Andrzej Sapkowski - Trylogia o Reynevanie – I Narrenturm

Здесь есть возможность читать онлайн «Andrzej Sapkowski - Trylogia o Reynevanie – I Narrenturm» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Trylogia o Reynevanie – I Narrenturm: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Trylogia o Reynevanie – I Narrenturm»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Koniec świata w Roku Pańskim 1420 nie nastąpił. Nie nastały Dni Kary i Pomsty poprzedzające nadejście Królestwa Bożego. Nie został, choć skończyło się lat tysiąc, z więzienia swego uwolniony Szatan i nie wyszedł, by omamić narody z czterech narożników Ziemi. Nie zginęli wszyscy grzesznicy świata i przeciwnicy Boga od miecza, ognia, głodu, gradu, od kłów bestii, od żądeł skorpionów i jadu węży. Świat nie zginął i nie spłonął. Przynajmniej nie cały.
Ale i tak było wesoło.
Zwłaszcza Reinmarowi z Bielawy, zwanemu także Reynevanem, zielarzowi i uczonemu magowi spokrewnionemu z wieloma możnymi ówczesnego świata. Młodzieniec ten, zakochawszy się w pięknej i obdarzonej temperamentem żonie śląskiego rycerza, przeżywa chwile miłosnych uniesień.
Do czasu, kiedy wypadają drzwi, wdzierają się do komnaty krewniacy zdradzonego małżonka.
I w tym momencie Reynevanowi przestaje być wesoło.
Komentując Reynevanową skłonność do zakochiwania się, Zawisza Czarny, "rycerz bez skazy i zmazy", stwierdził: "Oj, nie umrzesz ty chłopaczku śmiercią naturalną".
Narrenturm jest najnowsza książką mistrza polskiego fantasy, Andrzeja Sapkowskiego. Jest jednocześnie jego najoryginalniejszym dziełem. Zarys fabularny przedstawia się następująco: Mamy rok 1420, w Czechach do władzy doszli husyci, w Polsce szaleje Inkwizycja, przygotowania do "świętej wojny" idą pełną parą, a dla wszelkich przedstawicieli, ukrywanych przed całym światem w obawie o życie, zdolności nadprzyrodzonych ogólna sytuacja nie wygląda zbyt wesoło. Nasz bohater znajduje się w dość nieciekawej sytuacji, jeśli wziąć pod uwagę wszystkie następujące fakty. Reinmar jest absolwentem praskiego uniwersytetu słynnego z powiązań z husytami i praktyk magicznych. Brat bohatera został zabity za prohusyckie poglądy przez tajemniczego demona mordującego innowierców i polującego na samego Reinevana. Na samym końcu należy nadmienić skłonność naszego szlachcica do uganiania się za spódniczkami. Bohater nasz ląduje w samym środku "kotła", który dzieje się na ziemiach polskich, a przy okazji wciąga do niego liczną grupę innych bohaterów, o których należałoby tu wspomnieć. Głównym kompanem Reinmara jest poszukiwany przez inkwizycję sowizdrzał Szarlej, którego przeszłość owiana jest tajemnicą. Później do kompanii dołącza niejaki Samson Miodek, duch sprowadzony do naszego świata i uwięziony w ciele niedorozwiniętego osiłka poprzez nieudany egzorcyzm dokonany przez bohaterów. Dodatkowo, jak było już nadmienione, Reinmar ma dziwną skłonność do częstego zakochiwania się. Adela von Stercza była pierwszą wielką miłością Reinevana. Niestety, wskutek nakrycia ich związku opuściła go, a za samym zainteresowanym zaczęło się uganiać pół Śląska. Drugą z kolei kochanką bohatera została Barbara Bibberstein, córka magnata parająca się poniekąd magią. Podczas podróży po Polsce Reinmarowi pomaga wiele osób. Należy tu z pewnością wymienić słynnego rycerza, który zszedł na "złą drogę", epokową postać w polskiej historii, Zawiszę Czarnego, wyjętych spod prawa grupę szlachciców-rębajłów, a także ostatnich żyjących przedstawicieli chylącego się ku upadkowi i wypieranemu z naszego świata przez cywilizację kultu magicznego. Oj, ma ten nasz bohater nie lada problemy. W końcu i on przekona się jak ważna jest walka o to, w co się wierzy i ile to znaczy dla innych (czyli nic).
Po głębszym zastanowieniu się odkrywamy pewną przewrotność, a mianowicie: choć sama książka jest książką niewątpliwie humorystyczną, refleksja, którą nasuwa, jest zupełnie przygnębiająca. Wiara nic nie znaczy. Nie chodzi tu jednakże o wiarę w Boga, lecz o wiarę w ludzi. Każdy bierze, co potrzebuje i dąży do tego z całych sił. W takich warunkach nie ma miejsca dla niewinnego idealisty o szczytnych celach i wielkich marzeniach. Książka wbrew moim oczekiwaniom okazała się, choć trzeba to było "wyczaić", dużo mroczniejsza niż się zapowiadała. Miast wesołej komedyjki, której oczekiwałem, otrzymałem książkę, która bo dogłębniejszym zbadaniu zachwiała wszelkimi podstawami moralnymi w moim skromnym życiu. Czytając tę książkę, a przede wszystkim myśląc o tym, co się czyta, z każdą stroną coraz bardziej traci się wiarę w ludzi, podstawy moralne kościoła i świadomość, co jest rzeczywiście dobre, a co złe. Ta książka wywraca przeciętny punkt widzenia do góry nogami. Jednakże, żeby dojść do owych subtelnych wniosków, czytając książkę trzeba myśleć. Przykro mi, wielbiciele "Conana" i innych hackslash'ów, ale ta książka chyba nie jest dla Was.
Dochodzimy tu do interesującego zagadnienia. Mianowicie, należy sobie zadać pytanie, dla kogo jest właściwie ta książka, a dla kogo nie. Osobiście uważam, że spodoba się ona wielbicielom systemu RPG "Dzikie Pola", gdyż utrzymana jest w tym samym klimacie. Ni to komedia, ni to zwyczajna "przygodówka", a do horroru też jej jeszcze brakuje. Właściwie to nie można w ogóle powiedzieć nic więcej o gatunku, oprócz tego, że nosi znamiona "historycznego fantasy".
Następną grupą osób, dla której przeznaczona jest ta książka, są ludzie wierzący w magię. W tej książce nie ma znanych z innych dzieł latających kul ognia ani błyskawic strzelających z rąk. Jest tu natomiast przedstawiona subtelna i skomplikowana sztuka opierająca się na wykorzystywaniu mocy przyrody bądź sił nieczystych. Odkryjemy tu ewidentne przykłady Magii Wysokiej (wymagającej skomplikowanych obrzędów), jak także magii naturalnej (napary lub sztuczka ze znajdowaniem drogi). Znajdują się tu również motywy ludowe (Reinmar lecący na sabat na Łysej Górze na latającej ławie), a także nawiązania do znanych historii (dziewczyna zbierająca pokrzywy na cmentarzu). Cała magia jest jednak skrzętnie skrywana przed całym światem, gdyż Kościół i Inkwizycja bezlitośnie karzą wszystkie osoby parające się "sztuką zakazaną".
Teraz pytanie, dla kogo ta książka nie jest (oprócz wcześniej wymienionych wielbicieli hackslash). Z pewnością książką zawiedzeni będą fanatyczni wielbiciele sagi o wiedźminie (podkreślam "fanatyczni", gdyż ja sam książki o wiedźminie bardzo lubię), dla których twórczość naszego AS'a ogranicza się tylko do tej jednej postaci. Książka nie będzie także odpowiadała tym, którzy sięgną po nią jako po kolejną powieść, czytaną ot tak dla rozluźnienia. Narrenturm wymaga zastanowienia i trochę inicjatywy, by chociażby zrozumieć znaczenie przytoczonych w wielu miejscach łacińskich cytatów, bez znajomości których książka niezwykle ubożeje. Trzeba też pamiętać, iż jest to fantasy osadzone w warunkach historycznych, tak więc osoby oczekujące wielkich bohaterów zabijających na raz tuzin żołnierzy, czy magów burzących mury jednym skinieniem ręki będą zawiedzeni. Co innego wzywanie demonów, zielarstwo, fechtunek, a co innego siekanina.
Pada Narrenturm, Wieża Błaznów, a wraz z nią spada w dół błazen. Tym błaznem jesteś ty…

Trylogia o Reynevanie – I Narrenturm — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Trylogia o Reynevanie – I Narrenturm», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Uderzył konia piętą w słabiznę, w cwale zawadził i obalił niosącego kosz piekarza, chleby, buły i rogale gradem poleciały w błoto, w które za chwilę wgniotły je podkowy koni Sterczów. Reynevan nie obejrzał się nawet, bardziej niż to, co za nim, interesowało go, co przed nim, a przed nim rósł w oczach wózek z piętrzącym się wysoko chrustem. Wózek tarasował niemal całą uliczkę, a w miejscu, którego nie tarasował, kucała grupka półnagich dzieci, zajętych wygrzebywaniem z gnoju czegoś niezwykle interesującego.

– Mamy cię, Bielau! – zaryczał z tyłu Wolfher Sterczą, też widząc, co na drodze.

Koń rwał tak, że nie było mowy o wstrzymaniu go. Reynevan przywarł do grzywy i zamknął oczy. Dzięki temu nie widział, jak półnagie dzieciaki rozprysnęły się z szybkością i gracją szczurów. Nie obejrzał się, nie widział więc również, jak ciągnący wózek z chrustem chłop w baranicy obrócił się, ogłupiały nieco, obracając zarazem dyszel i wózek. Nie widział też tego, jak na obrócony wózek wpadli Sterczowie. Ani tego, jak Jencz Knobelsdorf wyfrunął z siodła i zmiótł sobą połowę wiezionego na wózku chrustu.

Reynevan przecwałował Świętojańską, między ratuszem a domem burmistrza, w pełnym pędzie wpadł na ogromny oleśnicki rynek. Problem polegał na tym, że rynek, choć ogromny, roił się od ludzi. I rozpętało się pandemonium. Biorąc kierunek na południową pierzeję i widoczny nad nią pękaty czworobok wieży nad Bramą Oławską, Reynevan galopował wśród ludzi, koni, wołów, świń, wozów i straganów, zostawiając za sobą pobojowisko. Ludzie wrzeszczeli, wyli i klęli, bydło ryczało, nierogacizna kwiczała, przewracały się kramy i ławki, z których gradem leciały dokoła najrozmaitsze przedmioty -garnki, miski, cebry, motyki, ożogi, rybackie więcierze, owcze skóry, filcowe czapki, lipowe łyżki, łojowe świece, łapcie z łyka i gliniane kogutki z gwizdawką. Deszczem sypały się też wokół produkty spożywcze – jaja, sery, wypieki, groch, kasza, marchew, rzepa, cebula, nawet żywe raki. Latało w obłokach pierza i darło się na różne głosy najrozmaitsze ptactwo. Wciąż siedzący na karku Reynevana Sterczowie dopełniali dzieła zniszczenia.

Spłoszony przelatującą mu tuż przed nosem gęsią koń Reynevana szarpnął się i wpadł na stragan z rybami, druzgocząc skrzynki i wywalając beczki. Rozsierdzony rybak z rozmachem walnął kaszorkiem, chybiając Reynevana, ale trafiając w zad konia. Koń zarżał i rzucił się w bok, przewracając przenośny kram z nićmi i tasiemkami, przez kilka sekund tańczył w miejscu, taplając się w srebrzystej i śmierdzącej masie płoci, leszczy i karasi, pomieszanych z feerią kolorowych szpulek. Reynevan nie spadł jedynie cudem. Kątem oka dostrzegł, jak handlarka nici biegnie ku niemu z wielkim toporem, Bóg jeden tylko wie, do czego służącym w nicianym handlu. Wypluł przyklejone do warg gęsie pierze, opanował konia i pogalopował w uliczkę Rzeźniczą, skąd, jak wiedział, do Bramy Oławskiej było już tuż-tuż.

– Jaja ci urwę, Bielawa! – ryczał z tyłu Wolfher Sterczą. – Urwę i do gardzieli wtłoczę!

– Całuj mnie w rzyć!

Ścigających było już tylko czterech – Rotkircha ściągnęli z konia i turbowali właśnie rozjuszeni rynkowi przekupnie.

Reynevan pomknął jak strzała szpalerem wiszących za nogi tusz. Rzeźnicy uskakiwali w popłochu, ale i tak obalił jednego, niosącego na ramieniu wielki wołowy udziec. Obalony runął wraz z udźcem pod kopyta konia Witticha, koń spłoszył się i stanął dęba, z tyłu wpadł na niego koń Wolfhera. Wittich zleciał z kulbaki wprost na rzeźniczą ladę, nosem w wątroby, płucka i cynadry, z góry spadł na niego Wolfher. Stopa uwięzła mu w strzemieniu, nim się wyzwolił, rozwalił sobą sporą część jatek i po uszy utytłał w błocie i jusze.

Reynevan szybko i w ostatniej chwili schylił się na koński kark, mieszcząc się tym samym pod drewnianym szyldem z wymalowanym łbem prosiaka. Następujący mu na pięty Dieter Haxt nie zdążył się schylić. Decha z konterfektem radośnie uśmiechniętej świnki walnęła go w czoło, aż się rozległo. Dieter wyleciał z kulbaki, runął na kupę odpadków, płosząc koty. Reynevan obejrzał się. Ścigał go już tylko Nikłaś.

W pełnym galopie wypadł z zaułka rzeźników na placyk, na którym pracowali garbarze. A gdy wprost przed nosem wyrósł mu nagle obwieszony mokrymi skórami stelaż, poderwał konia i zmusił go do skoku. Koń skoczył. A Reynevan nie spadł. Znowu cudem.

Nikłaś nie miał tyle szczęścia. Jego koń wrył się przed stelażem i staranował go, ślizgając się w błocie, skrawkach mięsa i tłustych ochłapach. Najmłodszy Sterczą fiknął przez koński łeb. Bardzo, ale to bardzo pechowo. Pachwiną i brzuchem wprost na pozostawioną przez garbarzy kosę do mizdrowania.

Początkowo Nikłaś w ogóle nie pojął tego, co się stało. Zerwał się z ziemi, dopadł konia, dopiero gdy wierzchowiec zachrapał i odstąpił, ugięły się pod nim i złamały kolana. Nadal niezbyt wiedząc, co się dzieje, najmłodszy Sterczą pojechał po błocie za cofającym się i chrapiącym panicznie koniem. Wreszcie puścił wodze i spróbował wstać. Zorientował się, że coś jest nie tak, spojrzał na swój brzuch. I zakrzyczał.

Klęczał pośród szybko rosnącej kałuży krwi.

Nadjechał Dieter Haxt, wstrzymał konia, zeskoczył z siodła. To samo zrobili po chwili Wolfher i Wittich Sterczowie.

Nikłaś usiadł ciężko. Spojrzał znowu na swój brzuch. Krzyknął, a potem rozpłakał się. Oczy zaczęły zachodzić mu mgłą – Chlustająca z niego krew mieszała się z krwią zarżniętych tu rankiem wołów i wieprzy.

– Nikłaaaaś!

Nikłaś Sterczą zakaszlał, zachłysnął się. I umarł.

– Już nie żyjesz, Reynevanie Bielau! – zaryczał w kierunku bramy blady z wściekłości Wolfher Sterczą. – Dopadnę cię, zabiję, zniszczę, wygubię wraz z całym twym żmijowym rodem! Wraz z całym twym żmijowym rodem, słyszysz?

Reynevan nie słyszał. Wśród łomotu podków o dyle mostu wyjeżdżał właśnie z Oleśnicy i walił na południe, wprost na wrocławski trakt.

Rozdział drugi

w którym czytelnik dowiaduje się o Reynevanie jeszcze więcej, a to z rozmów, jakie o nim wiodą różni ludzie, tak życzliwi, jak i wprost przeciwnie. W tym czasie sam Reynevan błąka się po pod-oleśnickich lasach. Opisu tego błąkania autor czytelnikowi skąpi, toteż czytelnik, nolens volens, musi sam je sobie wyobrazić.

– Siadajcie, siadajcie za stół, panowie – zaprosił rajców Bartłomiej Sachs, burmistrz Oleśnicy. – Co kazać podać? Z win, szczerze rzekłszy, nie mam niczego, czym bym mógł zaimponować. Lecz piwo, oho, dziś mi wprost ze Świdnicy dowieziono, przedni leżak, pierwszego waru, z głębokiej zimnej piwniczki.

– Piwa tedy, piwa, panie Bartłomieju – zatarł dłonie Jan Hofrichter, jeden z bogatszych kupców miasta. – Nasz to trunek, piwo, winem niechaj szlachta i różni pankowie trzewia sobie kwaszą… Z przeproszeniem waszej wielebności…

– Nic to – uśmiechnął się ksiądz Jakub von Gall, proboszcz od świętego Jana Ewangelisty. – Jam już nie szlachcic, jam pleban. A pleban, jak z samej nazwy zgadniesz, zawżdy z ludem, tedy i mnie piwem gardzić nie przystoi. A napić się mogę, bo nieszpór odprawiony.

Siedli za stołem, w wielkiej, niskiej, surowo bielonej ratuszowej sali, zwykłym miejscu obrad magistratu. Burmistrz na swym zwykłym krześle, plecami do komina, ksiądz Gall obok, twarzą ku oknu. Naprzeciw siadł Hofrichter, obok niego Łukasz Frydman, wzięty i majętny złotnik, w swym modnie watowanym wamsie i aksamitnym rondlecie na ufryzowanej głowie wyglądający iście jak szlachcic. Burmistrz odchrząknął, nie czekając na służbę z piwem, rozpoczął.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Trylogia o Reynevanie – I Narrenturm»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Trylogia o Reynevanie – I Narrenturm» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Andrzej Sapkowski - La Dama del Lago
Andrzej Sapkowski
Andrzej Sapkowski - Narrenturm
Andrzej Sapkowski
Andrzej Sapkowski - La torre de la golondrina
Andrzej Sapkowski
Andrzej Sapkowski - Żmija
Andrzej Sapkowski
Andrzej Sapkowski - Blood of Elves
Andrzej Sapkowski
Andrzej Sapkowski - Krew Elfów
Andrzej Sapkowski
Andrzej Sapkowski - Ostatnie życzenie
Andrzej Sapkowski
Andrzej Sapkowski - Miecz przeznaczenia
Andrzej Sapkowski
Andrzej Sapkowski - Czas pogardy
Andrzej Sapkowski
Andrzej Sapkowski - Chrzest ognia
Andrzej Sapkowski
Отзывы о книге «Trylogia o Reynevanie – I Narrenturm»

Обсуждение, отзывы о книге «Trylogia o Reynevanie – I Narrenturm» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x