Marek Krajewski - Aleja Samobójców

Здесь есть возможность читать онлайн «Marek Krajewski - Aleja Samobójców» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Aleja Samobójców: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Aleja Samobójców»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Gdańsk, upalne dni czerwca 2006 roku. Spokój panujący w luksusowym domu seniora "Eden" zostaje zburzony na skutek wydarzeń pełnych grozy.
W jednym z apartamentów znaleziono zwłoki pensjonariusza na wózku inwalidzkim. Co dziwniejsze mężczyzna jest oskalpowany. Równocześnie z "Edenu" znika inny pensjonariusz. Sprawa trafia na biurko nadkomisarza Jarosława Patera, hazardzisty i krzewiciela poprawności językowej. Dlaczego zwłoki starego mężczyzny zostały okaleczone? Dlaczego ABW niespodziewanie przejmuje śledztwo, odsuwając od sprawy policjantów? Co się stało z zaginionym? Sytuację komplikuje wzajemna niechęć między nadkomisarzem a dyrektorem "Edenu", doktorem Lieblingiem, oraz traumatyczne wspomnienia Patera.
Marek Krajewski znów udowodnił, że jest mistrzem powieści kryminalnej. Jego współpraca z Mariuszem Czubajem, znakomitym znawcą gatunku, zaowocowała powieścią intrygującą, napisaną żywym językiem i świetnie osadzoną w konwencji.

Aleja Samobójców — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Aleja Samobójców», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Odsunął się od stołu i splótł dłonie na karku. Przyglądał się przez chwilę Kuleszy. Ten przechylił się do tyłu i założył nogę na nogę. Spomiędzy rzemieni sandałów mignęły skarpety w podłużne białe paski. Takie same skarpety miała na stopach jego matka, kiedy dostała wylewu. Był wtedy wyjątkowo mroźny styczeń. Znad morza wiatr przywiewał kłujące grudki lodu i śniegu, które pokryły cały falowiec lśniącym całunem. W mieszkaniu było zimno. Matka, która w zimie zawsze przeprowadzała się do niego, ogrzewała kuchnię gazem. Zrobiło się tak gorąco, że już sama nie wiedziała, czy żar w jej głowie to skutek tego ogrzewania, czy powstał z jakiejś innej przyczyny. Ostatnie, co Pater tego dnia zapamiętał, to smród gazu i obleczone w pasiaste skarpety stopy matki, które wystawały poza obręb noszy, kiedy sanitariusze wynosili z kuchni jej ciało, klnąc, iż z powodu nieczynnej windy będą musieli biec oblodzoną galerią do następnej klatki schodowej. Pater przypomniał sobie to wszystko. Było to krótko po odejściu Izy. Patrzył teraz na skarpety Kuleszy i rozumiał, że kwas w jego ustach pojawił się nie tylko z powodu widoku zużytego plastra cytryny.

– Proszę cię o jedno – powiedział zimno – nie nazywaj Adeli Woźniak „starą". Nie musisz o niej mówić „pani Woźniak". Mów po prostu „Woźniak" albo „Woźniakowa". Nie naśladuj Ryby. Nie warto.

– Nie ma sprawy – odrzekł Kulesza. – A, jeszcze jedno… Boję się, że nie będę miał teraz czasu, żeby szybko działać w sprawie domu starców. Mam na głowie coś nowego. Nożownik zaatakował wykładowcę z uniwersytetu…

– Jak się nazywa poszkodowany?

– Przemysław Marciniec, jakiś doktorek skandynawista. W szpitalu mówili, że po doktorka już pukali „łowcy skór". To znaczy, że – Kulesza dodał pospiesznie, widząc spojrzenie przełożonego – wywinął się spod kosy w ostatniej chwili. Kilka centymetrów w bok, i byłaby mogiła. Tak czy inaczej, doktorek leży nieprzytomny.

Znów coś zazgrzytało w ustach Patera. A może był to chrapliwy głos Ryszarda Rynkowskiego, który nagle wyjątkowo głośno zapewnił wszystkich w stołówce, że „dziewczyny lubią brąz". Pater przypomniał sobie pewien skatologiczny kawał, którego puentą były te słowa. Spojrzał w stronę lady i zobaczył przysadzistą bufetową, panią Magdę, która pilotem zwiększała siłę głosu i – kiwając się w takt muzyki – przyklaskiwała słowom piosenkarza. Mężczyźni przy stolikach uśmiechnęli się do siebie, ten i ów rzucił jakiś życzliwy komentarz znad talerza pyz czy łazanek.

– Prowadź tę sprawę bardzo uważnie – powiedział Pater, podając rękę Kuleszy. – Jeśli możesz, poślij człowieka do szpitala. Jeśli nie możesz tam kogoś postawić, to przynajmniej niech rozejrzy się, czy ktoś się przy rannym nie kręcił lub o niego nie pytał. To może mieć jakiś związek z Domem Seniora „Eden". Słyszysz? Z Domem Seniora, nie domem starców.

– Wie pan co? – Kulesza nie puszczał dłoni nadkomisarza. – Zastanawia mnie pańska poprawność językowa. Gdy ktoś mówi do pana: „daj mi komórkę", odpowiada pan: „nie mogę ci dać mojej komórki, mogę ci dać co najwyżej numer mojego telefonu komórkowego". Co, tak właśnie jest? Albo kiedy odwiedza pana kumpel i odmawia drinka, mówiąc, że „jest samochodem", pan go poprawia: „jesteś człowiekiem, nie samochodem". Co, tak właśnie jest?

Pater uwolnił dłoń z uścisku podwładnego. Uśmiechnął się do niego i opuścił stołówkę. Nie wiedział, jak odpowiedzieć na drugie pytanie Kuleszy. Od trzech lat, od momentu odejścia Izy i śmierci matki, nikt go nie odwiedził. Pater nie miał komu proponować drinka.

Gdańsk-Przymorze, 27.06.2006, 14:00

Pater wyszedł z supermarketu „Alfa Centrum" i podszedł do corolli. Otworzył bagażnik i wciągnął do płuc charakterystyczną woń gumy, smaru i chemiczny odór płynu do spryskiwania szyb, który pienił się w nagrzanej nieszczelnej butelce. Gdy układał zakupy w plastikowej skrzynce, czuł, jak pod jego sandałami rozpływa się asfalt. Nie zważając na to, włożył do skrzynki aerozol przeciwko owadom biegającym, trzy półtoralitrowe butelki z niegazowaną wodą mineralną, dwie puszki piwa „Warka", opakowanie chleba tostowego, kawał niekrojonego sera żółtego oraz dwa udka kurczaka, przyciśnięte próżniowo folią do styropianowej tacki. Wsiadł do samochodu i natychmiast odkręcił szybę. Potem zwinął srebrną odblaskową zasłonę, która chroniła kierownicę i kokpit przed nagrzaniem. Pot, który płynął mu po twarzy, był cierpki i gryzł go w oczy. Czekał, aż wyschnie. Zanurzyć się teraz w słonych falach, myślał, zanurkować i pływać leniwie, obserwując promienie słońca, które rozpraszają się w ciemnej wodzie! Jadę nad morze!

Podjął decyzję, ruszył gwałtownie, żeby ochłodzić wnętrze toyoty. Równie dobrze mógł uruchomić nagrzewnicę z wentylatorem, którą w zimie suszył łazienkę. Gorąco go aż zatkało. Spojrzał na wskaźnik temperatury silnika. Strzałka niebezpiecznie zbliżyła się do czerwonego pola. Z żalem porzucił myśl o morskiej kąpieli. Ostatnia rzecz, o której marzył, to posuwanie się w korku w stronę morza i napięte oczekiwanie: zadymi się spod maski czy może uda się dojechać?

Wjechał na parking pod swoją klatką schodową. O tej porze znalazł miejsce bez problemu. Wysiadł i kiwnął głową właścicielowi pogniecionego szarego forda. Sąsiad klął i naciskał stopą tandetną pompkę z supermarketu, którą usiłował nadmuchać wielkie gumowe koło. Obok niego stały jego dzieci. Ze stoickim spokojem patrzyły na nikły postęp prac i wysłuchiwały coraz bardziej wymyślnych przekleństw Ojciec poprawił siatkową czapkę na głowie i podwinął T-shirt aż do pach, odsłaniając dobrze rozwinięty „mięsień piwny". Pater uśmiechnął się do dzieci przyjaźnie. Nie zareagowały. Nie był pewien, czy ściągnąłby na siebie ich uwagę, gdyby nagle zaczął krzyczeć i kopać w krawężnik.

Dźwigając skrzynkę, wszedł do bramy i nacisnął guzik windy. Działała. Po chwili był w mieszkaniu. Postawi! skrzynkę na stole w kuchni i wszedł do pokoju. Zastanawiał się, czego posłuchać. Postanowił zdać się na przypadek. Włączył komputer, uruchomił program odtwarzający pliki MP3, a potem wcisnął opcję „odtwarzaj w dowolnej kolejności, na chybił trafił". W pokoju rozległo się patetyczne Epitafium King Crimson.

Wróciwszy do kuchni, przypomniał sobie opowieść o przedwojennym warszawskim pieczeniarzu i kawiarnianym filozofie Francu Fiszerze. Kiedy któregoś upalnego dnia przedstawiono mu Oskara Katzenellenbogena, odparł: „Zbyt długie nazwisko na taki upał". Confusion will be my epitaph – huczało z głośników. Pater pilotem wyłączył odtwarzanie.

– Zbyt dużo patosu na taki upał – sparafrazował słowa Fiszera i zaczął się głęboko zastanawiać, czy nie mają racji radiowcy, którzy latem obdarzają słuchaczy wyłącznie piosenkami typu Bajlando, bajlando, adios, adios albo Macarena.

Rozebrał się do samych majtek i dłonią starł pot z płaskiego brzucha. Włożył zakupy do lodówki i poczuł ssący głód. Nadeszła pora obiadu, komunikował jego wyregulowany organizm. Zwykle takie pragnienia zaspokajał pizzą na wynos albo pulpetami ze słoika. Dzisiaj postanowił ugotować sobie rosół z kurczaka. Napełnił garnek wodą i włożył doń dwa udka, nie zadając sobie nawet trudu, aby sprawdzić, czy kończyny ptaka nie są pokryte piórkami. Wiedział, że matka wrzucała do wody oprócz mięsa jeszcze jakieś warzywa, chyba marchew. On nie miał w domu żadnych warzyw oprócz cebuli. Dodał zatem cebulę i postawił garnek na gazie. Wtedy rozległ się dźwięk sygnalizujący nadejście esemesa. „Żyjesz po wczorajszym darcie? Ja już przeglądam lotki przed pojedynkiem z Generałem" – pytał doktor Kwieciński. „Co to za życie! – odpisał Pater. – Cały jestem zDARTy".

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Aleja Samobójców»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Aleja Samobójców» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Marek Krajewski - Phantoms of Breslau
Marek Krajewski
libcat.ru: книга без обложки
Marek Krajewski
Marek Krajewski - Liczby Charona
Marek Krajewski
Marek Krajewski - Głowa Minotaura
Marek Krajewski
Marek Krajewski - Erynie
Marek Krajewski
Marek Krajewski - Róże Cmentarne
Marek Krajewski
Marek Krajewski - Festung Breslau
Marek Krajewski
Marek Krajewski - Śmierć w Breslau
Marek Krajewski
Marek Krajewski - Dżuma W Breslau
Marek Krajewski
Marek Krajewski - Widma W Mieście Breslau
Marek Krajewski
Marek Krajewski - Koniec Świata W Breslau
Marek Krajewski
Markus Krajewski - Wirtschaftsvölkerrecht
Markus Krajewski
Отзывы о книге «Aleja Samobójców»

Обсуждение, отзывы о книге «Aleja Samobójców» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x