Ken Follett - Trójka

Здесь есть возможность читать онлайн «Ken Follett - Trójka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Trójka: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Trójka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Na przyjęciu u profesora Oksfordu spotyka się trzech studentów – Żyd, Palestyńczyk i Rosjanin. Ich kolejne spotkanie ma miejsce 20 lat później. Są agentami zwalczających się tajnych służb – Mossadu, KGB i egipskiego wywiadu cywilnego. Kto ma bombę atomową? Czy uda się zdobyć uran konieczny do kontynuacji wyścigu zbrojeń? I czy zakochana córka jednego z nich może pokrzyżować misterne plany?

Trójka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Trójka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Czy gwarancja oparta na twojej osobistej reputacji będzie przedstawiać dla niego jakąś wartość?

– Oczywiście. Czemu jednak miałbym udzielać takich gwarancji?

Dickstein spojrzał mu prosto w oczy.

– Mogę obiecać, że właściciel ładunku nie złoży żadnych reklamacji.

Papagopulos rozłożył ręce.

– To oczywiste, że szykujesz jakiś szwindel. Ja mam ci służyć tylko za parawan. Na to mogę się zgodzić. Ale chcesz również, bym położył na szali swą reputację i dajesz słowo, że nie poniesie szwanku?

– Tak. Posłuchaj, chcę ci zadać jedno pytanie. Kiedyś już zaufałeś Izraelczykom, pamiętasz?

– Oczywiście.

– Czy kiedykolwiek tego żałowałeś?

Papagopulos uśmiechnął się na wspomnienie starych czasów.

– Była to najsensowniejsza decyzja, jaką podjąłem w życiu.

– A zatem, czy gotów nam jesteś ponownie zaufać? – Dickstein wstrzymał oddech.

– Wtedy było o wiele mniej do stracenia. Miałem… trzydzieści pięć lat. Co więcej, nieźle się wówczas ubawiłem. Cóż, to chyba najbardziej intrygująca propozycja, jaką dostałem od dwudziestu lat. Do diabła, zrobię to.

Dickstein podał mu przez stolik rękę, a ten ją uścisnął. Kelnerka przyniosła im do kawy miseczkę szwajcarskich czekoladek. Papagopulos zjadł jedną, Dickstein nie miał ochoty.

– Teraz szczegóły – powiedział. – Otwórz konto Savile Shipping w swoim tutejszym banku. W miarę potrzeb ambasada będzie dokonywać przelewów. Melduj mi o wszystkim, pozostawiając listy w banku. Będzie je odbierał ktoś z ambasady. W razie gdybyśmy się musieli spotkać, skorzystamy z twoich stałych numerów telefonicznych.

– Zgoda.

– Cieszę się, że znów razem będziemy robić interesy.

Papagopulos zamyślił się.

– Statek numer dwa to siostrzana jednostka “Coparellego” – powiedział w zadumie. – Chyba zgaduję, do czego zmierzasz. Jest jeszcze coś, co chciałbym wiedzieć, chociaż jestem pewien, że mi tego nie powiesz. Jaki, do cholery, ładunek będzie przewozić “Coparelli” – uran?

***

Piotr Tyrin posępnie spojrzał na “Coparellego” i oświadczył:

– Cóż to za brudna stara łajba.

Rostow nie odpowiedział. Siedzieli w wynajętym fordzie stojącym na molo, nie opodal doków w Cardiff. Trutnie z moskiewskiej Centrali poinformowały ich, że tu właśnie przybije dzisiaj “Coparelli”, i teraz obserwowali cumowanie statku. “Coparelli” miał wyładować szwedzkie drewno, a wziąć drobny sprzęt mechaniczny i wyroby bawełniane, co wiązało się z kilkudniowym postojem.

– Przynajmniej pomieszczenia załogi są na rufie, a nie w dziobówce – wymamrotał do siebie Tyrin.

– Nie jest aż tak stary – powiedział Rostow.

Tyrina zaskoczył fakt, że Rostow wie, co ma na myśli. Nie po raz pierwszy zresztą Rostow zaskoczył go wiedzą na różne tematy. Nik Bunin zapytał z tylnego siedzenia auta:

– To przód czy tył tej łódki?

Rostow i Tyrin popatrzyli po sobie, ubawieni ignorancją Nika.

– Tył – wyjaśnił Tyrin. – Nazywamy to rufą.

Padało. Walijski deszcz był jeszcze bardziej dokuczliwy i monotonny niż angielski, a przy tym chłodniejszy. Piotr Tyrin czuł się podle. Tak się składało, że miał za sobą dwuletnią służbę w radzieckiej marynarce wojennej i to właśnie plus jego wiedza elektroniczna i radiowa czyniło zeń oczywistego kandydata na wtyczkę wśród członków załogi statku “Coparelli”. Nie chciał wracać na morze. W gruncie rzeczy wstąpił do KGB tylko po to, by wydostać się z marynarki. Nie znosił wilgoci, chłodu, dyscypliny i serwowanego na statku jedzenia. Poza tym w moskiewskim mieszkaniu zostawił milutką, spokojną żonę, za którą bardzo tęsknił.

Oczywiście odmówienie Rostowowi nie wchodziło w grę.

– Wsadzimy cię jako radiooperatora, ale na wszelki wypadek będziesz musiał wziąć własny sprzęt – powiedział Rostow.

Tyrin zastanawiał się, jak też operacja zostanie przeprowadzona. Wyobrażał sobie, że najpierw należy odszukać radiooperatora ze statku, dać mu w łeb, wrzucić do wody, a potem zjawić się na pokładzie i oświadczyć: “Słyszałem, że potrzebujecie nowego radiooperatora”. Bez wątpienia jednak Rostow wymyślił coś znacznie subtelniejszego, w końcu nie bez kozery został pułkownikiem.

Zamieszanie na pokładzie ucichło i maszyny “Coparellego” zamarły. Pięciu czy sześciu roześmianych hałaśliwych marynarzy zeszło po trapie i skierowało się do miasta. Rostow polecił:

– Nik, sprawdź, do jakiego idą pubu.

Bunin wysiadł z auta i pospieszył za marynarzami.

Tyrin spoglądał w ślad za nim. Cała ta scena działała nań przygnębiająco: sylwetki w kurtkach z podniesionymi kołnierzami przemierzające wilgotne betonowe molo, odgłosy buczących holowników zmieszane z donośnymi komendami pokładowymi i brzękiem rozwijanych i nawijanych łańcuchów, sterty palet, żurawie sterczące jak wartownicy, zapach ropy, lin i słonej mgły. Przeniósł się myślą do swego mieszkania w Moskwie, fotela przed olejowym grzejnikiem, razowca i słonej ryby, chłodzącego się w lodówce piwa i wódki oraz spędzanych przed telewizorem wieczorów.

Nie potrafił dzielić z Rostowem jego niepohamowanej radości z przebiegu operacji. Znów nie mieli pojęcia, gdzie podziewa się Dickstein, choć – ściśle rzecz biorąc – nie tyle go zgubili, ile sami pozwolili, aby się zgubił. Była to decyzja Rostowa, który obawiał się, że spłoszy Dicksteina, jeśli zacznie mu deptać po piętach. – Będziemy obserwować “Coparellego” i Dickstein sam do nas przyjdzie – powiedział Rostow. Hasan próbował oponować, lecz Rostow postawił na swoim. Tyrin, który nie uczestniczył w podejmowaniu tych strategicznych decyzji, był zdania, że rację ma Rostow, choć brakuje powodów do aż takiej pewności siebie.

– Twoje pierwsze zadanie polega na tym, żeby się zaprzyjaźnić z członkami załogi – powiedział Rostow, przerywając tok myśli Tyrina. – Jesteś radiooperatorem. Miałeś mały wypadek na swojej ostatniej jednostce, “Christmas Rose”; a mianowicie złamałeś rękę i pozostawiono cię w Cardiff do wyzdrowienia. Armator dał ci solidną odprawę. Balujesz na całego, póki cię na to stać. Wspomnisz mimochodem, że kiedy wydasz wszystkie pieniądze, będziesz szukał nowej roboty. Na tym etapie musisz ustalić dwie rzeczy: tożsamość radiooperatora oraz dzień i godzinę wyjścia statku w morze.

– Doskonale – powiedział Tyrin, choć sytuacja wcale nie rysowała się aż tak zachęcająco. Bo jak niby ma się z tymi ludźmi zaprzyjaźnić? Nie uważał się za dobrego aktora. Czy będzie musiał odgrywać rolę brata-łaty? A jeśli załoga uzna go za nudziarza cierpiącego na samotność, gościa, który usiłuje przykleić się do wesołej kompanii? Co będzie, jeśli go po prostu nie polubią?

W zamyśleniu skrzyżował szerokie ramiona. Tak, albo akcja się powiedzie, albo też znajdzie się powód, dla którego w ogóle nie będzie musiał jej zaczynać. Mógł tylko obiecać, że dołoży starań, aby wszystko wyszło jak najlepiej.

Wrócił Bunin. Rostow powiedział:

– Przesiądź się do tyłu, poprowadzi Nik.

Tyrin wysiadł i przytrzymał przed Buninem drzwi. Twarz młodego człowieka była mokra od deszczu. Uruchomił samochód, a Tyrin usiadł z tyłu. Kiedy ruszyli, Rostow odwrócił się do Tyrina i podał mu zwitek banknotów.

– Tu masz sto funtów. Nie musisz oszczędzać.

Bunin zatrzymał wóz obok małego portowego pubu na rogu ulicy. Łagodnie kołysana wiatrem tablica informowała: “Kapitańskie piwko”. Za szybami z matowego szkła jarzyły się przyćmione, żółte światła. Wcale nie najgorsze miejsce w taki parszywy dzień, pomyślał Tyrin.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Trójka»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Trójka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Trójka»

Обсуждение, отзывы о книге «Trójka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x