Dean Koontz - Łzy Smoka

Здесь есть возможность читать онлайн «Dean Koontz - Łzy Smoka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Ужасы и Мистика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Łzy Smoka: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Łzy Smoka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wydawałoby się, że nie może istnieć żaden związek pomiędzy parą szanowanych detektywów z policji w Laguna Beach i trójką bezdomnych włóczęgów. A jednak tajemnicza, przerażająca istota przepowiedziała, że wszyscy umrą jeszcze tej nocy.
Po ogłoszeniu wyroku cały świat otaczający bohaterów nagle się zmienia, przestają obowiązywać nawet prawa fizyki i wszędzie czyhają niebezpieczeństwa.
Skazani nie poddadzą się jednak; będą działać wspólnie, by przed świtem dotrzeć do sanktuarium nowego, straszliwego boga…

Łzy Smoka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Łzy Smoka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Od kilku miesięcy zaczęła myśleć o swoich rodzicach. Wcześniej nie obchodzili jej zbytnio. Niby dlaczego miałaby się nimi przejmować? Nie zachowała o nich żadnych wspomnień. Porzucili ją z niewiadomych powodów.

W pewne słoneczne niedzielne popołudnie, kiedy trenowała skoki w okolicach lotniska Penis, zacięła jej się linka otwierająca spadochron. Connie spadała jak kamień przeszło tysiąc metrów, widząc coraz bliżej spieczoną na brąz karłowatą roślinność pustyni, z przeświadczeniem, że na dobrą sprawę już właściwie nie żyje. Niemal w ostatniej chwili spadochron się otworzył. Chociaż lądowanie było ciężkie, miała szczęście – skończyło się tylko na zwichniętej kostce, zranionej ręce, wielu siniakach i nagłej potrzebie zbadania swojej przeszłości.

Nikt nie wie, jak i kiedy jego życie dobiegnie końca, więc przynajmniej należy wiedzieć coś o początku.

Mogła wykorzystać oficjalne kanały, służbowe kontakty i banki danych, lecz wolała Mickeya Chana. Nie chciała wciągać w swoje poszukiwania kolegów, słuchać ich wścibskich pytań i zachęcających uwag – äw przypadku gdyby coś odkryła, chciała zachować to dla siebie.

Mickey pół roku węszył w urzędowych rejestrach. Nie dowiedział się niczego przyjemnego.

Przyszła do jego eleganckiego biura na Fashion Island, urządzonego w stylu biedermeier, który dopełniały dziewiętnastowieczne francuskie ryciny. Mickey podał jej swój raport.

– Będę obok, muszę podyktować parę listów. Zawołaj mnie, jak skończysz.

W ten typowo wschodni, powściągliwy sposób dał jej do zrozumienia, że może potrzebować samotności, i przygotował ją na okropną prawdę.

Według raportu jej ojciec i matka zostali sądownie pozbawieni praw rodzicielskich za notoryczne znęcanie się nad dzieckiem. Bili ją, karząc za nieznane przewiny – prawdopodobnie tylko za to, że przyszła na świat – zgolili jej włosy, zawiązali oczy, skrępowali i zostawili zamkniętą w szafie na osiemnaście godzin, złamali jej trzy palce…

Kiedy sąd odebrał ją rodzicom, nie umiała jeszcze mówić, gdyż nie pozwalali jej się odzywać. Szybko jednak się nauczyła, jakby rozkoszowała się buntem, którym był sam akt mowy.

Nigdy nie miała okazji rzucić im w oczy gorzkich słów oskarżenia. Zbiegli przed odpowiedzialnością karną i zginęli, zanim wydostali się poza granice stanu – ich samochód zderzył się czołowo z innym i spłonął.

Connie przeczytała pierwszy raport Mickeya z uczuciem ponurej fascynacji, mniej poruszona jego treścią, niż można było się spodziewać. Pracowała w policji dostatecznie długo, by się napatrzeć na podobne – i gorsze – przypadki. Wiedziała, że skierowana przeciwko niej nienawiść nie miała przyczyny w jej wadach albo w tym, że była mniej miła od innych dzieci. Takie rzeczy się po prostu czasem zdarzały. Za często. Wreszcie zrozumiała, dlaczego już w wieku trzech lat była zbyt poważna, zbyt mądra na swoje lata, zbyt niezależna, jednym słowem zbyt twarda na to, żeby odpowiadać stereotypowi ślicznej, milutkiej dziewczynki, jakiej szukali chętni do adopcji.

Decyzja sądu, który zazwyczaj przymykał oczy na wiele brutalnych ekscesów ze strony rodziców przed podjęciem tak stanowczych kroków, świadczyła, że maltretowanie musiało być w rzeczywistości jeszcze gorsze, niż przedstawiał suchy raport. Pewne pojęcie o tym dawał też inny fakt: Connie w rozpaczliwym akcie samoobrony wymazała z pamięci wczesne dzieciństwo tak dokładnie, że zupełnie zapomniała, iż miała siostrę.

Większość osób, które doświadczyły podobnego traktowania, cierpiała z powodu silnych kompleksów i poczucia braku własnej wartości, a czasem w ogóle nie umiała funkcjonować w społeczeństwie. Connie na szczęście była silna. Nie trapiły jej żadne rozterki co do własnej wartości jako człowieka i odrębnej indywidualności. Wolałaby może być łagodniejsza, bardziej na luzie, mniej cyniczna, weselsza, ale lubiła siebie taką, jaka była i umiała cieszyć się życiem.

Dopiero z raportu Mickeya Connie dowiedziała się, że ma siostrę. Colleen. Constance Mary i Colleen Marie Gulliver, bliźniaczki jednojajowe, z których pierwsza przyszła na świat trzy minuty przed drugą. Obie maltretowane przez rodziców, obie odebrane na stałe spod ich opieki, w rezultacie zostały wysłane do dwóch różnych domów dziecka i ich drogi się rozeszły.

Connie ta wiadomość olśniła – istnieje ktoś, z kim łączy ją tak bliska więź. Pomyśleć, że ma siostrę bliźniaczkę! Nagle zrozumiała, dlaczego czasem śni jej się, że jest dwoma osobami naraz. Mickey wciąż wprawdzie szukał tropów wiodących do Colleen, lecz w Connie obudziła się już nieśmiała nadzieja, że nie jest całkiem sama na świecie.

Teraz, po kilku tygodniach, los Colleen był znany. Została adoptowana przez bezdzietne małżeństwo, wychowała się w Santa Barbara – i zmarła pięć lat temu w wieku dwudziestu ośmiu lat.

Kiedy Connie dowiedziała się, że powtórnie straciła siostrę, i tym razem na zawsze, poczuła ból, jakiego nie zaznała nigdy w życiu.

Nie płakała.

Rzadko to robiła.

Zamiast płakać, rozprawiła się z bólem tak jak ze wszystkimi rozczarowaniami i niepowodzeniami: pracowała, obsesyjnie pracowała – i robiła się coraz bardziej zła. Biedny Harry, na nim się to skrupiło. Przez całe przedpołudnie musiał znosić jej fochy, nie mając pojęcia o przyczynach. Uprzejmy, rozsądny, lubiący spokój, cierpliwy ponad miarę Harry. Nigdy się nie dowie, jak wdzięczna była losowi za to, że nawinął im się psychopata z granatami. Mogła skierować swój gniew na kogoś, kto na to zasługiwał, i dać ujście rozpaczy, której nie umiała wyrzucić z siebie wraz ze łzami.

Wypiła trochę piwa Tsing Tao i powiedziała:

– Rano mówiłeś o jakichś zdjęciach.

Kelnerka sprzątnęła pustą miseczkę po zupie.

Mickey położył na stole żółtą kopertę.

– Jesteś pewna, że chcesz je obejrzeć?

– Czemu nie?

– Nigdy nie będziesz mogła się z nią spotkać. Zdjęcia mogą ci to zbyt boleśnie uświadomić.

– Już się z tym pogodziłam.

Otworzyła kopertę, z której wysunęło się kilka zdjęć.

Była na nich Colleen w wieku pięciu lub sześciu lat i dwudziestu kilku. Nosiła inne ubrania niż Connie, inaczej się czesała, fotografowano ją na tle bawialni, kuchni, trawników i plaż, których Connie nigdy nie widziała, lecz pod każdym względem – wzrostu, figury, karnacji, rysów twarzy, nawet min i gestów – była jej doskonałym sobowtórem.

Connie miała niesamowite wrażenie, że ogląda zdjęcia samej siebie w życiu, którego nie mogła sobie przypomnieć.

– Skąd je wziąłeś? – spytała Mickey Chana.

– Od Ladbrooków. Lorraine i Dennisa Ladbrooków, małżeństwa, które zaadoptowało Colleen.

Oglądając fotografie powtórnie, zauważyła, że na każdym z nich Colleen uśmiecha się lub śmieje. Jej własne nieliczne zdjęcia z okresu dzieciństwa były zazwyczaj grupowymi fotografiami z domów dziecka. Nie miała ani jednego zdjęcia, na którym by się uśmiechała.

– Jacy są Ladbrookowie? – spytała.

– Mają swój własny biznes. Są właścicielami sklepu z materiałami biurowymi w Santa Barbara, który razem prowadzą. Mili ludzie, moim zdaniem, spokojni i skromni. Nie mogli mieć własnych dzieci i uwielbiali Colleen.

Serce Connie wypełniła czarna zazdrość. Myślała z zawiścią o miłości i długich latach normalnego życia, jakie przypadły w udziale Colleen. Wiedziała, że zazdrość wobec nieżyjącej siostry to uczucie irracjonalne. I godne potępienia. Nie mogła jednak nic na to poradzić.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Łzy Smoka»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Łzy Smoka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Łzy Smoka»

Обсуждение, отзывы о книге «Łzy Smoka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x