Nasz nauczyciel, Stan, przedstawił gości i wyjaśnił, że podzielą się z nami doświadczeniami z prawdziwego życia.
Chodził z przodu sali, łącząc ze sobą krzaczaste brwi, gdy mówił. – Wiem, że to niezwykłe – tłumaczył. – Przyjezdni strażnicy zwykle nie mają czasu, żeby zatrzymać się na naszych zajęciach. Jednak nasi trzej goście, znaleźli czas, aby porozmawiać dzisiaj z wami w świetle tego, co się stało niedawno… – Przerwał na chwilę, i nikt nie musiał nam mówić, co miał na myśli. Atak na Badiców. Chrząknął i znowu spróbował. – W świetle tego, co się stało, być może lepiej nauczyć się czegoś od tych, którzy pracują obecnie w tej dziedzinie.
Klasa była napięta z podniecenia. Słuchanie opowieści – szczególnie tych z dużą ilością krwi i akcji – było cholernie bardziej interesujące niż analiza teorii z podręcznika. Najwyraźniej niektórzy inni opiekunowie z akademii myśli tak samo. Często zatrzymywali się na naszych zajęciach, ale dzisiaj liczba obecnych była większa niż zazwyczaj. Dymitr stał pośród nich z tyłu.
Staruszek podszedł pierwszy. Rozpoczął swoją historię. Opisywał, że pilnował najmłodszego syna rodziny wędrującego w miejscu publicznym, gdy przyczaiła się na niego strzyga.
– Słońce już zachodziło – powiedział nam poważnym głosem. Zrobił rękami jakiś ruch w dół, najprawdopodobniej w celu pokazania, jak wyglądał zachód słońca. – Była nas tylko dwójka, musieliśmy podjąć decyzję, co zrobić.
Pochyliłam się do przodu, łokcie opierając na swoim biurku. Strażnicy często pracowali w parach. Jeden – bliższy strażnik – zazwyczaj trzymał się blisko tego, kogo strzegł, podczas gdy inny – odległy strażnik – rozpoznawał teren. Odległy strażnik nadal najczęściej przebywał w kontakcie wzrokowym, więc poznałam dylemat. Myśląc o tym, postanowiłam, że gdybym znalazła się w takiej sytuacji, kazałabym bliższemu strażnikowi zabrać rodzinę w bezpieczne miejsce, podczas gdy odległy szukałby chłopca.
– Zaprowadziliśmy z moim partnerem rodzinę do restauracji, a później przeszukałem teren – kontynuował starszy strażnik. Zrobił szeroki ruch rękami, a ja czułam się zadowolona z siebie, że bezbłędnie to zapowiedziałam. Historia zakończyła się szczęśliwie, znaleźli chłopca i nie spotkali strzygi.
Drugi facet mówił o tym, jak rzucił się na strzygę polującą na jakiegoś moroja.
– Technicznie nie byłem nawet na służbie – powiedział. Był naprawdę słodki, a dziewczyna siedząca obok mnie patrzyła na niego z uwielbieniem w oczach. – Byłem odwiedzić przyjaciela i rodzinę, którą strzegł. Gdy opuszczałem mieszkanie, zobaczyłem strzygę czającą się w cieniu. Nie spodziewała się tam strażnika. Okrążyłem blok, podszedłem do niej od tyłu i… – Mężczyzna zrobił znacznie dramatyczniejszy gest ręką niż staruszek. Posunął się nawet do naśladowania wbicia kołka w serce strzygi.
Później była kolej mojej matki. Moja twarz spochmurniała już zanim coś powiedziała, ale nachmurzyła się jeszcze bardziej, gdy zaczęła historię. Przysięgam, że gdybym nie wierzyła w to, że nie ma ona wyobraźni – jej nijaki wybór ubrania udowadniał, że naprawdę nie miała wyobraźni – pomyślałabym, że kłamie. To było więcej niż historia. To była epicka opowieść rodzaju takich, z których robi się filmy i wygrywa się Oscara.
Mówiła o tym, jak odpowiadała za pana Szelskiego i jego żonę na balu urządzonym przez inną sławną rodzinę królewską. Kilka strzyg było na czatach. Moja mama odkryła jedną, natychmiast ją zakołkowała i ostrzegła innych obecnych strażników. Z ich pomocą, wytropiła inne czające się wokół strzygi i większość zabiła sama.
– Nie było to łatwe – powiedziała. Kogoś innego takie oświadczenie brzmiałoby jak chwalenie się. Nie jej. Energiczność w jej głosie, skuteczny sposób stwierdzenia faktów nie pozostawiały miejsca na wahanie. Została wychowana w Glasgow i niektóre z jej słów nadal miało szkocką intonację. – Na miejscu było trzech innych. Wówczas rozważano wyjątkowo dużą liczbę do współpracy. Niekoniecznie jest to teraz rzeczywiste, biorąc pod uwagę masakrę Badiców. – Kilka osób wzdrygnęło się przez sposób, w jaki mówiła o ataku. Po raz kolejny mogłam zobaczyć ciała. – Musieliśmy uśmiercić pozostałe strzygi tak szybko i cicho, jak to tylko możliwe, tak, aby nie zaalarmować innych. Teraz, jeśli masz element zaskoczenia, najlepiej wziąć strzygę od tyłu, złamać kark, a następnie zakołkować. Złamanie karku oczywiście ich nie zabije, ale zaskakuje je i pozwala wam na zakołkowanie ich zanim zrobią one jakiś hałas. Właściwie najtrudniejsze jest skradanie się na nie, ponieważ mają czuły słuch. Ponieważ jestem mniejsza i lżejsza niż większość strażników, mogę przenosić się dość cicho. Więc skończyło się na dwóch z trzech zabitych przeze mnie.
Znów użyła swojego rzeczywistego tonu, gdy opisywała swoje podstępne umiejętności. To było bardziej irytujące niż gdyby otwarcie mówiła jak jest fantastyczna. Twarze moich kolegów świeciły z podekscytowania; najwyraźniej byli bardziej zainteresowani łamaniem karków strzygom niż analizą umiejętności mojej matki.
Kontynuowała historię. Kiedy ona i inni strażnicy zabili pozostałe strzygi, odkryli, że z przyjęcia zostały zabrane dwa moroje. Takie czyny nie były nadzwyczajne dla strzyg. Czasami chciały chować moroje na późniejszą ‘przekąskę’. Bez względu na to, dwa moroje zniknęły z balu, a ich strażnik był ranny.
– Oczywiście nie mogliśmy zostawić tych moroi w szponach strzyg – powiedziała. – Śledziliśmy jądo ich kryjówki i znaleźliśmy kilka z nich żyjących razem. Jestem pewna, że wiecie jak to rzadko się zdarza.
Tak było. Zły i egoistyczny charakter strzyg czynił z nich takie, co zwracają się do siebie tak lekko jak do swoich ofiar. Organizowanie ataków – kiedy miały pilny i krwawy cel na uwadze – było najlepszym co mogły robić. Ale wspólne życie? Nie. To było prawie niemożliwe do wyobrażenia.
– Udało nam się uratować dwa moroje i odkryliśmy innych więźniów – powiedziała moja matka. – Nie mogliśmy ocalonych wysłać samych z powrotem, więc strażnicy, którzy byli ze mną, eskortowali je i zostawili mnie z innymi.
Tak oczywiście pomyślałam. Moja matka odważnie poszła sama. Po drodze została złapana, ale udało jej się uciec i uratować więźniów. W ten sposób dokonała potrójnego sukcesu, zabijając strzygi we wszystkich trzech sposobach; zakołkowaniu, ścięciu głowy i zostawieniu ich w ogniu.
– I właśnie zabiłam strzygę, gdy zaatakowały mnie dwie kolejne – mówiła. – Nie miałam czasu, aby wyciągnąć kołek, kiedy skoczyły na mnie. Na szczęście w pobliżu był kominek, więc wepchnęłam do niego jedną strzygę. Ostatnia goniła mnie do starej szopy na zewnątrz. Tam była siekiera, której użyłam do odcięcia jej głowy. Potem wzięła kanister z benzyną i wróciłam do domu. Ta, którą wyrzuciłam do kominka nie była całkiem spalona, ale kiedy oblałam ją benzyną, spaliła się dość szybko.
W klasie był strach, gdy mówiła. Otwarte usta. Oczy szeroko otwarte. Nie słychać było żadnego dźwięku. Rozglądając się wokoło, czułam jakby czas zamarzł dla każdego – z wyjątkiem mnie. Pojawiła się tylko jedna osoba niewzruszona jej niesamowitą opowieścią, a widząc strach na wszystkich twarzach ogarnęła mnie wściekłość. Kiedy skończyła, wystrzeliło kilkanaście rąk, gdy klasa zasypywała ją pytaniami o jej technikę, czy była przestraszona, itp.
Po około dziesiątym pytaniu, nie mogłam już tego wytrzymać. Podniosłam rękę. Zajęło jej chwilę zauważenie i zawołanie mnie. Wydawała się lekko zdziwiona spotkaniem mnie w tej klasie. Uważałam się za szczęśliwą, że nawet mnie poznała.
Читать дальше