Vernor Vinge - Ogień nad otchłanią

Здесь есть возможность читать онлайн «Vernor Vinge - Ogień nad otchłanią» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1998, ISBN: 1998, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Космическая фантастика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ogień nad otchłanią: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ogień nad otchłanią»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Grupa archeologów zaczyna badać tajemnicze archiwum. Mimo woli uaktywniają oni Plagę — siłę zdolną zniszczyć tysiące systemów gwiezdnych. Statek archeologów trafia na planetę zamieszkaną przez dziwną rasę wilkopodobnych stworzeń, prymitywnych, spiskujących i toczących nieustające wojny. Broni przeciw Pladze poszukują przedstawiciele wielu obdarzonych inteligencją gatunków. Przypadkowo zostaje odnaleziony mechanizm obronny przeciw Pladze. Czy antidotum wynalezione przez archeologów okaże się skuteczne w każdej sytuacji?

Ogień nad otchłanią — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ogień nad otchłanią», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Jaqueramaphan siedział w całości na rufie jednego z kadłubów, wpatrując się ponad wodą w port. Żołnierze, majtkowie, białe kurtki, wszyscy tłoczyli się, tworząc bezmyślny motłoch na krańcach pomostów. Nawet z dużej odległości można było dostrzec, że miejsce to zmieniło się w istny dom wariatów, pełen sfor oszalałych z gniewu i bezsilności. Głupkowaty uśmiech pojawił się na wszystkich pyskach Skryby, kiedy zdał sobie sprawę, że ich akcja zakończy się powodzeniem. Niezdarnie wdrapał się na reling i wyskoczył w górę, aby wrogom ukazać jednego ze swych członków. Przez ów obsceniczny gest omal nie wyleciał za burtę, ale został zauważony. Odgłosy furii wzmogły się na krótką chwilę.

Byli już dość daleko na południe od Ukrytej Wyspy. Nawet największe katapulty nie mogły już im zagrozić. Sfory stłoczone na stałym lądzie znikły z pola widzenia. Osobisty sztandar Ociosa wciąż powiewał radośnie, targany poranną bryzą, ukazując niknący w dali czerwono-żółty kwadrat na ciemnozielonym tle.

Wszystkie oczy Wędrownika były zwrócone ku wąskiemu przesmykowi, gdzie kraniec Wyspy Wieloryba zbliżał się do stałego lądu. Strup pamiętał, że ten wąski odcinek silnie ufortyfikowano. W normalnych warunkach oznaczałoby to dla nich rychłą i pewną śmierć. Ale fortowi kusznicy zostali wcieleni do oddziałów biorących udział w zasadzce, a katapulty były w naprawie.

…tak więc cud się zdarzył. Byli żywi i wolni, a ponadto mieli ze sobą największe znalezisko w całej historii jego długiej pielgrzymki. Zaczął wznosić radosne okrzyki, tak głośne, że Jaqueramaphan musiał zatkać uszy, a ich dźwięk odbił się donośnym echem od zielonych, nakrapianych śniegiem wzgórz.

PIĘĆ

Jefri Olsndot niewiele pamiętał z zasadzki i nie był świadkiem okrutnych scen walki. Słyszał hałas dochodzący z zewnątrz i przerażony głos Mamy wołającej do niego, żeby nie wychodził ze statku. Potem wszędzie było pełno dymu. Pamiętał, jak się krztusił i próbował wyczołgać na świeże powietrze. Później stracił przytomność. Kiedy się obudził, był przywiązany do czegoś w rodzaju leżanki, a wokół niego krążyły jakieś duże stworzenia przypominające psy. Wyglądały strasznie śmiesznie w swych białych kurtkach obszytych galonami. Pamiętał, że zastanawiał się, gdzie też mogą znajdować się właściciele tych czworonogów. Zwierzęta wydawały przedziwne odgłosy: gulgotały, buczały, syczały. Niektóre z tych dźwięków były tak wysokie, że ledwie je słyszał.

Przez krótką chwilę przebywał na jakiejś łodzi, a potem na wozie. Wcześniej widywał zamki tylko na obrazkach, ale ten, do którego go zawieziono, istniał naprawdę. Mroczne wieże wznosiły się wysoko; wielkie kamienne mury tworzyły ostre węgły. Jechali w górę ocienionymi ulicami, a koła wozu rytmicznie podskakiwały na wybojach. Dziwaczne psy o wyjątkowo długich szyjach nie zrobiły mu nic złego, ale pasy, którymi go skrępowano, strasznie mocno zaciśnięto. Nie mógł usiąść ani rozejrzeć się na boki. Zapytał o Mamę, Tatę i Johannę i trochę popłakał. Przy jego twarzy pojawił się długi pysk, a miękki nos ocierał mu się o policzek. Usłyszał brzęczenie, którego wibracje poczuł we wszystkich kościach. Nie wiedział, czy oznacza to groźbę, czy chęć pocieszenia, ale na wszelki wypadek powstrzymał łzy. Zresztą prawdziwy Straumer nie powinien się mazać.

Po chwili dostrzegł więcej zwierząt ubranych w białe kurtki z idiotycznymi naszywkami na ramionach, mieniącymi się srebrem i złotem.

Leżankę znów pociągnięto, tym razem w dół tunelu oświetlonego pochodniami. Stanęli przed dwuskrzydłowymi drzwiami szerokimi na dwa metry, ale wysokości nie przekraczającej metra. Na drzwiach widniały dwa metalowe trójkąty przybite do jasnego drzewa. Później Jefri dowiedział się, że oznaczały one liczbę — piętnaście lub trzydzieści trzy, w zależności od tego, czy liczyło się łapami, czy pazurami przednich łap. Dużo, dużo później dowiedział się, że ten który kazał przywieźć go w tamto miejsce, liczył posługując się łapami, natomiast budowniczy pałacu używał pazurów. Dlatego też został przyprowadzony do niewłaściwego pokoju. Był to błąd, który miał zmienić historię wielu światów.

W niewiadomy dla niego sposób psy otworzyły drzwi i wciągnęły Jefriego do środka. Zebrały się wokół leżanki, pyskami poluzowując krępujące go więzy. Co jakiś czas, przez krótką chwilę dostrzegał rzędy ostrych jak igły zębów. Gulgotanie i buczenie przybrało na sile. Kiedy Jefri usiadł, psy się cofnęły. Dwa przytrzymywały drzwi, podczas gdy reszta wychodziła. Następnie drzwi zamknęły się z trzaskiem, jakby dając znak, że numer cyrkowy został zakończony.

Jefri wpatrywał się w drzwi przez długą chwilę. Zdawał sobie sprawę, że to, w czym przed chwilą uczestniczył, nie było wcale numerem cyrkowym. Te stworzenia zapewne miały rozum. W jakiś sposób udało im się zaskoczyć jego rodziców i siostrę: Gdzie oni mogą być.- znowu o mało się nie rozpłakał. Nie widział ich przy statku. Musieli zostać schwytani tak jak on. Na pewno wszyscy zostali uwięzieni w tym zamku, w osobnych celach. Muszą się odnaleźć!

Wstał, przez chwilę poczuł zawrót głowy. Dookoła wszystko wciąż pachniało dymem. Ale to było nieważne, należało zacząć zastanawiać się nad sposobem wydostania się z lochu. Obszedł pomieszczenie dookoła. Było duże i wcale nie przypominało piwnic, jakie znał z historii przygodowych. Wysoki sufit miał kształt kopuły. Wycięto w niej dwanaście pionowych szczelin. Przez jedną wpadały do środka promienie słoneczne, oświetlając wirujące w powietrzu drobinki kurzu i rozlewając się jasną plamą na wyściełanej ścianie. Było to jedyne oświetlenie, ale w ten pogodny dzień wydawało się całkowicie wystarczające. W każdym z czterech rogów pomieszczenia, tuż pod kopułą, widniały małe balkoniki o niskich balustradach. Dalej widać było prowadzące na balkon drzwi. Po bokach balkonów zwisały ogromne zwoje. Na każdym z nich znajdowały się wielkie napisy. Podszedł do ściany i dotknął jednego ze zwojów — był wykonany ze sztywnej tkaniny. Litery na niej namalowano! Jedynym sposobem na zmianę napisów było ich zmazanie. Jejku! Całkiem jak dawno temu, na Nyjorze, na długo przed powstaniem Królestwa Straumy. Pod zwojami widniał czarny, błyszczący kamień. Ktoś pisał na nim kawałkami kredy. Niezdarnie naszkicowane, kanciaste sylwetki psów przypomniały Jefriemu obrazki, jakie małe dzieci rysowały w przedszkolu.

Nagle przypomniał sobie o wszystkich dzieciach, które zostawili na pokładzie statku oraz na terenie wokół przymusowego lądowiska. Zaledwie kilka dni temu bawił się z nimi w szkole obok Górnego Laboratorium. Ostatni rok był dziwny — nudny, a zarazem pełen przygód. Życie w barakach, gdzie wszystkie rodziny mieszkały razem, należało do bardzo zabawnych, ale dorośli rzadko mieli czas bawić się z dziećmi. Nocami niebo było zupełnie inne niż to, jakie widywali na Straumie.

— Jesteśmy ponad Przestworzami — mówiła Mama. — Tworzymy Boga.

Kiedy po raz pierwszy to powiedziała, śmiała się. Później, kiedy inni o tym mówili, wydawali się coraz bardziej przerażeni. Ostatnie godziny były czystym szaleństwem. Wielokrotnie ćwiczone manewry hibernacyjne wreszcie na coś się przydały. Wszyscy jego przyjaciele spoczywali teraz w tych pojemnikach… Grobową ciszę panującą dotąd w pomieszczeniu przerwał głośny płacz. Nie było jednak nikogo, kto by go wysłuchał, nikogo, kto by mu pomógł.

Po kilku chwilach znów oddał się rozmyślaniom. Jeśli psy nie próbowały otworzyć pojemników, jego przyjaciele powinni być bezpieczni. Gdyby Mama i Tata zdołali wytłumaczyć tym stworzeniom…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ogień nad otchłanią»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ogień nad otchłanią» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ogień nad otchłanią»

Обсуждение, отзывы о книге «Ogień nad otchłanią» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x