Wsunęła kartę do kieszeni, odwróciła się.
– Komendant zgodził się na konsultację. Niechętnie. Będę chciała wyników, Reeanna.
– Dostaniesz je. – Reeanna napiła się brandy i spojrzała na swój mały, wytworny monitor na biurku. – Akcja twojego serca uległa sporemu przyspieszeniu, Eye. I znacznie podniósł się poziom adrenaliny. – Spojrzała na nią z ukosa. – Ojej – powiedziała cicho, unosząc swą piękną rękę. W dłoni trzymała obezwładniacz ze standardowego wyposażenia Departamentu Stanowego Policji Nowego Jorku. – Chyba mamy mały kłopot.
Kilka pięter wyżej Roarke przeglądał nowe dane na tema Maihiasa. nucąc pod nosem. Wreszcie coś się klei, pomyślał. Przełączył komputer na tryb auto i zagłębił się w opis nowego modelu stacji wirtualnej. Czy to nie dziwne i zaskakujące, pomyślał, że niektóre części magicznej konsolety Jessa są wiernym odbiciem elementów w jego nowej stacji?
Zaklął cicho, ponieważ odezwał się brzęczyk interkomu.
– Mówiłem, żeby mi nie przeszkadzać.
– Przepraszam. Przyszła jakaś Mayis Freestone. Twierdzi, że pan ją przyjmie.
Włączył tryb auto w drugim komputerze, zablokował obraz i dźwięk.
– Wpuść ją, Caro. Jesteś wolny, nie będziesz już dzisiaj potrzebny.
– Dziękuję. Zaraz ją przyprowadzę.
Roarke zamyślił się, biorąc machinalnie gogle, które zostawiła mu Reeanna, by je wypróbował. Kilka poprawek, pomyślał. Ulepszenia do następnego wejścia na rynek. Stacja miała opcję sugestii podprogowych i to mogło wyjaśniać przypadkowe podobieństwo. Wszystko jedno. Zaczął się zastanawiać nad przeciekiem z działu projektów.
Ciekawe, jakie zmiany William wymyślił przed drugą turą produkcji. Włożył dysk do wolnego komputera. Nic się nie stanie, jeżeli przejrzy dane, rozmawiając równocześnie z Mayis. O co jej może chodzić?
Maszyna zabrzęczała i zaczęła odczytywać dane, gdy otworzyły się drzwi i do gabinetu jak wicher wpadła Mayis.
– To moja wina. To wszystko moja wina. Nie wiem, co robić.
Roarke wstał zza biurka, wziął Mayis za ręce i posłał pełne zrozumienia spojrzenie swojemu zdumionemu asystentowi.
– Idź do domu. Ja się tym zajmę. Aha, proszę, zostaw otwarte zabezpieczenie dla mojej żony. Usiądź, Mayis. – Zaprowadził ją na krzesło. – Odpocznij. – Odgadując jej stan, pogładził ją po włosach.
– I nie płacz. O jakiej winie mówisz?
– Jess. Wykorzystał mnie, żeby dotrzeć do ciebie. Dallas powiedziała, że to nie moja wina, ale myślałam o tym i wiem, że moja. – Bohatersko pociągnęła nosem. – Mam to. – Wyciągnęła do niego dysk.
– Co to jest?
– Nie wiem. Może dowód. Weź to.
– Dobrze. – Delikatnie wyjął dysk z jej dłoni, którą gwałtownie machała. – Dlaczego nie dałaś tego Eye?
– Ja… chciałam dać. Myślałam, że jest tutaj. Chyba nie powinnam tego mieć. Nie powiedziałam o tym nawet Leonardowi. Jestem okropna – zakończyła.
Roarke miał już do czynienia z histeryczkami. Włożył dysk do kieszeni, podszedł do automatycznej apteczki i zamówił dawkę łagodnego środka uspokajającego.
– Proszę, wypij to. Jak sądzisz, Mayis, co to za dowód?
– Nie wiem. Nie nienawidzisz mnie?
– Uwielbiam cię, kochana. Wypij do dna.
– Naprawdę? – Przełknęła posłusznie. – Ja też cię lubię, naprawdę, Roarke. I wcale nie dlatego, że jesteś taki bogaty i w ogóle. Właściwie dobrze, że jesteś, bo bieda jest do kitu,
– Rzeczywiście.
– W każdym razie dajesz jej tyle szczęścia. Ona sama nawet nie wie ile, bo nigdy przedtem nie była szczęśliwa. Wiesz?
– Tak. Teraz trzy głębokie oddechy. Gotowa? Start.
– Dobrze. – Odetchnęła trzy razy, patrząc mu w oczy z głęboką powagą. – Jesteś w tym niezły. W uspokajaniu ludzi. Założę się, że Eye nie pozwała ci się za często uspokajać.
– Owszem. Albo nie umie się zorientować, kiedy to robię. – Uśmiechnął się. – Oboje dobrze ją znamy, co, Mayis?
– I kochamy. Tak mi przykro. – W jej oczach ukazały się łzy, lecz tym razem była spokojna. – Zrozumiałam to, kiedy obejrzałam ten dysk. To kopia jednego kawałka z mojego video. Zrobiłam ją po cichu, chciałam pokazać dzieciom, wiesz? Ale na końcu jest jeszcze adnotacja.
Spuściła oczy.
– Pierwszy raz obejrzałam i usłyszałam to do końca. Jess dał kopię Dallas, ale po tej wersji dał komentarz o… – urwała i podniosła nagle suche już oczy. – Chcę, żebyś mu coś za to zrobił. Żeby go naprawdę zabolało. Puść to od miejsca, gdzie zaznaczyłam.
Roarke nie odpowiedział. Wstał i wsunął dysk do odtwarzacza.
Ekran wypełnił się światłem i muzyką, po czym dźwięk trochę przycichli na tle melodii usłyszeli głos Jessa.
– Nie jestem pewien, jaki będzie wynik. Pewnego dnia znajdę klucz, żeby uderzyć w samo źródło. Na razie mogę się tylko domyślać. Sugestia dotyczy pamięci – uaktywnienia dawnych urazów. Czegoś, co leży w samym ukrytym jądrze jej psychiki. Najbardziej fascynującego. O czym będzie śniła dziś w nocy, kiedy odtworzy ten dysk? Ile jeszcze minie czasu, zanim ją zmuszę, żeby dzieliła ze mną wszystko? Jakie jeszcze tajemnice kryje w sobie? Taka niepewność jest cudowna. Tylko czekam na okazję, żeby się wgryźć w ciemną stronę Roarke”a. Och, ta strona jest tak blisko powierzchni, że prawie ją widać. Myśl o nich razem i świadomość, że obudziła się w nim bestia, nie daje mi spokoju. Nie ma chyba lepszych kandydatów do tego projektu. Dzięki Bogu za Mayis i za to, że mi otworzyła te drzwi. Przeniknę ich myśli, będę mógł przewidzieć ich reakcje. Zaprowadzę ich tam, gdzie zechcę. A potem znikną granice. Sława, fortuna, uznanie. Zostanę ojcem wirtualnych przyjemności.
Roarke milczał, gdy nagranie się skończyło. Nie wyjął dysku, bo wiedział, że rozgniótłby go w palcach na proszek.
– Już mu zrobiłem krzywdę – odezwał się po długiej chwili.
– Ale nie dość bolesną. Nawet nie w połowie taką, jak sobie zasłużył. – Odwrócił się do Mayis. Wyglądała jak dzielna mała wróżka, a jej zwiewna różowa sukienka w jakiś dziwny sposób dodawała jej męstwa. – Nie jesteś temu winna – powiedział do niej Roarke.
– Może masz rację. Muszę sobie sama z tym dać radę. Ale wiem, że gdyby nie ja, nie zbliżyłby się ani do niej, ani do ciebie. Czy dzięki temu dłużej posiedzi?
– Myślę, że usłyszy szczęk zamka drzwi celi i długo poczeka, zanim usłyszy go drugi raz. Zostawisz mi to?
– Tak. Chyba przestanę cię już męczyć.
– Jesteś tu zawsze mile widziana.
Skrzywiła usta.
– Gdyby nie Dallas, uciekałbyś przede mną, gdzie pieprz rośnie, zaraz po naszym pierwszym spotkaniu.
Podszedł do niej i pocałował ją prosto w skrzywione grymasem usta.
– To by był mój błąd i moja strata. Wezwę dla ciebie samochód.
– Nie rób sobie…
– Samochód będzie na ciebie czekał przed głównym wejściem.
Otarła nos palcem.
– Jakaś mega limuzyna?
– Naturalnie.
Odprowadził ją, zamknął za nią drzwi i zamyślił się. Miał nadzieję, że dysk wystarczy, żeby dodatkowo obciążyć Jessa. Ale wciąż nic nie wskazywało na niego jako na mordercę. Wrócił za biurko, włączył obraz w obu maszynach.
Wziął gogle i zaczął studiować dane.
Spojrzenie Eye spoczęło na obezwładniaczu. Patrząc stąd, nie była pewna, które ustawienie było włączone. Nagły ruch i mogło się jej przytrafić wszystko, od nieprzyjemnego dreszczu, przez częściowy paraliż, aż do śmierci.
– Według przepisów cywil nie może posiadać takiej broni ani się nią posługiwać – powiedziała spokojnie.
Читать дальше