
– Chcę tylko wiedzieć jedno – powiedziała Carrie.
– Gdybyś był mną, co byś wtedy zrobił?
– Chyba rzeczywiście już nigdy bym się do ciebie nie odezwał.
– I tego właśnie chciałeś? – spytała Carrie. – Chciałeś, żebym odeszła?
– Nie – zapewnił Mr. Big. – Chciałem, żebyś została. Byłem zdezorientowany.
– Ale ty byś odszedł.
– Nie chciałem cię stracić. To było tak… no, sam nie wiem. To była taka próba. Test.
– Test?
– Żeby sprawdzić, czy mnie naprawdę lubisz. Na tyle, żeby zostać.
– Ale bardzo mnie zraniłeś – powiedziała Carrie. – Jak mogłeś mnie tak zranić? Nigdy ci tego nie zapomnę, wiesz o tym?
– Wiem kochanie, przepraszam.
Kiedy wrócili do domu, na automatycznej sekretarce była wiadomość od ich znajomego Rocka Gibraltera, aktora telewizyjnego. „Przyjechałem. Mieszkam u Tylera Kydda. Będziecie nim zachwyceni”.
– Chodzi mu o tego Tylera Kydda? Tego aktora? – spytał Mr. Big.
– Na to wygląda – rzuciła Carrie, świadoma, że usiłuje to tak powiedzieć, jakby nic a nic jej to nie obchodziło.
Prometeusz spętany - To było cudowne – powiedział Stanford.
Siedzieli z Suzannah na kanapie przed kominkiem. Suzannah paliła papierosa. Miała długie, arystokratyczne palce zakończone idealnie wypielęgnowanymi, pomalowanymi na czerwono paznokciami. Była owinięta czarnym chińskim szlafrokiem.
– Dziękuję ci, mój drogi – powiedziała.
– Jesteś naprawdę idealną żoną, kochanie – powiedział Stanford. – Nie mam pojęcia, dlaczego dotąd nie wyszłaś za mąż.
– Mężczyźni hetero mnie nudzą – wyjaśniła Suzannah. – No, w każdym razie po pewnym czasie. Zawsze zaczyna się dobrze, a potem się robią strasznie wymagający. I zanim się obejrzysz, robisz wszystko, czego oni chcą, i nie masz własnego życia.
Читать дальше