Pełna entuzjazmu odpowiedź Duellosa dotarła do „Nieulękłego” po trzydziestu sekundach:
— Wprowadzam korektę kursu, aby zsynchronizować atak.
Znajdujący się nieco dalej „Lewiatan” zareagował chwilę później:
— Dziękuję, sir.
Po upływie kilku minut Geary dostrzegł na wyświetlaczu, jak eskorta pod komendą Tuleva wykonuje zwrot w kierunku nadciągającej floty Syndykatu. Zespół Duellosa korygował kurs i przyspieszał, by umożliwić obu formacjom jednoczesne uderzenie.
Geary próbował sobie wyobrazić, że siedzi na mostku okrętu flagowego wroga i analizuje dostępne opcje. Szybko doszedł do wniosku, że w tym momencie żadna z nich nie jest dobra. Z formacją Tuleva zbliżającą się od czoła i lekko z dołu, ze zgrupowaniem Duellosa nadciągającym od spodu i od tyłu Syndycy mieli dwa wyjścia. Mogli kontynuować natarcie i wpaść prosto w kleszcze obrony Sojuszu albo ominąć jednostki pomocnicze i zawrócić w stronę punktu skoku, tym samym nadziewając się na zgrupowanie centralne.
— Jak postąpiłaby pani na miejscu dowódcy Syndyków? — Geary zwrócił się do kapitan.
Desjani przez chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią.
— To oczywiste, do czego zmierzają.
— Nie zdołają dotrzeć do eskadry pomocniczej. Wysłaliśmy przeciw nim zbyt wielkie siły.
— Jeśli wydano im rozkaz ataku, zaatakują, choćby mieli zginąć. — Wzruszyła ramionami.
Bez sensu, pomyślał. Zupełnie bez sensu. Ale Syndycy nie reagują na nasze manewry. Może jeśli mocniej ich przycisnę, odstąpią od pierwotnych zamiarów?
— Lis Pięć Trzy. Zmienić kurs i prędkość na tyle, by uderzyć na nieprzyjaciela z góry. Lis Pięć Cztery, wszystkie jednostki otrzymują zgodę na opuszczenie szyku i zaatakowanie skupiska uszkodzonych okrętów. Upewnijcie się, że nikt nie przeżyje.
Upłynie sporo czasu, zanim wywołane formacje wykonają rozkazy, ale Geary widział już na wyświetlaczu, jak eskorta Tuleva wchodzi w kontakt z wrogiem. W rzeczywistości miało to miejsce ponad minutę wcześniej. Lis Pięć Pięć zastosował tę samą taktykę, co zgrupowanie centralne podczas pierwszego starcia. Najpierw postawił ogień zaporowy z kartaczy, a następnie odpalił salwę widm. Skupieni na obronie Syndycy nie zareagowali na manewr Duellosa, który wbił się w nich klinem od tyłu. Połączone siły obu zespołów przewyższały liczebnie przeciwnika w skali dwa do jednego. Liczba uszkodzonych jednostek w szeregach Syndyków dodatkowo polepszała statystyki na korzyść Sojuszu.
W tym samym czasie, w którym Tulev rozcinał szyki wroga na czele, a Duellos gromił go szybkim rajdem z przeciwnej strony, Lis Pięć Trzy zaatakował od góry. Gdyby niszczyciele i lekkie krążowniki Sojuszu miały do czynienia z w pełni sprawnymi okrętami nieprzyjaciela, poniosłyby sromotną klęskę. Wróg był jednak tak wycieńczony i rozbity, że praktycznie nie stawiał oporu. Syndycy usiłowali odpowiadać ogniem na ogień, ale działa na ich okrętach, systematycznie niszczonych atakami wielu jednostek, szybko milkły.
Niebawem flota Syndyków poszła w rozsypkę. Geary widział, jak maruderzy, którzy przetrwali atak, na własną rękę zawracają i kierują się wprost na blokujące drogę ucieczki zgrupowanie centralne. Wciąż nie mogąc uwierzyć, że tak łatwo odniósł zwycięstwo, analizował desperackie manewry okrętów wroga. Przechwycenie ich przy użyciu zwartych formacji byłoby trudne, jeśli nie niemożliwe.
— Do wszystkich jednostek, mówi głównodowodzący. Porzucić szyk. Powtarzam, porzucić szyk. Zestrzelić każdego Syndyka!
Mostek znów wypełniły okrzyki radości, ale Geary nie zwracał na nie uwagi, bacznie obserwując ekrany. Mimo że zdawał sobie sprawę, jak bardzo jego ludzie pragną zerwać się ze smyczy, zaskoczył go animusz, z jakim ruszyli w kierunku wroga.
Także „Nieulękły” pod wodzą kapitan Desjani rozpoczął pościg. Geary wychylił się, aby zobaczyć, jaki cel został namierzony przez systemy bojowe. Ciężki krążownik klasy D, który wykonywał pętlę, chcąc ominąć zgrupowanie centralne. Dlaczego nie przyspiesza? — zastanawiał się Geary. Zgodnie z informacjami, jakie znalazłem w archiwach, okręty tej klasy mają o wiele lepsze przyspieszenia. Zerknął na raport z przebiegu bitwy. No tak, został ciężko uszkodzony podczas pierwszego starcia. Zdaje się, że utracił sporo mocy.
Przybliżył obraz, wykorzystując sensory dalekiego zasięgu. Teraz wyraźnie widział szpecące kadłub wrogiej jednostki wyrwy i wgniecenia. Jakiś czas temu ten krążownik o niemal idealnie prostej, smukłej linii kadłuba musiał wyglądać naprawdę pięknie.
Walka z krążownikiem klasy D nie byłaby łatwa, pomyślał Geary. Tyle tylko, że ten już wcześniej dostał porządny łomot.
Zwiększył pole widzenia na wyświetlaczu i sprawdził wektory ruchu najbliższych okrętów Sojuszu. Wszystko wskazywało na to, że w stronę tego samego celu mknęły także pancernik „Awangarda” i krążownik „Nieustraszony”. Skontrolował dane z systemów namierzania obu jednostek, co potwierdziło jego przypuszczenia. Odczytał przewidywane czasy przejęcia.
— Oni dostaną go szybciej — powiedział głośno.
Desjani przytaknęła, wyraźnie zirytowana.
— Mogłabym ich przegonić, ale jeśli zwiększymy prędkość, będziemy mieć kłopoty z celowaniem. Wolę wpakować w ten krążownik salwę jako trzecia, niż zaryzykować, że w ogóle nie trafimy.
Geary raz jeszcze przeniósł wzrok na ekran, na którym wektory ruchu okrętów tworzyły przepiękny, splątany wzór na tle jasno błyszczących gwiazd. Przy takiej skali pola bitwy mógł bez problemu obserwować zmierzające w kierunku celów jednostki Sojuszu.
To już nie jest bitwa, pomyślał. Przy takiej przewadze liczebnej to regularna rzeź.
Wiem, że musimy zniszczyć każdą walczącą jednostkę wroga, ale nie rozumiem, dlaczego w tak beznadziejnej sytuacji Syndycy nie kapitulują. Choć z drugiej strony w systemie centralnym Syndykatu moja sytuacja nie wyglądała lepiej i mimo to nie miałem zamiaru wywieszać białej flagi.
O ironio! — myślał. Gdyby wtedy dowódcy Sojuszu próbowali przebijać się do wrót hipernetu na własną rękę, staliby się ofiarami podobnej masakry.
„Awangarda” dopadła krążownik klasy D jako pierwsza. Odpaliła potężną wiązkę piekielnych lanc i pomknęła dalej, już szukając kolejnego celu. „Nieustraszony” zaatakował jako drugi. Nadlatywał pod innym kątem i wystrzelone z niego pociski trafiły w rufę wrogiej jednostki. Raz po raz wstrząsające jej kadłubem wtórne eksplozje rozerwały dysze i okręt zszedł z kursu, wykonując chaotyczne zwroty. Najwyraźniej załoga utraciła nad nim kontrolę.
— Nasza kolej — mruknęła Desjani. — Stanowisko systemów celowniczych, czy na tym cholernym wraku jest jeszcze coś, w co warto strzelać?
— Na śródokręciu wykrywamy ślady aktywności energetycznej — zameldował po chwili wachtowy.
— Zatem nie jest jeszcze zimnym trupem. — Desjani przyjrzała się danym z jadowitym uśmiechem. — Baterie piekielnych lanc, cel śródokręcie. Otworzyć ogień natychmiast po wejściu w zasięg broni.
Bezwładnie wirująca jednostka, z której w nieregularnych odstępach czasu odpalano miriady kapsuł ratunkowych, stanowiła trudny cel. Mimo to niemal wszystkie piekielne lance wystrzelone z „Nieulękłego” wbiły się dokładnie w jej środek.
— Brak aktywności energetycznej — poinformował wachtowy, gdy tylko rozerwany wrak, nadal plując kapsułami, zniknął z ekranów.
— Nie warto do niego wracać — zdecydowała Desjani. — Nowy cel, ciężki krążownik na kursie zero dwa zero stopni, trzy zero stopni w górę, odległość zero trzy sekundy świetlnej.
Читать дальше