Andrzej Sapkowski - Trylogia o Reynevanie – II Boży Bojownicy

Здесь есть возможность читать онлайн «Andrzej Sapkowski - Trylogia o Reynevanie – II Boży Bojownicy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Trylogia o Reynevanie – II Boży Bojownicy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Trylogia o Reynevanie – II Boży Bojownicy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Rok nastał Pański 1427. Pamiętacie co przyniósł? Wiosną wonczas, ogłosił papież Marcin V bullę Salvatoris omnium, w której konieczność kolejnej krucjaty przeciw Czechom kacerzom proklamował. W miejsce Orsiniego, który leciwy był i haniebnie nieudolny, obwołał papa Marcin kardynałem i legatem Henryka Beauforta. Beaufort aktywnie bardzo sprawy się ujął. Wnet krucjatę postanowiono, która mieczem i ogniem husyckich apostatów pokarać miała.
Gorące, skwarne było lato roku 1427. A co, pytacie na to Boży bojownicy? Cóż, kontynuują oni swoją misję. Po rejzach ich oddziałów pozostają jeno zgliszcza i trupy. Reynevan, medyk z wykształcenia i powołania, bierze udział w krwawych bitwach. Jest wielokrotnie brany w niewolę, ale ze wszystkich opresji wychodzi cało. Z zadziwiającą gorliwością nastają na niego wszyscy: i Inkwizycja, i złowrogi Pomurnik, i pospolici raubritterzy, których nikt nie przekona, że Reynevan nie miał nic wspólnego z napadem na wiozącego znaczną sumę pieniędzy poborcę podatków. A także wyjątkowo nań zawzięty Jan von Biberstein, pan na zamku Stolz, obwiniający Reynevana o zniewolenie jego córki. Pan Jan obiecuje, że napcha gwałciciela prochem i wystrzeli w powietrze. U boku Bożych bojowników Reynevan walczy za prawdziwą wiarę, mści się za doznane krzywdy, i odnajduje wreszcie miłość swego życia.

Trylogia o Reynevanie – II Boży Bojownicy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Trylogia o Reynevanie – II Boży Bojownicy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Słysząc język polski, przechodzący prażanin splunął na ziemię. – Oj, nie lubią czegoś nas oni, nie lubią – zauważył, zaciągając śmiesznie, Jerzy Skirmunt herbu Odrowąż. Czemuż to? Ot, dziwność. – A pies z nimi tańcował – Żyrowski wypiął w stronę ulicy pierś ozdobioną srebrnymi podkowami Czewoi. Jak

każdy Polak, wyznawał bezsensowny pogląd, że jako herbowy, choć totalny gołodupiec, równy jest w Czechach Rożmberkom, Kolovratom, Szternberkom i wszystkim innym możnym rodom razem wziętym. – Może i tańcował – zgodził się Skirmunt. – No tak i dziwność, kochanieńki. – Dziwi tych ludzi – Radim Tvrdik miał głos spokojny, ale Reynevan znał go zbyt dobrze. – Dziwi ludzi widok rycerskich i bojowych panów weselących się niefrasobliwie za karczemnym stołem. W tych dniach. Teraz, gdy czas taki… Urwał, zgodnie ze zwyczajem. Ale Polacy nie mieli zwyczaju przestrzegać zwyczajów. – Gdy czas taki – zarechotał Żyrowski – że idą na was krzyżowcy, hę? Że idą z wielką potencją, że niosą miecz i ogień, że ziemię i wodę za sobą zostawiają? Że tylko patrzeć, jak… – Cichaj – przerwał mu Adam Wejdnar. – Wam zaś, panie Czechu, tak odpowiem: nietrafiona waści reprymenda. Bo na Nowym Mieście i owszem, pustawo teraz, wyludniło się. Bo gdy nastały, jakeście to powiedzieć raczyli, te dni, nowomiejscy kupą pociągnęli za Prokopem Gołym na kraju obronę. Tedy gdyby mi jaki nowomiejski przymawiał, tobym zmilczał. Ale stąd, ze Starego Miasta, nie poszedł zgoła nikt. Przyganiał tedy kocioł garnkowi, ot co. – Potęga – powtórzył Żyrowski – idzie od zachodu, cała Europa! Nie ostać się wam tym razem. Będzie wam koniec, przyszła na was kryska. – Na nas – powtórzył z przekąsem Reynevan. – A na was nie? – Na nas też – odrzekł ponuro Wejdnar, gestem uciszając Żyrowskiego. – Na nas też. Niestety. Kiepskośmy, wychodzi, stronę w tym konflikcie wybrali. Było słuchać, co gadał biskup Łaskarz. – Ano – westchnął Jan Kuropatwa – było i mnie słuchać Zbyszka Oleśnickiego. A ninie tkwimy tu jak bydło w rzeźni, a rzeźnika tylko patrzeć. Zmierza ku nam, przypominam panom, wyprawa krzyżowa, jakiej świat nie

widział. Osiemdziesięciotysięczna armia. Kurfirsty, hercogi, falcgrafy, Bawarczyki, Sasy, naród zbrojny ze Szwabii, z Turyngii, z miast Hanzy, do tego cały pilzneński landfryd, ba, nawet zamorskie jakieś cudaki. Przeszli granicę początkiem lipca, obiegli Strzybro, które wnet padnie, może już padło. A jak daleko" ze Strzybra do nas? Z okładem mil dwadzieścia. To sobie skalkulujcie. Do pięciu dni tu będą. Dziś mamy poniedziałek. W piątek, wspomnicie me słowa, zobaczymy ich krzyże pod Pragą. – Nie powstrzyma ich Prokop, pobiją go w polu. Nie dostoi im. Zbyt liczni. – Madianici i Amalekici, gdy najechali Gilead – rzekł Radim Tvrdik – byli liczni jak szarańcza, wielbłądów ich było jak piasku nad brzegiem morskim. A Gedeon na czele trzystu zaledwie wojów pobił ich i rozpędził. Bo walczył w imię Pana Zastępów, z Jego imieniem na ustach. – Tak, tak, a jakże. A szewczyk Skuba pokonał wawelskiego smoka. Nie mieszajcie, miłościwy, bajek z rzeczywistością. – Doświadczenie uczy – dodał z kwaśnym uśmiechem Wejdnar – że Pan, jeśli w ogóle staje, to raczej po stronie silniejszych zastępów. – Nie powstrzyma krzyżowców Prokop – powtórzył w zamyśleniu Żyrowski – Ha, tym razem, panie Czechu, nawet sam Żiżka by was nie ocalił. – Nie ma Prokop szans! – parsknął Kuropatwa. O każdy zakład idę. Za wielka ciągnie siła. Są z krucjatą rycerze z Jorgenschildu, zakonu Tarczy Świętego Jerzego, kwiat europejskiego rycerstwa. A legat papieski wiedzie pono setki łuczników angielskich. Słyszałeś, Czechu, o angielskich łucznikach? Mają łuki długie na chłopa, biją z nich na pięćset kroków, z takiegoż dystansu dziurawią blachy, przeszywają kolczugi niby lniane koszule. Ho, ho! Taki łucznik zdoła… – A zdoła – przerwał spokojnie Tvrdik – taki łucznik ustać na nogach, gdy weźmie po łbie cepem? Przychodzili tu do nas już różni zdolni, przychodził wszelakiej maści kwiat rycerstwa, ale jak do tej pory nie zdarzył się nikt, czyj łeb by się czeskiemu cepowi oparł. Nie pójdziecie to

o taki zakład, panie Polak? Ja, baczcie, twierdzę, że gdy dostanie zamorski Angielczyk cepem w, ciemię, to już nie napnie po raz wtóry zamorski Angielczyk cięciwy, bo będzie zamorski Angielczyk zamorskim nieboszczykiem. Pokaże się co innego, wygrana przy was. O co się założymy? – Czapkami was nakryją.

– Już próbowali – zauważył Reynevan. – Rok temu. W niedzielę po świętym Wicie. Pod Usti. Przecież byłeś pod Usti, panie Adamie. – Fakt – przyznał Wielkopolanin. – Byłem. Wszyscy byliśmy. I ty tam byłeś, Reynevan. Nie zapomniałeś? – Nie. Nie zapomniałem.

Słońce prażyło potwornie, z nieba lał się żar. Nie było nic widać. Wzbita kopytami koni atakującego rycerstwa chmura kurzu zmieszała się z gęstym prochowym dymem, jaki po salwie okrył cały zewnętrzny kwadrat wagenburga. Nad ryk walczących i kwik koni wzbiły się nagle trzask łamanego drewna i krzyki triumfu. Reynevan zobaczył, jak z dymu sypnęli się uciekający. – Przedarli się – westchnął głośno Dziwisz Borzek z Miletinka. – Rozerwali wozy… Hynek z Kolsztejna zaklął. Rohacz z Dube usiłował opanować pochrapującego konia. Prokop Goły miał twarz jak z kamienia. Zygmunt Korybutowicz był bardzo blady. Z dymu runęła z wrzaskiem pancerna jazda, żelazni panowie dopadli uciekających husytów, obalali końmi, rąbali i siekli tych, którzy nie zdołali schronić się za wewnętrzny czworobok wozów. W wyłom walili następni ciężkozbrojni, tłumem. I w ten zbity i stłoczony w wyłomie tłum, prosto w pyski koni, prosto w twarze jeźdźców bluzgnęły nagle ogniem i ołowiem hufhice i taraśnice, zagrzechotały hakownice, huknęły piszczały, gęstą ulewą sypnęły się bełty z kusz. Runęli jeźdźcy z siodeł, runęły konie, runęli ludzie wraz z końmi, jazda skotłowała się i skłębiła, w kłębowisko poszła druga salwa, z jeszcze bardziej morderczym efektem. Do spowitych dymem wozów wewnętrznego czworoboku dopadli tylko nieliczni pancerni, tych od razu załatwiono halabardami i cepami. Zaraz po tym Czesi z dzikim wrzaskiem wypadli zza wozów, gwałtownym kontratakiem zaskakując Niemców i w okamgnieniu wytłaczając ich poza wyłom. Wyłom natychmiast zatarasowano wozami, wozy obsadzono kusznikami i cepnikami. Zagrzmiały znowu hufhice, zadymiły lufy hakownic. Zalśniła oślepiającym złotym refleksem wzniesiona nad wozowym szańcem monstrancja, błysnął bielą sztandar z Kielichem. Ktoś jsti bozi bojovnict A zdkona jeho! Prosteź od Boha pomoci A doufejte w neho! Śpiew huczał, potężniał i triumfalnie niósł się ponad wagenburgiem. Kurz opadał za cofającą się pancerną jazdą. Rohacz z Dube, już wiedząc, obrócił się ku czekającym w szyku konnym husytom, uniósł buzdygan. To samo uczynił po chwili w stronę jazdy polskiej Dobko Puchała. Konnych Morawian postawił w gotowość gest Jana Tovaczovskiego. Hynek z Kolsztejna zatrzasnął zasłonę hełmu. Z pola słychać było krzyki saskich dowódców, nawołujących pancernych do kolejnej szarży na wozy. Ale pancerni cofali się, zawracali konie. – Uciekaaają! Niemce uciekaaają!

– Hyr na nich!

Prokop Goły odetchnął, uniósł głowę.

– Teraz… – sapnął ciężko. – Teraz to ich dupy są już nasze.

Reynevan porzucił towarzystwo Polaków i Radima Tvrdika dość niespodziewanie – po prostu nagle wstał, pożegnał się i odszedł. Krótkim znaczącym spojrzeniem zasygnalizował Tvrdikowi powód swego zachowania. Czarownik mrugnął. Zrozumiał. Okolica znowu zaśmierdziała krwią. Pewnie, pomyślał Reynevan, zalatuje od niedalekich jatek, od Kojców i od Frymarku Mięsnego. Ale może nie? Może to inna krew?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Trylogia o Reynevanie – II Boży Bojownicy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Trylogia o Reynevanie – II Boży Bojownicy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Andrzej Sapkowski - Sezon burz
Andrzej Sapkowski
Andrzej Sapkowski - La Dama del Lago
Andrzej Sapkowski
Andrzej Sapkowski - La torre de la golondrina
Andrzej Sapkowski
Andrzej Sapkowski - Żmija
Andrzej Sapkowski
Andrzej Sapkowski - Blood of Elves
Andrzej Sapkowski
Andrzej Sapkowski - Krew Elfów
Andrzej Sapkowski
Andrzej Sapkowski - Ostatnie życzenie
Andrzej Sapkowski
Andrzej Sapkowski - Miecz przeznaczenia
Andrzej Sapkowski
Andrzej Sapkowski - Czas pogardy
Andrzej Sapkowski
Andrzej Sapkowski - Chrzest ognia
Andrzej Sapkowski
Отзывы о книге «Trylogia o Reynevanie – II Boży Bojownicy»

Обсуждение, отзывы о книге «Trylogia o Reynevanie – II Boży Bojownicy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x