Marek Krajewski - Koniec Świata W Breslau

Здесь есть возможность читать онлайн «Marek Krajewski - Koniec Świata W Breslau» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Koniec Świata W Breslau: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Koniec Świata W Breslau»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Pełen napięcia thriller psychologiczny, rozgrywający się w fascynującym świecie lat dwudziestych, zaludnionym przez piękne kobiety, zdegenerowanych arystokratów, morfinistów i członków tajemnych sekt. W mrocznych zaułkach Wrocławia, ponurego, przesiąkniętego zbrodnią miasta, grasuje seryjny morderca, którego tropem podąża radca kryminalny Eberhard Mock. Krajewski tworzy misterną intrygę, zręcznie wykorzystując wzory klasycznego kryminału i kreując własny, niesamowity świat.

Koniec Świata W Breslau — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Koniec Świata W Breslau», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

WROCŁAW, SOBOTA 21 GRUDNIA, GODZINA WPÓŁ DO SZÓSTEJ

Mock nie musiał nikogo pytać, kim jest Inge Gänserich ani gdzie mieszka. Znał doskonale oficynę na Gartenstrasse 35 za pasmanterią Hartmanna. Tam właśnie mieszkała ta znana malarka, która – jak Mock pamiętał z kartoteki – przed dziesięcioma laty pojawiła się w śląskiej stolicy. Najpierw zaczęła tu szukać szczęścia jako modelka. Słynęła z tego, że – jeśli zgodziła się jakiemuś artyście pozować – było to jednoznaczne z wyrażeniem zgody na dzielenie z nim łoża. Owo „tak” nie było jednak wymawiane zbyt często i zależało w dużej mierze od płaconego jej honorarium. Nic zatem dziwnego, że piękna, tajemnicza i małomówna Inge była modelką i muzą jedynie najbogatszych malarzy. Jednemu z nich, niejakiemu Arno Gänserichowi, autorowi surrealistycznych podmorskich pejzaży, Inge odpowiedziała dwukrotnie „tak” – raz, krótko po tym, jak został jej przedstawiony, drugi raz – przy ołtarzu. Po hucznym weselu młoda para zamieszkała na Gartenstrasse 35 i przez ponad rok kontynuowała po nocach weselne przyjęcie, ku zgrozie i wściekłości spokojnych i spracowanych sąsiadów. Tam Mock zobaczył Inge po raz pierwszy, kiedy w 1920 roku został wezwany przez swojego ówczesnego szefa, oberpolicmajstra z rewiru piątego, na akcję uspokojenia dzikiej pijackiej orgii, jaką urządzili młodzi małżonkowie. Mockowi dała się wtedy mocno we znaki malarska pasja obecnych na przyjęciu gości. Przeklinał ordynarnie artystyczne uzdolnienia panów i pań, którzy zamroczeni morfiną porozlewali farby i własnymi nagimi ciałami mieszali je na palecie podłogi. Mock chwycił wtedy Inge w objęcia, okrył ją kocem, a potem rozpoczął ciężką walkę, by ją wyprowadzić z mieszkania. Jeszcze dziś, mijając pasmanterię Hartmanna, czuł jej zęby na swojej dłoni, wciąż widział, jak wylewa na jego garnitur z drogiej, polskiej, bielskiej wełny wiadro niebieskiej olejnej farby, którą jej mąż usiłował oddać melancholię podwodnego pejzażu. Mock pamiętał też siebie, jakby z oddalenia, w zwolnionym tempie, kiedy podnosił pięść nad kształtną głową Inge i zadawał cios.

Odrzucił przykre wspomnienie znęcania się nad aresztantką i skierował myśli ku późniejszym losom Inge. Przypomniał sobie inne wezwanie, jesienną noc i fotel, w którym Arno Gänserich dobrowolnie zakończył życie zaraz po tym, jak ujrzał swą żonę obejmującą smukłymi udami wygoloną głowę atlety z cyrku Buscha.

Mock stanął na półpiętrze i otworzył okno. Mimo zimna czuł strużki potu spływające mu za chirurgiczny gorset. Na niewielkim podwórku, w świetle gazowej latarni ślizgały się dzieci. Ich radosny wrzask płoszył gromady wron, które okupowały dekle śmietników, i nakładał się na dwa zgrzytliwe odgłosy. Pierwszy z nich wydawał szlifierz – rozstawił na podwórku napędzaną pedałem maszynę i ostrzył noże, które niedługo zagłębią się w miękkie brzuchy wigilijnych karpi. Drugi zgrzyt dobiegał spod pompy. Dziewczynka w pocerowanym płaszczyku huśtała się na niej, napełniając wiadro, a za duże na nią buty kłapały obcasami na udeptanym śniegu w rytm skrzypienia zardzewiałego urządzenia. Ze starej, pozbawionej dachu szopy na samym końcu podwórza wydostawała się strużka dymu. Dwoje dzieci, przebranych za Indian, wbiło w klepisko szopy cztery kije, a następnie rozwiesiło na nich połatany koc. W ten sposób powstał wigwam, w którego centrum płonęło ognisko. Po chwili z wigwamu dobiegły dzikie wrzaski czerwonoskórych.

Mock ruszył po schodach i odświeżał w pamięci dalsze informacje o Inge. Wernisaże, podczas których jej doskonałe ciało owinięte było jedynie płachtą aksamitu, jej kochankowie – przedstawiciele wszystkich zawodów, jej rozerotyzowane obrazy, które burzyły sny spokojnym wrocławianom, i jej gruba kartoteka w archiwum komisji narkotykowej – wszystko to Mock zbierał teraz skrzętnie w zakamarkach mózgu jak uzbrojenie przeciwko przebiegłemu przeciwnikowi. Na półpiętrze poniżej drzwi Inge ktoś stał. Radca jedną ręką sięgnął po rewolwer, drugą zaś zapalił zapalniczkę. Ogienek oświetlił korytarz. Mock schował starego walthera do kieszeni, a uwolnioną od jego ciężaru dłoń podał stojącemu mężczyźnie.

– Dobrze, Meinerer – sapnął Mock. – Jesteście tu, gdzie powinniście.

Meinerer, milcząc, podał mu rękę. W ciszy zimowego popołudnia, w mroku klatki schodowej słychać było kobiece jęki, których nie mogły zagłuszyć okrzyki Indian. Odgłosy te dochodziły zza drzwi Inge Gänserich. Do tego dołączyło się przeraźliwe zgrzytanie sprężyn łóżka.

– To mój bratanek? – zapytał Mock. Nie doczekawszy się odpowiedzi, spojrzał z troską na Meinerera. – Jesteście zmęczeni. Jutro macie wolne. Pojutrze przyjdźcie do mnie na ósmą na odprawę… Dobrze wykonaliście zadanie. Zamykamy sprawę Erwina Mocka. Od tej pory prowadzicie z nami sprawę „kalendarzowego mordercy”.

Meinerer bez słowa odwrócił się i zszedł po schodach. Mock uśmiechnął się na myśl o swoim bratanku i nasłuchiwał dalej. Mijały minuty, na klatce schodowej zapalało się światło, ubogo ubrani mieszkańcy kamienicy przechodzili obok Mocka, nawet jeden z nich, stary kolejarz, próbował go zapytać, czego tutaj szuka, ale policyjna legitymacja szybko zaspokoiła jego ciekawość. Kobiecy głos wołał dzieci do domu, na kolację, okrzyki na podwórzu umilkły, umilkły jęki Inge, już nie zgrzytała ani pompa, ani szlifierka, ani łóżko, na którym Erwin Mock stawał się mężczyzną.

Mock naciskał na dzwonek i czekał. Długo. Bardzo długo. W końcu drzwi się uchyliły i Mock ujrzał twarz, która czasem śniła mu się po nocach jak erynia, jak wyrzut sumienia. Inge wiedziała, kim jest stryj jej najnowszego kochanka – zatem wizyta Mocka nie mogła być pomyłką. Otworzyła drzwi na oścież i weszła do jedynego, jak pamiętał, pomieszczenia w tym mieszkaniu, zostawiając radcę samego w ciemnym przedpokoju. Mock rozejrzał się i – ku swojemu zdziwieniu – nie zauważył żadnych sztalug. Pociągnął nosem i nie poczuł zapachu farb. Jeszcze bardziej się zdumiał, gdy w ogromnym pokoju nie zobaczył, oprócz bałaganu, niczego, co by świadczyło o artystycznej profesji pani domu. Erwin, nic nie mówiąc, siedział na skrzypiącym łóżku owinięty prześcieradłem, które powoli wilgotniało od jego potu.

– Jak ładnie tu u pani, pani Gänserich – powiedział Mock, siadając przy stole. Na zawalonym niedopałkami blacie z trudem znalazł miejsce dla łokci. – Czy mogłaby pani zostawić nas na chwilę samych?

– Nie – powiedział twardo Erwin. – Ona ma tu być.

– Dobrze – Mock zdjął płaszcz i kapelusz. Z braku miejsca, gdzie mógłby je położyć, płaszcz przewiesił przez ramię, a kapelusz założył na kolano. – Powiem zatem krótko. Mam do ciebie prośbę. Nie rezygnuj ze szkoły. Jesteś uczniem primy. Za kilka miesięcy matura. Zdaj ją i studiuj germanistykę, filozofię czy cokolwiek innego, czego nie akceptuje twój ojciec…

– Przecież tego nie akceptuje także stryj. Przed dwoma czy trzema tygodniami powiedział stryj na obiedzie…

– Powiedziałem, com powiedział – zirytował się Mock. – Żałuję tego. Nie myślałem tak wcale. Chciałem cię o tym poinformować, co powiedziałem, jak zabrałem cię z kasyna, ale byłeś zbyt pijany.

– Trudno panu przychodzi słowo „przepraszam” – powiedziała Inge. Mock patrzył na nią przez chwilę i walczył ze swoją furią, zachwytem i chęcią upodlenia artystki. W końcu zachwyt zwyciężył. Inge była zbyt piękna z rozsypanymi ciemnymi włosami. Dojrzały samiec poczuł zapach ciepłej pościeli, rozgrzanego ciała i całkowitego spełnienia. Uśmiechnął się do niej i zwrócił się znów do Erwina.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Koniec Świata W Breslau»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Koniec Świata W Breslau» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Marek Krajewski - Phantoms of Breslau
Marek Krajewski
libcat.ru: книга без обложки
Marek Krajewski
Marek Krajewski - Liczby Charona
Marek Krajewski
Marek Krajewski - Głowa Minotaura
Marek Krajewski
Marek Krajewski - Erynie
Marek Krajewski
Marek Krajewski - Róże Cmentarne
Marek Krajewski
Marek Krajewski - Festung Breslau
Marek Krajewski
Marek Krajewski - Śmierć w Breslau
Marek Krajewski
Marek Krajewski - Aleja Samobójców
Marek Krajewski
Marek Krajewski - Dżuma W Breslau
Marek Krajewski
Marek Krajewski - Widma W Mieście Breslau
Marek Krajewski
Отзывы о книге «Koniec Świata W Breslau»

Обсуждение, отзывы о книге «Koniec Świata W Breslau» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x