Stephen Baxter - Statki czasu

Здесь есть возможность читать онлайн «Stephen Baxter - Statki czasu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1996, ISBN: 1996, Издательство: Zysk i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Statki czasu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Statki czasu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Powieść napisana została z pozycji pojmowania kosmosu przez człowieka końca dwudziestego wieku i zdobyczy współczesnej nauki; jest nowoczesną reinterpretacją wizji Wellsa. Podróżnik w czasie u Baxtera zmierza ku nieskończoności. Jego zadanie jest daleko ważniejsze niz tylko uratowanie Weeny: prócz tajemnicy przyszłości musi także rozwiązać paradoksy otaczającego go świata.
Autoryzowana kontynuacja
Herberta George’a Wellsa.

Statki czasu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Statki czasu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Mój przyjaciel pracował jako nauczyciel — w tamtym czasie nauczał korespondencyjnie — lecz mimo to był marzycielem. Podczas naszych przyjemnych czwartkowych kolacji w Richmond zwykł snuć domysły na temat przyszłości i przeszłości i dzielić się z nami swoimi najświeższymi przemyśleniami dotyczącymi znaczenia niewesołej, bezbożnej koncepcji Darwina oraz najróżniejszych innych rzeczy. Marzył o możności osiągnięcia doskonałości przez rasę ludzką; wiedziałem, że jest dokładnie takim typem człowieka, który pewnie całym sercem pragnie, aby moje opowieści o podróżach w czasie okazały się prawdą!

Przypuszczam, że „Pisarzem” nazywam go z życzliwości, gdyż o ile było mi wiadomo, opublikował jedynie kilka nieporadnych artykułów spekulatywnych w czasopismach szkolnych i tym podobnych periodykach; nie miałem jednak wątpliwości, że dzięki błyskotliwości wyrobi sobie sławę w świecie literackim i, co ważniejsze, on też w to nie wątpił.

Choć paliłem się do wyjazdu, przystanąłem na chwilę. Właściwie pisarz mógłby być świadkiem mojej nowej wyprawy; przyszło mi teraz do głowy, że być może już zamierza spisać moje wcześniejsze przygody w jakimś górnolotnym stylu w celu ich opublikowania.

Cóż, miałby moje błogosławieństwo!

— Potrzebuję tylko pół godziny. — Obliczyłem, że wystarczy jeden ruch dźwigni mojej machiny, abym wrócił dokładnie w to samo miejsce i czas, bez względu na to, jak wiele czasu postanowię spędzić w przyszłości lub przeszłości. — Wiem, dlaczego przyszedłeś, to strasznie miło z twojej strony. Jest tu kilka czasopism. Jeśli zechcesz zostać na lunch, dam ci niezbite dowody na istnienie podróży w czasie, łącznie z konkretnymi przedmiotami. Czy darujesz mi, że cię teraz opuszczę?

Zgodził się. Skinąłem mu głową i bez dalszych ceregieli ruszyłem korytarzem do laboratorium.

Tak więc opuściłem świat roku 1891. Nigdy nie przywiązywałem się za bardzo do ludzi i nie lubię kwiecistych mów pożegnalnych, gdybym jednak wiedział, że już nigdy nie zobaczę Pisarza — przynajmniej osobiście — przypuszczam, iż zachowałbym się trochę bardziej wylewnie.

Wszedłem do laboratorium. Wyglądało tam trochę jak w warsztacie ślusarskim. Do sufitu przyczepione było urządzenie parowe, które za pomocą skórzanych pasów napędzało rozmaite maszyny do toczenia metali; na ustawionych wokoło stołach znajdowały się mniejsze tokarki, maszyna do tłoczenia blach, prasy, spawarka do spawania acetylenowego, imadła i tym podobne narzędzia. Na stole warsztatowym leżały metalowe części i rysunki, a porzucone owoce mojej pracy walały się na zakurzonej podłodze, gdyż z natury nie grzeszę schludnością; przykładowo pod nogami znalazłem teraz niklowy pręt, który opóźnił moją pierwszą wyprawę w czas — ów pręt okazał się dokładnie o jeden cal za krótki i musiałem go przerobić.

Naszła mnie refleksja, że wiele czasu z dwudziestu lat mojego życia spędziłem właśnie w tym pomieszczeniu. Dawniej była tam cieplarnia, która wychodziła na ogród. Zbudowano ją na szkielecie z cienkich, pomalowanych na biało prętów z kutego żelaza i kiedyś roztaczał się stamtąd ładny widok na rzekę, ale już dawno temu zabiłem okna deskami, żeby zapewnić sobie równomierne światło i zabezpieczyć się przed wścibskimi sąsiadami. Różne narzędzia i urządzenia majaczyły w tych oleistych ciemnościach i przypomniały mi teraz wielkie maszyny, które widziałem w jaskiniach Morloków. Zastanawiałem się, czy przypadkiem ja sam nie wykazuję chorobliwych objawów Morloka! Postanowiłem, że po powrocie zerwę deski i na powrót rozświetlę ten pokój, czyniąc go miejscem światła Elojów, a nie mroku Morloków.

Podszedłem do wehikułu czasu.

Masywna machina spoczywała przekrzywiona przy północno-zachodniej ścianie warsztatu — tam, gdzie w chwili odległej od teraźniejszości o osiemset tysięcy lat zawlekli ją Morlokowie, próbując złapać mnie w pułapkę w piedestale białego sfinksa. Zaciągnąłem maszynę z powrotem do południowo-wschodniego narożnika laboratorium, do miejsca, gdzie ją zbudowałem. Następnie pochyliłem się i w półmroku rozpoznałem cztery chronometryczne tarcze, które odmierzały drogę maszyny przebywającej niezmienny ciąg dni historii; teraz oczywiście wszystkie wskazówki ustawione były na zerze, gdyż machina wróciła do własnego czasu. Obok rzędu tych tarcz znajdowały się dwie dźwignie, które napędzały bestię: jedna kierowała pojazd w przyszłość, druga — w przeszłość.

Wyciągnąłem rękę i odruchowo pogłaskałem dźwignię przyszłości. Splątana masa metalu i kości słoniowej drgnęła jak żywa istota. Uśmiechnąłem się. Maszyna przypominała mi, że już nie jest z tej ziemi, z tej czasoprzestrzeni! Ze wszystkich materialnych przedmiotów wszechświata, z wyjątkiem tych, które ze sobą zabrałem, jedynie ta machina była o całe osiem dni starsza od swojego świata: dlatego, że spędziłem tydzień w erze Morloków, a wróciłem do dnia wyjazdu.

Położyłem plecak i aparat na podłodze w laboratorium i powiesiłem kapelusz na drzwiach. Pamiętając o tym, że Morlokowie grzebali przy maszynie, zabrałem się do jej sprawdzenia. Nie zawracałem sobie głowy ścieraniem rozmaitych brązowych plam i kawałków trawy oraz mchu, które nadal tkwiły przyklejone do poręczy maszyny; nigdy nie zwracałem uwagi na drobiazgi związane z wyglądem. Jedna poręcz była jednak zgięta, więc ją wyprostowałem, sprawdziłem śruby i naoliwiłem kwarcowe pręty.

Podczas tej pracy przypomniałem sobie haniebną panikę, kiedy odkryłem, że wehikuł wpadł w ręce Morloków, i przeniknęła mnie fala głębokiego uczucia do brzydkiej machiny. Wehikuł był odkrytą klatką skonstruowaną z niklu, mosiądzu, kwarcu, hebanu i kości słoniowej. Był dość skomplikowany — mniej więcej tak, jak mechanizm zegara kościelnego — a pośrodku tej całej maszynerii znajdowało się rowerowe siodełko, które wydawało się zupełnie niestosowne. Kwarc i kryształ górski, zalane plattnerytem, migotały na obrzeżach konstrukcji, przez co wehikuł sprawiał wrażenie nierealnego i krzywego.

Oczywiście, to wszystko byłoby niemożliwe, gdyby nie właściwości dziwnej substancji, którą nazwałem „plattneryt”. Przypomniałem sobie, jak to w przypadkowy sposób wszedłem w posiadanie próbki tego materiału: pewnej nocy, dwadzieścia lat temu, jakiś obcy zjawił się u moich drzwi i podał mi paczuszkę z tą substancją. Nazywał się Plattner, był masywny, sporo lat starszy ode mnie, z dziwną, szeroką głową o posiwiałych włosach i ubrany w strój w dziwacznych kolorach dżungli. Polecił mi zbadać silną substancję, którą przekazał mi w szklanej fiolce. Cóż, substancja przeleżała na półce ponad rok, podczas gdy ja zajmowałem się bardziej konkretną pracą. Ale wreszcie w któreś nudne niedzielne popołudnie zdjąłem fiolkę z półki...

I moje własne odkrycie doprowadziło w końcu do... tego!

To właśnie wlany do kwarcowych prętów plattneryt stanowił paliwo napędowe wehikułu czasu i umożliwił jego wyczyny. Pochlebiam sobie jednak myśląc, że to właśnie połączenie mojego analitycznego intelektu i siły wyobraźni pozwoliło odkryć i wykorzystać właściwości tej nadzwyczajnej substancji, podczas gdy ktoś mniej uzdolniony z pewnością mógłby zaprzepaścić sposobność.

Ponieważ dziedzina moich badań była tak niezwykła, nie chciałem publikować wyników bez eksperymentalnej weryfikacji. Obiecałem sobie, że bezpośrednio po powrocie, posiłkując się zdjęciami i dowodami rzeczowymi, przedstawię moje badania w artykule do „Philosophical Transactions”; będzie to sławny dodatek do siedemnastu referatów na temat fizyki światła, które już tam zamieściłem. Pomyślałem sobie, że to będzie zabawne, gdy dam referatowi jakiś nieciekawy tytuł, na przykład „Kilka refleksji na temat nienormalnych właściwości chronologicznych minerału o nazwie «plattneryt»”, a w środku ujawnię sensacyjną wiadomość o możliwości podróżowania w czasie!

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Statki czasu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Statki czasu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Stephen Baxter - The Martian in the Wood
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Project Hades
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Evolution
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Bronze Summer
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Iron Winter
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Flood
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Firma Szklana Ziemia
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Les vaisseaux du temps
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Moonseed
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Exultant
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Coalescent
Stephen Baxter
libcat.ru: книга без обложки
Stephen Baxter
Отзывы о книге «Statki czasu»

Обсуждение, отзывы о книге «Statki czasu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x