Oleg Diwow - Najlepsza załoga słonecznego. Tom 1

Здесь есть возможность читать онлайн «Oleg Diwow - Najlepsza załoga słonecznego. Tom 1» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Najlepsza załoga słonecznego. Tom 1: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Najlepsza załoga słonecznego. Tom 1»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Po nową książkę Diwowa sięgnąłem zupełnie przypadkowo. Zasadniczo nie czytuję science fiction. Nie żebym jakoś strasznie nie przepadał za tym gatunkiem, ale wolę fantasy, a biorąc pod uwagę wysyp nowości książkowych każdego miesiąca, zazwyczaj nie mogę narzekać na wybór pozycji z tego gatunku. Skąd zatem Najlepsza załoga Słonecznego? Zainteresowała mnie okładką odmienną od tych, do których przyzwyczaiła nas Fabryka Słów. Układając w pracy nową dostawę książek chciałem pobieżnie rzucić na nią okiem – "cóż to takiego?" i wsiąkłem… Stojąc w przeciągu, w półotwartych drzwiach na zaplecze, na jakieś pół godziny. Bez mała siłą oderwałem się od lektury obiecując samemu sobie, że wrócę do niej po pracy. Ponieważ właśnie skończyłem czytać, chciałbym się z Wami podzielić swoimi odczuciami na jej temat.
Diwow opisuje świat po III wojnie światowej i po globalnym konflikcie jądrowym rozpoczętym w 2400 roku. Ludzie skolonizowali Wenus i Marsa. Zdążyli również odbyć dwie kampanie tłumiące rebelie wyzwoleńcze na tych planetach. W Układzie Słonecznym nastał pokój. Mniej więcej w tym momencie poznajemy załogę flagowego okrętu dowódcy Grupy F, admirała Olega Uspienskiego. Tak naprawdę styczność mamy jedynie z oficerami i zwierzchnikami poszczególnych grup – mechaników, nawigatorów etc. co daje nam wizję stylu życia wojskowych astronautów. Każdy jeden statek zamienia się w puszkę z kilkusetosobową grupą niestabilnych psychicznie osobników, którzy z czasem nie chcą już schodzić na powierzchnię. Statki są ich całym życiem, domem, ostoją. Część z nich posiada rodziny „na dole”, jednak kontakt z nimi zamienia się w przelewanie żołdu na ich konta. Groźba rozwiązania floty galaktycznej i związane z tym przejście do cywila i powrót do życia na powierzchni szczególnie dotyka właśnie tych ludzi. Jak będą sobie z tym radzić i co z tego wyniknie? O tym właśnie przeczytacie w pierwszym tomie Najlepszej załogi Słonecznego.
Co zatem sprawia, że książka tak przyciąga? Humor, zarówno słowny jak i sytuacyjny. Czasem prosty, dosadny – żołnierski, jak namalowany nieusuwalną farbą na dnie basenu statku flagowego ponad dwumetrowy "fallus", a czasem żart ukryty między wierszami. Wszystko to okraszone całą gamą odwołań do popularnych dzieł z gatunku science fiction. Statki floty noszą dumnie imiona dzielnych bohaterów różnych galaktyk. Od Ripley począwszy, przez Pirxa, aż po admiralskiego "cruisera" Paula Atrydę zwanego pieszczotliwie Muad’Dibem. Czytając Najlepszą załogę Słonecznego czuć specyfikę słowiańskiego pochodzenia autora. Jak w polskich filmach głównego nurtu – na porządku dziennym jest wódka, nagie kobiety i dosadny język. Stosunki między załogantami mógłbym porównać do tych, które w armii zaprezentował nam w swojej Achai Andrzej Ziemiański. Klimat na statku momentami żywcem przypomina klasyczny angielski serial Czerwony Karzeł, a to wszystko składa się na książkę przywodzącą na myśl hellerowski Paragraf 22. Dużo akcji, zaskakujące zwroty fabuły, intryga rysująca się w tle i charakterystyczni bohaterowie sprawiają, że ani na moment nie chcemy oderwać się od lektury.
Warto dodać również kilka słów na temat tłumaczenia. Eugeniusz Dębski jest doskonale znany polskim miłośnikom fantastyki zarówno ze swoich tekstów jak i tłumaczeń rosyjskich autorów. Porównywać do oryginału nie mam możliwości, jednak przekład czytało mi się bardzo dobrze. Nie odczułem zgrzytów, które potrafią wyjść w zbyt dosłownych tłumaczeniach, a nieliczne pozostawione w oryginalnym brzmieniu słowa tylko dodawały wiarygodności zarówno bohaterom pochodzenia rosyjskiego jak i językowi floty.
Największą wadą książki jest jej długość. Tom pierwszy ma zaledwie 195 stron plus słownik, w którym wytłumaczone są między innymi nawiązania literackie i wyjaśnione niektóre pojęcia ważne dla świata przedstawionego. Czy zatem nie można było wydać obu tomów w jednej książce? Mam nadzieję, że nie jest to eskalacja procederu dzielenia polskich wydań na "podtomy" (w czym przoduje Zysk z martinowską Pieśnią Lodu i Ognia) i że w tym wypadku podział narzucony został przez oryginalne wydanie. Pozostaje mi zatem czekać na ciąg dalszy przygód Najlepszej załogi Słonecznego. Na szczęście drugi tom ma się pojawić już w tym miesiącu.

Najlepsza załoga słonecznego. Tom 1 — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Najlepsza załoga słonecznego. Tom 1», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Papla – rzucił z uśmiechem Werner. – Proszę nie słuchać Mike’a, pani kapitan. To moje prawdziwe nazwisko. Moi przodkowie byli zrusyfikowanymi Niemcami. Wernerowie mieszkali w Rosji od siedemnastego wieku aż do Kotłowaniny. I potem też krzyżowali się wyłącznie z czystej krwi Rosjanami. Tak więc jestem Rosjaninem w stu procentach. Tak jak admirał Raszyn.

– Ale Raszyn ma imię… – bąknęła Ive.

– No, i nazwisko! Dokładnie rosyjskie – zgodził się z nią kanonier. – Aleks Uspien. Co jest nie tak?

Werner nie wytrzymał i parsknął śmiechem.

– Co jest? – obruszył się grubas. – Dlaczego, u licha, dziś się wszyscy ze mnie natrząsają? Jedna nienormalna łapie mnie za jaja, druga za nos, teraz jeszcze ty…

– Admirał Raszyn naprawdę nazywa się Oleg Uspienski – powiedział technik.

– Nie może być! – machnął cygarem Fox. – Wszystkie nazwiska na – ski są żydowskie. Tak jak naszego Jean Paula.

– Popatrzmy do wykazu załogi – zaproponowała Ive, kładąc dłoń na kontakcie swojego terminala. – Chwila moment. Póki Michael i panu nosa nie złamał. Z nim trzeba ostrożnie, Andrew, lubi prowokować.

– Grunt, że nosa nie pozwoli sobie utrzeć – prychnął kanonier i znowu owinął się kłębami dymu. – Dobra, nie przeciągaj, zapytaj. Tylko o co się zakładamy?

– Nie będzie pytania – powiedziała Candy, patrząc na monitor. Lewą ręką zagrała na kontaktach niczym na małej perkusji, a prawą wsunęła pod pulpit i wyciągnęła stamtąd obuwie.

– O mamo! – zawołał grubas. – Gdzie moje buty? Czy ktoś widział moje buty? Gdzie ja je… – I wypadł jak burza na korytarz, niemal zwalając na podłogę pierwszego oficera Borowskiego.

Ive pośpiesznie wkładała buty. Werner ze spokojnym uśmiechem na ustach patrzył, jak na ekranie rośnie zbliżający się admiralski kuter.

– O, Jean Paul! – ucieszył się na korytarzu kanonier. – Jesteś Żydem?

– No… – posępnie odparł Borowski.

– Nazwiska kończące się na – ski są nazwiskami żydowskimi, prawda?

– Słuchaj, bucu – powiedział pierwszy oficer. – Gdzie masz swoje buty?

– Przepraszam – wymamrotał Fox i pobiegł korytarzem.

Borowski wszedł na SDO. Założywszy ręce za plecy, stanął na środku pomieszczenia, kiwając się z pięt na czubki palców.

– Bur-r-rdel! – ryknął, nie kierując tego do nikogo w szczególności.

Werner podniósł torbę i przyjął postawę prawie że zasadniczą.

– Kontrola zwierciadeł w normie – zameldował.

– A! – powiedział Borowski, jakby dopiero co zauważył master-technika. – Dzień dobry, Andrew. Jest przynajmniej jedna osoba, która chce i może za coś odpowiadać. I co tam było?

– Najprawdopodobniej zdefektowany blok. Zaraz go przetestuję na swojej maszynie, wtedy będę mógł precyzyjnie odpowiedzieć.

– Dywersja wykluczona? – zadał zaskakujące pytanie pierwszy oficer.

Ive, słysząc to, podskoczyła w fotelu i odwróciła się.

– Nie wygląda mi na to. – Werner wyraźnie ściszył głos. – Bo co?

– Nic, tak pytam. – Jean Paul poruszył brwią, ale pewnie nawet etatowy psycholog Linda nie potrafiłaby zinterpretować tego ruchu. – Z dołu przyszło memorandum o profilaktyce ewentualnego sabotażu. To oczywiście nie moja sprawa, ale gdyby mnie ktoś zapytał… Taa… No więc pytam: czy to nie wygląda na sabotaż?

– Wie pan co, commanderze – powiedział technik bez cienia uśmiechu – moim zdaniem w admiralicji komuś palma odbija. A pan od razu chce się wykazać.

– Kiedy cię wypuścili z psychiatryka?! – prawie wrzasnął rozjuszony pierwszy oficer.

– A jest pan pewien, że tam byłem… – wymamrotał wyraźnie skonfundowany Werner.

– Jestem pewien, że ja tam byłem – poważnie oznajmił Borowski. – I nauczyłem się tam wiele. Na przykład pamiętam, że na setkach znajduje się półtora tysiąca elementów, których awaria prowadzi do utraty zdolności bojowej statku. Pamiętam też, że na „Skoczku” jest stu członków załogi. I wszyscy mocno popieprzeni. Na czele z psychologiem, która dopiero co chwyciła mnie za jaja. Zatem pytam: co jej przeszkadza odkręcić jakąś pierdołę na pokładzie bojowym i wsunąć sobie w…? Może „Skoczek” bez tej pierdoły nie rozsypie się, ale…

– Skoro taki pan zatroskany, to proszę jej podarować wibrator – poradził technik.

– Ależ ona ma dwie skrzynie wibratorów. Nie o to chodzi. Zrozum mnie dobrze, Andrew. Ty i ja odpowiadamy tu za zdolność bojową. Tylko my. Dobra, jeszcze piątka twoich schizoli, ale od nich niczego nie można wymagać. A poza nami nikt. Ani Candy, ani tym bardziej ten tłustodupy Fox. Nawet admirał Raszyn za nic na „Skoczku” nie odpowiada. Ale wymagać zdolności bojowej może. Od kogo? Od nas. Kapujesz? No to ruszaj mózgiem. Zwłaszcza żeś Rosjanin.

Ive przyglądała się, jak admiralski kuter cumuje, słuchała debilnego dialogu za plecami i kiwała głową. Nie zgadzała się z Wernerem. Nie tylko urzędasy z admiralicji świrowali. Na „Skoczku” powoli dostawali fisia wszyscy. Nie wyłączając pierwszego oficera Borowskiego.

– Niech pan posłucha – właśnie mówił do niego technik. – Rozumiem pana. Wszystko będzie OK i proszę się niepotrzebnie nie denerwować.

– Nawet nie widziałem twoich akt – powiedział niespodziewanie Jean Paul z jakimś dziwnym smutkiem w głosie.

– Bo i nie powinien pan – dziwnie twardo rzucił Werner.

– No właśnie… – westchnął pierwszy oficer. – Dyżurny! – ryknął nagle w kołnierzyk, z którego sterczał mikrofon. – Nie słyszę meldunku!

– Przecież nie ma pan słuchawki – cicho zauważył technik.

Borowski przeszył go szalonym spojrzeniem i zaczął poklepywać się po kieszeniach.

– Proszę. – Werner podał oficerowi małą czarną kapsułkę. – Moja zapasowa słuchawka.

Jean Paul wymruczał coś, chwycił kapsułkę i wcisnął sobie w lewe ucho.

– Dyżurny! – ryknął.

– Coś się stało? – padło z korytarza zadane spokojnym głosem pytanie.

Pierwszy oficer odskoczył z przejścia i stanął w postawie zasadniczej.

– W żadnym wypadku! – zameldował.

– To dobrze – powiedział admirał Raszyn. – Dzień dobry, Ivetto. Zdrastwuj, Andriej.

Zdrastwujtie, Oleg Igoriewicz! – Werner pochylił z szacunkiem głowę.

– Jak się tu czujesz? – zapytał dowódca, przechodząc na francuski i podając Wernerowi dłoń. – Przyzwyczajasz się? Nikt cię tu nie krzywdzi?

– Akurat da się skrzywdzić – odpowiedział za technika Borowski. – To raczej on skrzywdzi człowieka, do łez.

– Wszystko w porządku, driver. – Werner z uśmiechem uścisnął dłoń admirała.

– Zwierciadła naprawione?

– Nic tam nie było, driver. Banalny brak kontaktu.

– Masz rozebrać starego „Paula” na śrubki i skręcić z powrotem. Jasne?

– Tak jest, sir.

– Commander Borowski zaopatrzy cię we wszystko, czego potrzebujesz.

– Tak jest! – odparł duet pierwszy oficer – technik.

– Pytania są?

– Tak, sir – powiedział Werner. – Commander Borowski jest zaniepokojony tym, że nie widział moich akt osobowych.

– Wcale nie jestem zaniepokojony… – wymamrotał ten, spuszczając oczy.

– Niech się lepiej niepokoi tym, że po jego statku łażą gołe baby! – powiedział Raszyn.

– Zastrzelę tę psychopatkę… – syknął Borowski. – Zastrzelę i wydymam w dupę.

Admirał wykonał żuchwą ruch, jakby coś przeżuwał, i przyjrzał się bardzo uważnie pierwszemu oficerowi.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Najlepsza załoga słonecznego. Tom 1»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Najlepsza załoga słonecznego. Tom 1» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Najlepsza załoga słonecznego. Tom 1»

Обсуждение, отзывы о книге «Najlepsza załoga słonecznego. Tom 1» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x