• Пожаловаться

Karin Fossum: Kto się boi dzikiej bestii

Здесь есть возможность читать онлайн «Karin Fossum: Kto się boi dzikiej bestii» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. категория: Детектив / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Karin Fossum Kto się boi dzikiej bestii

Kto się boi dzikiej bestii: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kto się boi dzikiej bestii»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Najnowsza powieść „norweskiej królowej zbrodni”, Karin Fossum. Halldis Horn zamordowano na progu jej domu. Na miejscu przestępstwa widziano Errkiego, uciekiniera z zakładu dla obłąkanych. Wątpliwości co do jego winy ma tylko Sara, psycholog chłopca. Śledztwo prowadzi znany z innych kryminałów Fossum Konrad Sejer. Następnego ranka napada na bank Morgan. Jego zakładnikiem zostaje właśnie Errki. Uciekają w góry, gdzie porywacz i porwany się zaprzyjaźnią.

Karin Fossum: другие книги автора


Кто написал Kto się boi dzikiej bestii? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Kto się boi dzikiej bestii — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kto się boi dzikiej bestii», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Co o tym myślisz, Nestorze? – mruknął cicho, obracając broń w tę i we w tę. Nagle przerwał i odrzucił ją. Rewolwer z trzaskiem upadł na podłogę. Wybiegł do kuchni i stał tam przez chwilę, trzymając się lawy. Powinien był się domyślić, że Nestor wypali z jakąś obrzydliwą propozycją. Słyszał ich, jak tam na dole, w ciemnej piwnicy aż tarzali się ze śmiechu. Wrócił i dość długo przyglądał się broni. Po pewnym czasie włożył ją z powrotem do materaca. Nie potrzebował jej, miał inną. Wędrował po domu, z kuchni do salonu i z powrotem, nie spuszczając wzroku z brudnych desek podłogowych. Nie przestawały skrzypieć w zmieniających się tonacjach. Wkrótce z wędrówki po pokojach stworzył całą melodię. Jego czarne włosy, kurtka i spodnie drżały z entuzjazmu. Rozpostarł sztywno ręce i poruszał palcami w rytmie skrzypiących desek. Rytm pochłonął go bez reszty. Chodził i chodził, nie mogąc się zatrzymać, nie chcąc się zatrzymać. W powtarzalności dźwięków odnajdywał spokój. Nie miał żadnego innego celu, niż chodzić tam i z powrotem, stawiając miarowe kroki, z rozczapierzonymi palcami. Skrzyp, skrzyp, Errki idzie, tam i z powrotem, raz po raz, z pokoju do pokoju, tup, tup.

Nie wiedział, jak długo tak chodził, ale wreszcie zebrał się na odwagę, zatrzymał się i stanął w drzwiach wejściowych. Otworzył je z wahaniem. Polana skąpana była w jasnym świetle słonecznym. Opuścił głowę, ostrożnie stanął na kamiennych schodach, a potem zaczął brnąć przez głęboką trawę. Zatrzymał się i wciągnął w nozdrza zapach sosnowych szyszek, paproci i orlic. Korzeń, łodyga i liść. Na koniec znów ruszył przed siebie, chociaż nie wiedział, dokąd idzie ani co będzie robił. Nestor kierował jego krokami w dół, przez zarośla, ku cywilizacji.

Było jeszcze wcześnie. Tylko ranne ptaszki zdążyły wstać z łóżka. Rozsuwali zasłony i popatrywali na rozpromieniony dzień. Gorąco. Jasno. Migocząca zieleń. Snuli optymistyczne plany na nadchodzący dzień, chcąc jak najlepiej wykorzystać krótki czas pięknej letniej pogody. Jedną z tych osób była Halldis Horn. Mieszkała samotnie w małej zagrodzie niedaleko starej fińskiej chaty. Gdy Errki stawiał pierwsze kroki w trawie, właśnie ściągała przez głowę nocną koszulę.

Rozdział 2

Zarówno pierwsza, jak i druga młodość Halldis dawno już minęła, poza tym kobieta ważyła o wiele za dużo, lecz kilka bezstronnych dusz nadal uważało ją za bardzo urodziwą. Była wysoka i pulchna, miała pełne piersi i siwy warkocz, który zwisał jej na plecach jak gruba żelazna lina. Twarz okrągłą, o zdrowej karnacji, policzki jak czerwone róże, a oczy, mimo wieku, nadal promieniały migotliwą jasnością.

Minęła salon i kuchnię i otworzyła drzwi na podwórze. Przymykając powieki, podniosła twarz do słońca. Stanęła na jednym ze schodków ubrana w kraciasty fartuch i drewniane chodaki. Miała na sobie brązowe podkolanówki – nie z powodu chłodu, ale dlatego że uważała, iż kobiety w jej wieku nie powinny pokazywać zbyt wiele gołego ciała. Nie odwiedzał jej nikt, oprócz właściciela sklepu spożywczego raz w tygodniu, ale istniał przecież Nasz Pan i Jego wiecznie obecne spojrzenie. Na dobre i na złe, mówiąc bez ogródek, bo chociaż była osobą wierzącą, słała Mu czasem gniewne myśli i nigdy nie prosiła o przebaczenie. Teraz patrzyła na inwazję dmuchawców. Całe podwórze było ich pełne. Wydawały się rozprzestrzeniać jak wysypka, psując wygląd całego ogrodu, który tak starannie pielęgnowała. Każdego lata dwukrotnie wykopywała je z korzeniami, zadając wściekłe ciosy motyką. Lubiła pracować, jednak od czasu do czasu skarżyła się – po to żeby przypomnieć swojemu świętej pamięci mężowi, w jakie wpędził ją tarapaty, gdy padł martwy za kierownicą traktora na skutek skrzepu wielkości ziarnka ryżu, który zablokował jakąś tętnicę. Nie mogła pojąć, jak coś takiego mogło ściąć z nóg jej zahartowanego, silnego męża, istną górę mięśni, mimo że lekarz próbował jej wszystko wyjaśnić. Wydarzenie to było dla niej tak samo niewiarygodne jak fakt, że samoloty latają albo że może zadzwonić do swojej siostry, Helgi, mieszkającej daleko na północy w Hammerfest, i tak wyraźnie usłyszeć jej płaczliwy głos.

Lepiej zacząć, zanim zrobi się zbyt gorąco. Odnalazła motykę i zaniosła ją do ogródka. Osłaniając oczy dłonią, przyjrzała się trawnikowi, by zaplanować pracę. Postanowiła zacząć od schodów i posuwać się zakosami ku studni, i dalej, aż do samej szopy. W korytarzu znalazła wiadro i grabie. Zaczęła pracę w szybkim rytmie, waląc miarowo po chwastach, dopóki się nie zmęczyła. Zadawała każdej roślinie dwa albo trzy ciosy, potem zmieniała rytm, napełniała wiadro i opróżniała je na stercie kompostu za domem. „Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz" – myślała, uderzając energicznie w dno wiadra. Potem wracała do kopania. Jej szerokie biodra unosiły się ku niebu i poruszały w rytm uderzeń motyki. Czerwone i zielone kratki fartucha trzepotały łagodnie na wietrze. Brwi miała wilgotne od potu, a zwisający z ramienia warkocz kołysał się miarowo. Zwykle upinała go na głowie, zwinięty w kłębek jak błyszczący wąż, ale robiła to dopiero po wykonaniu porannych obowiązków.

Lubiła odgłosy, które towarzyszyły wykopywaniu chwastów. Motyka była ostra jak siekiera, bo sama niedawno ją naostrzyła. Od czasu do czasu trafiała na kamień i krzywiła się na myśl o tym, co stanie się z błyszczącym, cienkim jak brzytwa ostrzem. W miarę jak torowała sobie drogę naprzód, chwasty padały jak żołnierze na polu bitwy. Nie śpiewała ani nie nuciła. I bez tego miała dość pracy, poza tym Stwórca mógłby sobie pomyśleć, że wiedzie się jej zbyt dobrze, a dla Halldis byłaby to przesada. W myślach nakrywała do stołu. Chleb domowego wypieku i własny wędzony ser zrobiony z koziego mleka.

Wyprostowała się. Stado ptaków rozwrzeszczało się wysoko nad koronami drzew. Miała wrażenie, że słyszy świst, a potem szelest czegoś spadającego przez liście. Potem zaległa cisza. Przerwała na chwilę i patrzyła, kradnąc kilka chwil odpoczynku. Pozwoliła spojrzeniu prześliznąć się po lasach, w których znała każde drzewo z osobna. Wydało jej się, że wśród znajomych konturów czarnych pni dostrzega coś ciemnego. Coś, czego przedtem nie było. Jakąś nieprawidłowość.

Zmrużyła oczy i przyglądała się uważnie, ale skoro nic się nie ruszało, potraktowała to jak złudzenie. Zatrzymała wzrok na studni. Trawa dookoła pompy była wysoka i zaniedbana. Powinna ją później skosić. Zgięła się znów do pracy, tym razem odwrócona plecami do drzwi frontowych. Słońce paliło coraz silniej, mimo że było dość wcześnie. Jej szerokie biodra rozgrzały się w słońcu, a pot szczypał, spływając wewnętrzną stroną ud. Tak wyglądało życie Halldis Horn. Rozwiązywanie jednego problemu, potem następnego, po kolei, bez narzekania. Była osobą, która nigdy nie kwestionowała porządku świata ani sensu życia. Tego się nie robiło. Poza tym obawiała się odpowiedzi. Nadal kopała zawzięcie, aż trzęsły się jej biodra. W górze, na stoku, ukryty za drzewem, stał Errki i patrzył.

Kobieta zafascynowała go. Wyrastała z ziemi jak ogromne świerki. Słyszał dźwięk, jaki wydawała – samotny, majestatyczny puzon. Długo stał i pożerał ją wzrokiem: okrągłe ramiona, łopocząca spódnica. Widywał tę kobietę wcześniej. Wiedział, że mieszka samotnie. Rzadko się odzywała i słuchała tylko wiatru albo skrzeczenia srok. Gdy zrobił parę kroków naprzód, pod jego stopami trzasnęły gałązki. Odgłos motyki był coraz mocniejszy. Utkwił wzrok w jej dłoniach, w grubych palcach i nadgarstkach. Ostrze wcinało się w ziemię z przerażającą silą, w której nie było nic kobiecego. Gdy znów się poruszył, już bezszelestnie, stwierdził, że kobieta stopniowo uświadamia sobie, iż zbliża się do niej jakieś żywe stworzenie. U mieszkających samotnie ludzi rozwija się wyostrzona świadomość otoczenia. Rytm jej pracy zmienił się – najpierw zwolniła, a potem przyspieszyła, jakby chciała odegnać od siebie przeczucie, że za chwilę coś się wydarzy. Wyprostowała się. Nagle spostrzegła go i zesztywniała. Wyprężyła się. Jej klatka piersiowa falowała. W powietrzu między nimi pojawił się strach. Zacisnęła dłonie na trzonku motyki. Najpierw szeroko otworzyła oczy, a potem je zmrużyła. Obawiała się niewielu rzeczy na świecie, ale właśnie w tej chwili poczuła się nieswojo.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Kto się boi dzikiej bestii»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kto się boi dzikiej bestii» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Karin Fossum: The Water's Edge
The Water's Edge
Karin Fossum
Karin Fossum: Bad Intentions
Bad Intentions
Karin Fossum
Karin Fossum: Eva's Eye
Eva's Eye
Karin Fossum
Karin Fossum: The Drowned Boy
The Drowned Boy
Karin Fossum
Отзывы о книге «Kto się boi dzikiej bestii»

Обсуждение, отзывы о книге «Kto się boi dzikiej bestii» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.