• Пожаловаться

Harry Harrison: Przestrzeni! Przestrzeni!

Здесь есть возможность читать онлайн «Harry Harrison: Przestrzeni! Przestrzeni!» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. Город: Poznań, год выпуска: 1990, ISBN: 83-85100-13-X, издательство: CIA-Books — Svaro, категория: Социально-психологическая фантастика / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Harry Harrison Przestrzeni! Przestrzeni!

Przestrzeni! Przestrzeni!: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Przestrzeni! Przestrzeni!»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Tytuł tej książki to wołanie o pomoc, błaganie nie o komfort, ale o przeżycie w świecie, w którym nie ma już żywności, w którym o każdy skrawek trzeba iść o lepsze ze szczurami i milionami innych ludzi, chyba że uda się upolować szczura, by zjeść go zamiast sojowej papki lub owsianki. Każdy radzi sobie, jak może. Dania odgrodziła się murem, zza którego strażnicy strzelają do każdego, kto pragnie dostać się do tej ziemi obiecanej. Między Związkiem Radzieckim a Chinami toczy się wojna i mało komu zależy na jej zakończeniu, gdyż rozwiązuje to nieco sprawę przeludnienia. Nowy Jork liczy trzydzieści pięć milionów mieszkańców i gorszy jest od dżungli, nie uznaje bowiem żadnych praw. I w tym oto molochu Andy Rush, policjant, ma przeprowadzić śledztwo w sprawie morderstwa. Podejmując się czegoś niemal niewykonalnego, szuka również odpowiedzi na pytanie, dlaczego przyszło mu żyć w ten właśnie sposób: w zgiełku, lecz samotnie, wśród przemocy, głodu — i kto jest temu winien.

Harry Harrison: другие книги автора


Кто написал Przestrzeni! Przestrzeni!? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Przestrzeni! Przestrzeni! — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Przestrzeni! Przestrzeni!», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wejście okalały stoiska z sucharami z wodorostów; wielokolorowe stosy piętrzyły się ponad tłumem, wabiąc brązem, czerwienią, błękitnawą zielenią.

— Trzy funty zielonych — powiedziała do tego samego co zawsze sprzedawcy, potem spojrzała na kartę z ceną. — Znowu dziesięć centów na funcie!

— Sam muszę tyle zapłacić, proszę pani, nie mam ani centa więcej zysku — na jednej szalce wagi położyła ciężarek, na drugą wsypał suchary.

— Ale dlaczego wszyscy pozwalają, by ceny rosły? — wzięła z szalki połamany kawałek suchara i zaczęła go żuć. Kolor zależał od rodzaju wodorostów, z których robiono suchary; zielony smakował jej zawsze najbardziej, mniej niż inne trącił jodyną.

— Podaż i popyt, podaż i popyt — sprzedawca wsypał suchary do trzymanej przez Taba torby. — Im więcej ludzi, tym mniej towarów. Słyszałem, że farmy wodorostów zakładane są teraz już na pełnym morzu, a im dłuższy transport, tym wyższa cena. — Wygłaszał tę litanię głosem tak monotonnym, jakby powtarzał ją już wielokrotnie.

— Nie wiem, czy ludzie to zniosą — powiedziała Shirl, gdy już odchodzili. W duchu zaś poczuła się nieswojo, przy stanie funduszów Mike’a nie musiała bowiem obawiać się niczego. Zastanawiała się, jak posunąć naprzód sprawę pensji Taba, nie zarabiał przecież wiele. — Chcesz suchara? — spytała.

— Dzięki pani, może później — obserwował tłum zręcznie odsunął ramieniem mężczyznę z wielkim workiem na plecach, który szedł prosto na nią.

Przez zatłoczony rynek przedzierał się powoli zespół muzykantów: trzech mężczyzn z gitarami domowej roboty i szczupła dziewczyna, której słaby głos ginął w zgiełku. Gdy podeszli bliżej, Shirl rozpoznała utwór; był to tegoroczny przebój „El Troubadors”: …on earth above her… As pure a thought as angels are… to know her was to love her. Słowa nijak nie chciały pasować do zapadniętej piersi i kościstych ramion dziewczyny. Nie wiedząc czemu, Shirl poczuła się zażenowana.

— Daj im dziesięć centów — szepnęła do Taba, sama szybko podeszła do stoiska z nabiałem. Gdy Tab dołączył do niej, wrzuciła do torby opakowanie oleiny i małą butelkę mleka sojowego. Mike bardzo lubił je do kawy.

— Tab, proszę, bądź tak miły i przypomnij mi, bym odniosła butelki, to już czwarta! Przy kaucji dwóch dolarów za jedną, moja skleroza wkrótce doprowadzi mnie do ruiny.

— Przypomnę pani jutro. Jeśli będzie pani robiła zakupy. — Pewnie będę musiała. Mike zaprosił parę osób na obiad, nie wiem jeszcze ile, nie mówił też, co mam przygotować.

— Zawsze można podać rybę — Tab wskazał na wielki betonowy zbiornik z wodą. — Zbiornik jest pełny.

Shirl stanęła na palcach i zajrzała w mroczną wodę, gdzie ptywała stłoczona ławica tilapii.

— Świeża lapia — powiedziała kobieta sprzedająca ryby. — W nocy wyłowiona z jeziora Rankonkoma. — Zaczerpnęła siecią i pokazała im szamoczący się ładunek sześciocalowych rybek.

— Będzie je pani miała jutro? — spytała Shirl. — Chciałabym świeże.

— Czego tylko chcesz, kochana. W nocy przywiozą mi nowe.

Nie mieli już nic do załatwienia na rynku. Upał narastał, nadeszła pora, by dokonać ostatniego zakupu.

— Sądzę, że nie ma co odwlekać wizyty u Schmidta — powiedziała Shirl głosem na tyle osobliwym, że Tab aż odwrócił na chwilę oczy tłumu i spojrzał na nią.

— Oczywiście, proszę pani. Tam będzie chłodniej. Sklep Schmidta mieścił się w piwnicy wypalonego budynku przy Drugiej Alei; nad poziom ulicy wystawał tylko poczerniały kawał muru i kilka wzniesionych byle jak chat. Trzeba było przejść alejką na tyły, potem zejść trzy stopnie w dół, by stanąć przed ciężkimi, zielonymi drzwiami z judaszem.

W cieniu pod ścianą przycupnął strażnik — do tego sklepu wpuszczani byli wyłącznie stali klienci. Uniósł dłoń pozdrawiając Taba. Rozległ się szczęk zamka i ze środka wyszedł starszy mężczyzna z obfitością siwych włosów. Wspiął się na stopnie.

— Dzień dobry, sędzio — powiedziała Shirl. Sędzia Santini i Mike O’Brien mieli wiele wspólnych interesów i spotykała go już nieraz, głównie u Mike’a w domu.

— Witaj, dzień dobry, Shirl — wręczył strażnikowi niewielki, biały pakunek. — Też chciałbym, żeby to był dobry ranek, lecz jak dla mnie, jest zbyt gorąco. Latka lecą. Nic, pozdrów ode mnie Mike’a.

— Zrobię to, do widzenia, sędzio.

Tab podał jej portmonetkę, zeszła na dół i zastukała do drzwi. Po drugiej stronie coś się poruszyło, ktoś zerknął przez judasza, po czym szczęknął metal i drzwi się otworzyły. Wewnątrz panował chłodny półmrok.

— Ho, ho, czy to nie nasza kochaneńka Miss Shirl? — powiedział mężczyzna przy drzwiach, zatrzaskując je i zasuwając z powrotem rygle. Usiadł na stołku pod ścianą i złożył w ramionach dwururkę. Shirl nie odpowiedziała, nigdy nie reagowała na jego zaczepki. Zza lady uśmiechał się szeroko i prosiakowato właściciel sklepu, Schmidt.

— No, Shirl, czy przyszłaś może kupić znów coś smacznego dla Mr O’Briena? — połową tłustego ciała, spowitego w spryskany krwią biały fartuch, położył się na ladzie. Duże, czerwone dłonie wsparł o krawędzie kontuaru.

Przytaknęła, lecz zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, strażnik zawołał:

— Niech pan jej da coś na osłodę, panie Schmidt, założę się, że po to przyszła.

— Nie sądzę, Arnie, to niepodobne do Shirl.

Obaj roześmiali się głośno. Shirl też próbowała zdobyć się na uśmiech; uniosła krawędź spoczywającego na ladzie arkusza papieru.

— Chciałabym kawałek wołowiny, jeśli jest — powiedziała, a oni znów wybuchnęli śmiechem. Zawsze tak było, dobrze wiedzieli, jak daleko mogą się posunąć nie przy sparzając sobie kłopotów. Wiedzieli wszystko o niej i o Mike’u i nigdy nie zrobili ani nie powiedzieli niczego, co mogłoby go urazić. Usiłowała opowiedzieć mu raz o tym wszystkim, lecz ponieważ nie potrafiła podać żadnego konkretnego oskarżenia, dostarczyła mu tylko dobrej zabawy. Gdy już się uśmiał, stwierdził, że nie ma się czym przejmować i że trudno oczekiwać dobrych manier od zwykłych rzeźników.

— Popatrz tylko na to, Shirl — otworzył drzwiczki wmurowanej w ścianę za ladą szafy i wyjął mały, obdarty ze skóry ochłap mięsa. — Ładny kawałek, skruszały, z tłuszczem. Noga psa.

Mięso rzeczywiście wyglądało dobrze, ale to nie było to, czego szukała.

— To bardzo miło z pana strony, że mi pan to proponuje, ale wie pan, że Mr O’Brien woli wołowinę. — Coraz trudniej jest o nią ostatnio, Shirl — sięgnął głębiej do szafy. — Kłopoty z zaopatrzeniem, z dostawcami, windowanie cen, sama wiesz, jak jest. Ale Mr O’Brien jest moim stałym klientem, kupuje tutaj od dziesięciu lat i jak długo starcza dla mnie, tak długo starczy i dla niego. Co powiesz o tym? — wycofał rękę i zatrzasnął drzwiczki, pokazując Shirl mały kawałek mięsa z cienką warstwą tłuszczu.

— Wygląda bardzo ładnie.

— Nieco ponad pół funta. Starczy?

— W sam raz.

Schmidt zdjął mięso z szalki i zaczął owijać je w folię.

— To uczyni cię lżejszą tylko o dwadzieścia siedem dolarów dziewięćdziesiąt centów.

— Czy to… To znaczy, czy ostatnim razem nie płaciłam mniej? — Mike zawsze miał do niej pretensje, gdy wydawała zbyt dużo na żywność, tak jakby to ona była odpowiedzialna za wzrost cen. Mimo to wciąż upierał się, że chce jeść mięso.

— Zgadza się, Shirl. Powiem ci jednak, co możemy zrobić. Dasz mi buzi, a opuszczę o dziewięćdziesiąt centów. Może nawet dam ci gratis kawałek mięsa od firmy… — obaj ze strażnikiem wybuchnęli gwałtownym śmiechem.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Przestrzeni! Przestrzeni!»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Przestrzeni! Przestrzeni!» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Dorota Terakowska: Ono
Ono
Dorota Terakowska
libcat.ru: книга без обложки
libcat.ru: книга без обложки
Harry Harrison
Deborah Harkness: Czarownica
Czarownica
Deborah Harkness
Iris Johansen: Śmiertelna Gra
Śmiertelna Gra
Iris Johansen
Harlan Coben: Zachowaj Spokój
Zachowaj Spokój
Harlan Coben
Отзывы о книге «Przestrzeni! Przestrzeni!»

Обсуждение, отзывы о книге «Przestrzeni! Przestrzeni!» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.