Na pierwszej stronie znajdował się tylko tytuł: „Informacja o Chenie z CIA".
Starszy inspektor Chen jest szybko awansującym członkiem kadry partyjnej, lansowanym jako następca komisarza Zhao albo sekretarza partii Li w Komendzie Policji w Szanghaju. Mówi się, że w minionym roku otwierał listę kandydatów na stanowisko ministra propagandy Szanghaju. Pracował również jako pełniący obowiązki dyrektora Szanghajskiego Wydziału Ruchu Drogowego. Brał też udział w seminarium Centralnego Instytutu Partyjnego. To nieomylny znak przyszłego awansu w systemie partyjnym. Jako jeden z „liberalnych reformatorów", posiada powiązania z potężnymi osobistościami na najwyższym szczeblu. Osiągnięcia zawodowe: w ostatnim czasie prowadził kilka ważnych politycznie dochodzeń, między innymi w ubiegłym roku w sprawie zabójstwa bohaterki pracy i ostatnie, związane z wiceburmistrzem Pekinu. Pod koniec lat siedemdziesiątych zrobił dyplom z literatury angielskiej, ale z nieznanych powodów otrzymał przydział do policji. Jako pisarz, znajduje się na liście zaproszeń Agencji Prasowej Stanów Zjednoczonych.
Ma około trzydziestu pięciu lat, jest kawalerem. Posiada własne mieszkanie w dobrym punkcie miasta. Podobnie jak inni szybko awansujący członkowie kadry życie osobiste utrzymuje w tajemnicy, ale rzekomo ojciec jego (byłej?) przyjaciółki Ling jest czołowym członkiem biura politycznego.
Catherine włożyła faks do teczki. Przygotowała sobie kawę.
Tajemniczy człowiek. Intrygował ją fragment na temat jego związków z córką członka biura politycznego. Jedno z Nomenklaturowych Dzieci. Czytała o tej osławionej grupie, uprzywilejowanej dzięki rodzinnym koneksjom, skorumpowanej i potężnej. Czy nadal się widywali? Informacja CIA była nieprecyzyjna. Catherine zastanawiała się, czy rozpuszczona córeczka prominenta byłaby dla Chena dobrą żoną? A jeśli ożeniłby się z nią, czy stałby się taki jak oni?
Odpędziła te myśli. Starszy inspektor Chen po prostu tymczasowo współpracował z nią w Chinach. Jego prywatne życie mogło interesować CIA, ale nie wysłanniczkę w sprawie Wen. Te informacje nie miały znaczenia. Teraz potrzebowała wiadomości o zaginionej żonie Fenga.
Z zamyślenia wyrwał ją sygnał telefonu. Dzwonił Chen. W tle słychać było hałas ulicy.
– Gdzie pan jest, starszy inspektorze Chen?
– W drodze do domu. Zatelefonował do mnie sekretarz Li. Zaprasza panią dziś wieczór na spektakl Opery Pekińskiej.
– Czy pan Li chce omówić ze mną sprawę Wen?
– Nie jestem pewien. Zaproszenie ma podkreślić, jak dużą wagę przywiązuje szanghajska komenda do tego zadania i pani udziału, naszego znakomitego amerykańskiego gościa.
– Czy nie wystarcza, że przydzielono mi pana? – spytała.
– Cóż, w Chinach zaproszenie przez Li nadaje twarz.
– Hm… Słyszałam tylko o utracie twarzy.
– Wysoko postawiona osoba może nadać twarz, czyniąc przyjazny gest.
– Rozumiem, jak w przypadku pańskiej wizyty u Gu. A więc nie mam wyboru?
– Jeśli pani odmówi, sekretarz Li straci twarz. Komenda także… nie wyłączając mnie.
– Och nie! Muszę ratować zwłaszcza pańską twarz. – Roześmiała się. – Co powinnam włożyć na ten wieczór?
– Opera Pekińska nie przypomina zachodnich oper. Nie musi się pani ubierać wyjściowo, ale jeżeli pani to zrobi…
– Wtedy ja też będę nadawać twarz.
– Właśnie tak. Przyjechać po panią?
– Gdzie jest teatr?
– Niedaleko hotelu. Na rogu ulic Fuzhou i Henan. Audytorium Zarządu Miasta.
– W takim razie wezmę taksówkę. Do zobaczenia.
– Aha, tak na marginesie. Nie omawiałem z sekretarzem Li naszej popołudniowej wizyty.
Zrozumiała jego ostatnie zdanie jako wyraźne ostrzeżenie.
Zaczęła się przebierać. Sięgnęła po spodnie i marynarkę, ale po dniu tak bogatym w wydarzenia, zwłaszcza po ich sprzeczce w Qingpu, uległa pokusie, by wyglądać bardziej kobieco. Wybrała czarną suknię z głębokim dekoltem.
Przed Audytorium Zarządu Miasta najpierw dostrzegła zaskoczenie na twarzy Chena, dopiero potem zobaczyła, że ktoś stoi obok niego. Sekretarz Li – korpulentny mężczyzna tuż po sześćdziesiątce, z pomarszczoną twarzą, wyraźnie widocznymi workami pod oczami.
Wprowadzono ich do eleganckiej sali recepcyjnej. Na ścianach widniała imponująca kolekcja zdjęć: urzędnicy wysokiej rangi ściskają dłonie znakomitym zagranicznym gościom albo aktorom i aktorkom.
– Inspektor Catherine Rohn, witam panią w imieniu Komendy Policji w Szanghaju. – Li się uśmiechał, ale mówił dość sztywnym i oficjalnym tonem.
– Dziękuję, panie sekretarzu partii Li. To wielki zaszczyt spotkać się z panem.
– Po raz pierwszy nasze kraje współpracują w sprawie nielegalnej emigracji. Jest ona priorytetowa dla naszej komendy, władz partii i rządu.
– Doceniam współpracę szanghajskiej komendy policji, ale jak dotąd nie poczyniliśmy żadnych postępów.
– Proszę się nie obawiać, pani inspektor Rohn. Bardzo się staramy, zarówno tu, w Szanghaju, jak i w Fujianie. Zawiezie pani Wen Liping do Stanów w terminie. – Li raptownie zmienił temat. – Słyszałem, że to pani pierwsza wizyta w Szanghaju. Jakie wrażenia?
– Fantastyczne. Szanghaj okazał się bardziej cudowny, niż sobie wyobrażałam.
– A hotel?
– Doskonały. Starszy inspektor Chen kazał obsłudze traktować mnie jako „znakomitego gościa".
– Tak właśnie powinien zrobić. – Li energicznie pokiwał głową. – Jak więc ocenia pani swojego chińskiego partnera?
– Nie mogłabym trafić lepiej.
– Tak, to as wśród naszych inspektorów. I romantyczny poeta do szpiku kości. Dlatego przydzieliliśmy go do pani.
– Nazywa go pan romantycznym poetą, ale on sam określa się jako modernista – zauważyła z uśmiechem.
– Widzicie, modernizm to nic dobrego. Inspektor Rohn też tak twierdzi – zwrócił się do Chena. – Bądźcie romantyczni. Rewolucyjny romantyk, starszy inspektor Chen.
– Rewolucyjny romantyk – powtórzył Chen. – Przewodniczący Mao użył tego określenia w 1944 roku na Forum w Yen'anie.
Było dla niej oczywiste, że sekretarz Li nie bardzo się orientuje w terminologii literackiej. Wydawało się, że Chen traktuje swojego przełożonego żartobliwie, nawet trochę bezceremonialnie. Czy wynikało to z ich szczególnych relacji w obrębie systemu partyjnego?
Zaprowadzono ich na miejsca. Siedziała między Li a Chenem. Światła przygasły. Orkiestra składająca się z tradycyjnych chińskich instrumentów zaczęła grać; na widowni rozległa się owacja.
– Dlaczego klaszczą już teraz? – zapytała Catherine.
– Opera Pekińska jest sztuką o wielu formach wyrazu – odparł Chen. – Śpiew, aktorstwo, pokazy sztuk walki i muzyka. Mistrz grający na erhu ma ogromny wpływ na przedstawienie. Widownia wyraża zachwyt muzyką.
– Nie, klaszczą z zupełnie innego powodu – wtrącił się Li. – Starszy inspektor wie bardzo wiele o literaturze, ale Opera Pekińska to co innego. Wkrótce pojawi się na scenie słynna aktorka, ludzie aplauzem chcą wyrazić swoje uznanie dla tej artystki. Taka jest konwencja.
– Tak, nasz sekretarz partii jest ekspertem, jeżeli chodzi o Operę Pekińską – przyznał Chen. – Ja tylko o niej czytałem w przewodniku turystycznym.
Kurtyna poszła w górę, zadźwięczały cymbały, a zaraz potem rozległy się śpiewne głosy aktorów i aktorek. Na scenie rozgrywał się epizod Białego Węża, romantycznej historii o duchu białego węża, który przemienia się w piękną, zakochaną kobietę. Biały Wąż wzywa żołnierzy-żółwie, kraby-wojowników, rycerzy-karpie i inne animalistyczne duchy rzeki, aby pokonać świątynię. Chce ocalić kochanka uwięzionego przez natrętnego mnicha ze Świątyni Złotej Góry, ale pomimo bohaterskiej walki ponosi klęskę.
Читать дальше