Patricia McKillip - Harfista na wietrze

Здесь есть возможность читать онлайн «Patricia McKillip - Harfista na wietrze» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2000, ISBN: 2000, Издательство: MAG, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Harfista na wietrze: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Harfista na wietrze»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Mistrz zagadek Morgan nadal nie zna celu, dla którego żyje ani znaczenia gwiazdek, widniejących na jego czole. Królestwo drży w posadach, pustoszą je hordy tajemniczych zmiennokształtnych, którzy wydali wojnę rodzajowi ludzkiemu. Wobec zupełnej bierności Najwyższego, Morgan zmuszony jest wziąć na siebie odpowiedzialność za cały świat.
Nominowana do nagrody Hugo w 1980.

Harfista na wietrze — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Harfista na wietrze», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Jaki mały dom — powiedziała zdziwiona. Morgon kiwnął głową.

— Mniejszy, niż go zapamiętałem… — Gardło miał wyschnięte, ściśnięte. W jednym z okien izby ujrzał cień przesuwający się na tle płonącej świecy. Zastanowiło go, któż to siedzi w domu sam do tak późnej nocy? I nagle poczuł zapach wilgotnej ziemi, po czym niespodziewanie oplatały go korzenie; wspomnienie za wspomnieniem wypuszczały pędy i wici, którymi rozpływało się po nim prawo ziemi, aż w końcu nadeszła taka chwila, że na ułamek sekundy przestał czuć własne ciało, a jego umysł rozgałęził się korzeniami Hed na na całą wyspę.

Zaparło mu dech w piersiach. Zatrzymał się. Cień w oknie znowu się poruszył. Ktoś, zasłaniając ciałem światło, patrzył w noc; był wielki, szeroki w barach, bez twarzy. Nagle odwrócił się i pobiegł przez izbę. Jego cień przemykał przez kolejne okna. Drzwi Akren otworzyły się z hukiem; szczeknął pies. Morgon usłyszał kroki. Przecięły podwórzec i zatrzymały się w ukośnym cieniu rzucanym przez dach.

— Morgon? — Głos zabrzmiał w nieruchomym powietrzu trochę niepewnie. — Morgon! — Okrzyk ten poniósł się echem po polach, rozszczekały się zbudzone psy.

Eliard był przy Morgonie, zanim ten zdążył się poruszyć. Z tymi włosami koloru masła, potężnymi barami i oświetlaną przez księżyc twarzą do złudzenia przypominał ojca. Porwał brata w objęcia, ścisnął, pozbawiając niemal tchu, i jął walić pięściami w jego plecy.

— Nie spieszno ci było wracać do domu — wyszlochał. Płakał.

Morgona też piekły powieki. Chciał coś powiedzieć, ale słowa więzły w wyschniętej krtani. Oparł głowę na potężnym barku Eliarda.

— Uspokoisz się, ty wielka góro? — wyszeptał. Eliard odsunął brata od siebie na długość wyciągniętych ramion i zaczął nim potrząsać.

— Poczułem przed chwilą twój umysł w swoim, tak jak to odbierałem w snach, kiedy przebywałeś pod tamtą górą. — Łzy płynęły mu po policzkach. — Morgonie, tak mi przykro, tak mi przykro, tak przykro…

— Eliardzie…

— Wiedziałem, że masz kłopoty, ale nic nie zrobiłem… nie wiedziałem, co czynić… a potem umarłeś i przeszło na mnie ziemwładztwo. Teraz wracasz, a wszystko, co miałeś, należy teraz do mnie. Morgonie, przysięgam, że gdyby istniał jakiś sposób, zwróciłbym ci ziemwładztwo… — Urwał, bo w tym momencie Morgon ścisnął go mocno za ramiona.

— Więcej mi o tym nie wspominaj. Nigdy. — Eliard patrzył na Morgona oniemiały, a temu wydało się nagle, że ściska w dłoniach całą siłę i niewinność Hed. — Jesteś tu u siebie. I potrzebowałem cię tutaj, żebyś zajął się Hed. Potrzebowałem bardziej niż czegokolwiek.

— Ależ Morgonie… ty też jesteś tu u siebie. To twój dom, wróciłeś do domu…

— Tak. Ale przed świtaniem znowu go opuszczę.

— Nie! — Eliard ponownie chwycił Morgona za ramiona. — Nie wiem, przed czym uciekasz, ale nie dam ci znowu odejść. Zostajesz tutaj; będziemy walczyli w twojej obronie widłami, zębami bron. Wynajmę armię…

— Eliardzie…

— Cicho! Masz w rękach siłę imadła, ale nie uda ci się już wrzucić mnie w róże Tristan. Zostajesz tu, gdzie twoje miejsce.

— Przestań się wydzierać, Eliardzie! — Morgon potrząsnął bratem, zmuszając go do zamilknięcia.

I w tym momencie, pośród radosnych okrzyków i ujadania, dopadła do nich Tristan z psami. Rzuciła się w pełnym biegu na Morgona, objęła go kurczowo za szyję i wtuliła twarz w jego piersi. Obsypał siostrę pocałunkami, a potem odsunął od siebie i ujął jej twarz w obie dłonie. Ledwie ją poznawał. Coś w jego minie sprawiło, że zmarkotniała; zarzuciła mu znowu ramiona na szyję. Nagle zauważyła Raederle i podskoczyła do niej, a Morgona opadły psy. W oknach odległych chat zaczęły zapalać się światła. Morgona ogarnęła na chwilę panika. Potem po prostu zastygł jak nieruchoma wstęga gościńca pod jego nogami, jak nasączone blaskiem księżyca powietrze. Psy odskoczyły; Tristan i Raederle przerwały rozmowę i spojrzały na niego. Eliard oniemiał, zafascynowany nieruchomością brata.

— Stało się coś? — wykrztusił po chwili, odzyskując głos. Morgon drgnął, podszedł i położył mu dłonie na ramionach.

— Owszem — powiedział. — Rozmawiając tu z wami na drodze, Eliardzie, narażam was na wielkie niebezpieczeństwo. Wejdźmy wreszcie do domu.

— Naturalnie — mruknął Eliard, ale zamiast ruszyć z miejsca, przeniósł wzrok z Morgona na Raederle. W ciemnościach widać było tylko niewyraźny zarys jej twarzy i wysadzane klejnotami spinki połyskujące we włosach. Przełknął z trudem ślinę, kiedy się do niego uśmiechnęła. — Raederle z An? — spytał niepewnie.

Skinęła głową.

— Tak. — Wyciągnęła rękę i Eliard ujął ją lekko, tak jakby była ze szkła i ściśnięta silniej mogła się rozkruszyć. Odebrało mu mowę.

— Płynęliśmy razem z Raederle do Isig i z powrotem, szukając Morgona — powiedziała z dumą Tristan. — Gdzieś ty był? Skąd… — Głos dziwnie jej nagle zadrżał. — Skąd przypłynąłeś?

— Z Anuin — odparł Morgon. Zauważył w ciemnych oczach siostry iskierkę niepewności i odczytał jej myśli. — Wejdźmy do domu — powtórzył znużonym tonem. — Tam porozmawiamy.

Tristan wzięła go za rękę i w milczeniu ruszyli do Akren.

Kiedy znaleźli się w środku, Tristan skręciła do kuchni, żeby przygotować jakiś posiłek, a Eliard zapalił pochodnie i uprzątnął z ław końską uprząż, żeby było gdzie usiąść.

Potem stanął nad Morgonem i postukując czubkiem buta w ławę, patrzył w zamyśleniu na brata.

— Wytłumacz mi wszystko tak, żebym zrozumiał — odezwał się nagle. — Dlaczego nie możesz zostać? Gdzie ci tak teraz pilno?

— Nie wiem. Nigdzie. Wszędzie, byle nie tam, gdzie akurat jestem. Pozostawanie w bezruchu to śmierć.

Eliard kopnął ławę z taką siłą, że odłupał od niej sporą drzazgę.

— Dlaczego?! — wybuchnął.

Morgon zakrył dłońmi twarz.

— Próbuję się dowiedzieć — mruknął. — Znaleźć rozwiązanie nierozwiązanego… — Urwał na widok wyrazu twarzy Eliarda. — Wiem. Gdybym został wtedy w domu, zamiast wyprawiać się do Caithnard, to nie siedziałbym teraz tutaj w środku nocy, nie pragnął opóźnić świtu i nie bał się ci wyznać, jaki ładunek przywiozłem ze sobą na Hed.

Eliard usiadł powoli, mrugając powiekami.

— O czym mówicie? — Do izby weszła Tristan, niosąc wielką tacę z kuflami, dzbanem piwa, dzbanem mleka, świeżym chlebem, owocami, zimnymi resztkami pieczonej gęsi, masłem i serem. Postawiła ją na stole. Morgon przesunął się, robiąc jej miejsce; usiadła obok niego i rozlała piwo do kufli. Jeden podała Raederle, która niepewnie skosztowała napitku. Morgon obserwował siostrę spod oka; zauważył, że twarz jej wyszczuplała, rysy się wyostrzyły.

Tristan, marszcząc brwi, wpatrywała się w wieniec piany na piwie, czekając, aż ten opadnie i będzie można dopełnić kufel. Zerknęła przelotnie na brata i zaraz spuściła wzrok.

— Znalazłem Detha w Anuin — powiedział cicho Morgon. — Nie zabiłem go.

Tristan odetchnęła bezgłośnie, oparła dzban z piwem na kolanie, kufel na drugim i wreszcie spojrzała otwarcie na Morgona.

— Bałam się zapytać.

Dotknął palcami jej policzka; opuszczając rękę, zauważył, że Tristan sunie wzrokiem za bliznami vesty na jego dłoni. Eliard poprawił się na ławie.

— To nie moja sprawa — zaczął przyciszonym głosem. — Ale tropiłeś go przecież przez całe królestwo. — Na jego twarzy malowała się nadzieja. — Czy… czy wyjaśnił…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Harfista na wietrze»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Harfista na wietrze» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Patricia McKillip - The Tower at Stony Wood
Patricia McKillip
Patricia McKillip - Harfner im Wind
Patricia McKillip
Patricia McKillip - The Bell at Sealey Head
Patricia McKillip
Patricia McKillip - The Bards of Bone Plain
Patricia McKillip
Patricia McKillip - Voci dal nulla
Patricia McKillip
Patricia McKillip - Una culla in fondo al mare
Patricia McKillip
Patricia McKillip - La maga di Eld
Patricia McKillip
Patricia Mckillip - La citta di luce e d'ombra
Patricia Mckillip
Patricia McKillip - Dziedziczka Morza i Ognia
Patricia McKillip
Patricia McKillip - Harpist In The Wind
Patricia McKillip
Отзывы о книге «Harfista na wietrze»

Обсуждение, отзывы о книге «Harfista na wietrze» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x