Frederick Forsyth - Diabelska Alternatywa
Здесь есть возможность читать онлайн «Frederick Forsyth - Diabelska Alternatywa» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Diabelska Alternatywa
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Diabelska Alternatywa: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Diabelska Alternatywa»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Diabelska Alternatywa — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Diabelska Alternatywa», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Po drugiej stronie biurka siedzieli sztywno w fotelach z wysokimi oparciami trzej mężczyźni, którzy tego rana poprosili prezydenta o poufne spotkanie.
Spośród tego grona największa zażyłość i najbliższe osobiste więzy łączyły prezydenta z doradcą do spraw bezpieczeństwa narodowego. W zachodnim skrzydle Białego Domu i w różnych kręgach personelu nazywano go krótko: “Doktorkiem” lub dłużej i dosadniej “Cholernym Polaczkiem”. Nie wszyscy tu lubili Stanisława Poklewskiego. Nikt jednak nie lekceważył tego mężczyzny o ostrej, zdecydowanej twarzy.
Obaj mężczyźni tworzyli nieco dziwną parę przyjaciół. Byli tak różni od siebie, że ich bliskość mogła wydawać się wręcz niezwykła: hałaśliwy blondyn, protestant z amerykańskiego Południa, i ciemnowłosy, zamknięty w sobie, małomówny katolik, który jako mały chłopiec przywędrował tu z dalekiego Krakowa. Istota tej bliskiej przyjaźni i współpracy tkwiła zapewne w tym, że umysł Poklewskiego – komputer zaprogramowany w jezuickich szkołach – okazywał się niezawodny tam, gdzie Bili Matthews gubił się lub był całkowicie bezradny. Zwłaszcza gdy chodziło o zawiłości psychologii Europejczyków w ogóle, a Słowian w szczególności. Dlatego doradca miał zawsze swobodny dostęp do Prezydenta i był chętnie i uważnie wysłuchiwany przez niego. Współpraca z Poklewskim odpowiadała mu jeszcze z dwóch innych powodów: “Doktorek” odznaczał się żelazną lojalnością i nie miał żadnych osobistych ambicji politycznych ponad to, by być nieodłącznym cieniem Billa Matthewsa. Prezydent miał wobec niego tylko jedno zastrzeżenie. Poklewski zbyt otwarcie manifestował swoją pełną podejrzliwości wrogość wobec Moskwy i jej ludzi i Matthews musiał go wciąż przywoływać do porządku w tych sprawach, przy pomocy mającego znacznie bardziej wyważone poglądy sekretarza stanu, będącego typowym bostończykiem.
Ale sekretarza stanu nie było na tym nagłym porannym spotkaniu, zwołanym na osobistą prośbę Poklewskiego. Pozostałymi dwoma mężczyznami siedzącymi naprzeciw biurka prezydenta byli: dyrektor Centralnej Agencji Wywiadowczej, Robert Benson, i niejaki Carl Taylor.
Powszechnie uważa się i często także mylnie się pisze, że całym amerykańskim wywiadem elektronicznym kieruje Agencja Bezpieczeństwa Narodowego (NSA). Jest to niezgodne ze stanem faktycznym. W istocie NSA kieruje jedynie tą częścią wywiadu elektronicznego, która ma cokolwiek wspólnego z różnymi technikami audialnymi – podsłuchem telefonów, nasłuchem radiowym, wychwytywaniem z eteru miliardów słów dziennie w setkach języków i dialektów. Nagrywaniem ich, dekodowaniem, tłumaczeniem i analizą. Ale nie zajmuje się ona satelitami szpiegowskimi. Obserwacja globu za pomocą technik wizualnych i kamer zainstalowanych na samolotach i co ważniejsze na krążących w kosmosie satelitach należała zawsze do zadań Krajowego Biura Rozpoznania (NRO), które jest wspólną agendą Sił Powietrznych i CIA. Carl Taylor, w randze dwugwiazdkowego generała Wywiadu Sił Powietrznych, był dyrektorem tego właśnie Biura.
Prezydent zgarnął stos leżących przed nim na biurku zdjęć o najwyższej ostrości i oddał je Taylorowi, który wstał, żeby odebrać je i schować z powrotem do swojej teczki.
– No dobrze, panowie – powiedział wolno Matthews – pokazaliście mi, że w jakiejś części Związku Radzieckiego, być może tylko na tych paru hektarach, które widać na zdjęciach, pszenica rozwija się nieprawidłowo. Ale czego to dowodzi?
Poklewski porozumiał się wzrokiem z Taylorem i skinieniem głowy dał mu znak, żeby tamten zabrał głos. Taylor odchrząknął i powiedział:
– Panie prezydencie, pozwoliłem sobie przygotować podgląd bezpośredniej transmisji zdjęć przekazywanych przez jednego z naszych satelitów systemu Kondor. Czy zechciałby pan popatrzeć?
Matthews skinął głową i obserwował, jak Taylor podchodzi szybko ku baterii monitorów telewizyjnych, umieszczonych w zachodniej, owalnej ścianie gabinetu, pod regałami, które specjalnie przebudowano, by pomieścić konsolę z odbiornikami TV. Kiedy Owalny Gabinet odwiedzają zwykli obywatele lub goście, nie mający dostępu do tajemnic państwowych, ten rażąco nowoczesny w stylowym wnętrzu rząd ekranów znika za rozsuwaną ścianą z tekowej boazerii. Taylor włączył pierwszy odbiornik z lewej strony i wrócił do biurka prezydenta. Podniósł słuchawkę jednego z sześciu stojących na nim telefonów i powiedział krótko:
– Pokażcie nam to.
Prezydent Matthews wiedział, że satelity systemu Kondor były najnowszym osiągnięciem techniki obserwacyjnej i szpiegowskiej. Mając pułap lotu wyższy od wszystkich dotychczas stosowanych, używały kamer o tak wielkiej precyzji i złożoności, że- pozwalały pokazać i wysokości dwustu mil zbliżenie obiektu wielkości ludzkiego paznokcia, i to poprzez mgłę, deszcz, grad, śnieg, chmury i ciemności nocy. Kondory były naprawdę najnowsze i najlepsze.
Wcześniej, w latach siedemdziesiątych, zdjęcia z kosmosu, choć dobre, docierały z opóźnieniem. Każdą kasetę z naświetlonym filmem trzeba było w odpowiednim punkcie orbity wystrzelić w specjalnej kapsule ochronnej w kierunku Ziemi. Następnie odnaleźć ją. Dostarczyć samolotem do centralnego laboratorium NRO. Wywołać i dopiero wówczas obejrzeć na ekranie. Tylko wtedy, gdy satelita znajdował się na odcinku orbity, z którym można było uzyskać bezpośrednie połączenie z USA lub którejś z amerykańskich stacji kontrolnych poza granicami Stanów Zjednoczonych, możliwa była bezpośrednia transmisja telewizyjna. Kiedy jednak satelita przelatywał dokładnie nad terytorium ZSRR, od pewnego odcinka lotu krzywa powierzchni globu uniemożliwiała bezpośredni odbiór sygnałów. Trzeba było czekać na ponowne pojawienie się satelity na odpowiednim odcinku orbity, by można wznowić bezpośrednią obserwację powierzchni Ziemi.
Dopiero w lecie 1978 roku naukowcy rozgryźli ten problem przy pomocy specjalnego Parabolicznego Programu Symulacyjnego. Ich komputery wykreśliły wokół całej kuli ziemskiej niesłychanie zawiłą sieć orbit dla sześciu satelitów systemu, wyposażonych w kamery kosmiczne, która miała służyć tylko jednemu celowi. Jeśli Biały Dom życzy sobie od tej chwili otrzymać natychmiast obraz rejestrowany przez któregoś z satelitów systemu, nawet jeśli znajdowałby się on gdzieś daleko za horyzontem, wywołany podniebny szpieg przesyła rejestrowany przez siebie obraz do sąsiedniego Kondora. A ten z kolei do następnego – po niskich parabolicznych torach – jak koszykarze kozłujący piłkę ręką i podający ją sobie podczas biegu. Na koniec, z satelity znajdującego się akurat nad USA, sygnał kierowany jest wprost na Ziemię, do centrali Krajowego Biura Rozpoznania, a stamtąd przekazywany specjalnym łączem do Owalnego Gabinetu.
Satelity poruszają się po swych orbitach z prędkością ponad 60000 km na godzinę. Należy jeszcze uwzględnić stałe obroty Ziemi i zmianę położenia jej osi względem Słońca w kolejnych porach roku. Łączna ilość obliczeń niezbędnych do funkcjonowania systemu jest astronomiczna. Tylko komputery są w stanie sobie z nimi poradzić.
Już w 1980 roku prezydent Stanów Zjednoczonych, po naciśnięciu odpowiedniego guzika, mógł przez dwadzieścia cztery godziny na dobę obserwować każdy centymetr kwadratowy powierzchni Ziemi.
Matthews czasami czuł się tym zażenowany w przeciwieństwie do Poklewskiego, którego specyficzne wychowanie nauczyło ujawniania najskrytszych, nawet najbardziej osobistych myśli i uczynków przed konfesjonałem. Teraz ten konfesjonał zastąpiły Kondory, spowiednikiem był zaś on sam – człowiek, który kiedyś naprawdę omal nie został księdzem.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Diabelska Alternatywa»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Diabelska Alternatywa» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Diabelska Alternatywa» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.