– No, Żydku, a szczo 23 23 szczo (ukr. що ) – co. [przypis edytorski]
, troszkę lipsze 24 24 lipsze (z gw. ukr.) – lepiej. [przypis edytorski]
?
Beniaminowi przejaśniło się w głowie. Przypomniał sobie wszystko. Sytuacja, w jakiej się znalazł, była jednak wielce niezręczna. Ani w ząb nie rozumiał języka, którym posługiwał się chłop. Co robić? Jakiej udzielić odpowiedzi? Jak się z nim dogadać i w jaki sposób wyciągnąć od niego, dokąd jedzie? Beniamin spróbował usiąść, ale na próżno. W kościach łamało go okrutnie.
– Troszkę tebe lipsze 25 25 tebe lipsze (z gw. ukr.) – lepiej ci. [przypis edytorski]
? – zapytał go ponownie chłop i dodał: – Sop, hajda, sop!
– Lipsze . Tylko moje ryby. Oj, oj! – wyjaśnił Beniamin jak mógł najlepiej i wskazał na swoje nogi.
– Izwidki ty 26 26 izwidki ty (z gw. ukr.) – skąd jesteś. [przypis edytorski]
, Żydku?
– Izwidki ty Żydku?! – powtórzył Beniamin tonem, jakim czyta się Torę . – Ja jestem Niomka, Beniomka 27 27 Niomka, Beniomka – zdrobnienia od imienia Beniamin, charakterystyczne dla języków wschodniosłowiańskich. [przypis edytorski]
z Tuniejadówki.
– Ty jesteś z Tuniejadówki? Każy, że szczo ty wytarszczył na meni oczy i glianysz 28 28 Każy, że szczo ty wytarszczył na meni oczy i glianysz (z gw. ukr.) – mów, czego wytrzeszczasz na mnie oczy i się gapisz. [przypis edytorski]
jak szalony? Ale może ty taki i szalony 29 29 Ale może ty taki i szalony (z gw. ukr.) – Ale może ty faktycznie jesteś szalony. [przypis edytorski]
? Tresci twoi materi 30 30 Tresci twoi materi (z gw. ukr.) – ukr. przekleństwo. [przypis edytorski]
? Sop, hajda, sop!
– Ja, jak to? Ja Niomka, sam ub Tuniejadówki – odparł Beniamin. Uczynił przy tym błagalną minę i wskazując na siebie ręką błagał o litość. – Ub Tuniejadówki, żinka 31 31 żinka (ukr. жінка ) – kobieta; żona. [przypis edytorski]
tebi 32 32 tebi (z gw. ukr.) – zniekształcone: tobie. [przypis edytorski]
da czarkę śliszy i szabaszkowe bułkę i dobre dankujet tebi 33 33 dankujet tebi (z gw. ukr.) – zniekształcone: podziękuje ci. [przypis edytorski]
.
Chłop najwidoczniej pojął prośbę Beniamina.
– Dobre , Żidku – odrzekł i obracając się na koźle zawołał: – Sop, hajta, sop!
W dwie godziny później zajechali na rynek w Tuniejadówce. Ludzie otoczyli ich zwartym kołem, zasypali chłopa pytaniami. Ktoś krzyczał: – Czujesz, skilki choczesz za piweń 34 34 Czujesz, skilki choczesz za piweń (z gw. ukr.) – słuchaj, ile chcesz za koguta. [przypis edytorski]
, za cebulę? Inny pytał: – Może majesz kartofle? Może majesz jajcy 35 35 majesz jajcy (z gw. ukr.) – masz jajka. [przypis edytorski]
?
Nagle padło pytanie: – Czujesz, może ty baczył na drogi 36 36 Czujesz, może ty baczył na drogi Żydka (z gw. ukr.) – słuchaj, może widziałeś na drodze Żydka. [przypis edytorski]
Żydka? U nas jeden taki Żydko Biniomka wczera pripał jak ub wody 37 37 wczera pripał jak ub wody (z gw. ukr.) – wczoraj przepadł jak w wodzie (jak kamień w wodę). [przypis edytorski]
.
Zanim chłop zdążył odpowiedzieć, baby rzuciły się na wóz. Zdarły koc i wrzasnęły triumfalnie: – Jest! Mamy go! Tu jest Beniamin! Cypo, Krojne! Bas Szewa-Brajndl, biegnijcie szybko po Zeldę. Przekażcie jej dobrą nowinę. Zguba znalazła się. Koniec z jej wdowieństwem!
Powstał tumult, zbiegowisko. Zawrzało w całej Tuniejadówce. Kto żyw przybiegł, aby na własne oczy ujrzeć Beniamina. Szukano go przez cały dzień i całą noc. Sprawdzono dokładnie okolicę, każdą piędź ziemi. Uznano go już za męczennika, a jego żonę ogłoszono nieszczęsną wdową.
Wśród gwaru pojawiła się jego połowica. Na widok małżonka zaniosła się płaczem. On zaś, blady jak śmierć, leżał tymczasem nieruchomo na wozie. Zelda załamywała ręce. Nie wiedziała, nieszczęsna, co robić. Czy natrzeć mu solidnie uszu, czy też cieszyć się, okazać swoje szczęście, radość, że Bóg jej nie opuścił.
Wzięto Beniamina, tak jak leżał na worku z ziemniakami, i triumfalnie, z wielką pompą poprowadzono przez rynek. Cała Tuniejadówka, od najmłodszych do najstarszych, okazywała mu szacunek. Bez specjalnego zaproszenia odprowadzano go do domu. W zgiełku rozległy się głosy: – Męczennik, męczennik, męczennik! – Od tego czasu przydomek męczennika przylgnął do niego na zawsze. Nie nazywano więc Beniamina inaczej, tylko Beniamin Męczennik. Zeldę zaś zwano Słomianą Wdową.
Jeszcze tego samego dnia zjawił się u Beniamina turniejadowski znawca medycyny i zaczął go leczyć za pomocą wszystkich dostępnych mu środków. Postawił bańki. Przystawił pijawki. Ogolił od stóp do głowy. Na odchodne zaś powiedział, że po zastosowaniu tych wszystkich środków Beniamin przy pomocy bożej wyzdrowieje i nazajutrz rano będzie mógł, jeśli oczywiście da radę, pójść do bożnicy. Tam powinien odmówić modlitwę na intencję ocalenia.
Rozdział trzeci. Jak Beniamin związał się z Senderlem 38 38 Senderl – zdrobnienie od imienia Sender, będącego żydowskim wariantem imienia Aleksander. [przypis edytorski]
Babą
Pozornie wydawało się, że przygoda Beniamina, która przysporzyła jego żonie tyle zgryzoty i wywołała moc poważnych komentarzy w mieście oraz za piecem bożniczym i na najwyższej ławce w łaźni, powinna była raz na zawsze wybić mu z głowy wszelkie rojenia o wyprawie do dalekich krajów. Tak się jednak nie stało. Przeciwnie, odtąd podróż jeszcze bardziej go zajmowała. Teraz patrzył z większym szacunkiem na siebie samego. Uważał, że jest bardzo doświadczony, bo niemało już w życiu przeszedł. Urósł niepomiernie we własnych oczach, wykazał bowiem niezwykły hart ducha w chwili ciężkiej próby. Zdołał pokonać własną słabość. Uważał się za bohatera, miał się za mędrca biegłego we wszystkich siedmiu dziedzinach wiedzy ludzkiej wymienionych w księdze Cel Olam . Zajmowały go wszystkie dzieła na ten temat, niczym gąbka nasiąkał ich mądrościami. Zdawało się, że wie już wszystko o tym, co się dzieje na świecie. Z wolna poznawał dogłębnie samego siebie i litował się nad sobą. Oto on, człowiek wielkiego formatu, znalazł się w sytuacji róży wśród cierni. To znaczy on był różą, a dookoła same kolce. I to gdzie? W Tuniejadówce! W takiej dziurze, wśród prostaków, którzy nie mają zielonego pojęcia o życiu. Wyważone słowa i mądre powiedzonka kierowane pod jego adresem przyspieszyły decyzję. Pragnął jak najszybciej opuścić Tuniejadówkę.
Wciąż marzył: „Chciałbym dożyć chwili, aby móc wyruszyć w daleką podróż, a potem powrócić szczęśliwie do domu. Chciałbym nieść Żydom pomoc i pociechę, gdy wrócę w aureoli sławy. Wtedy cała Tuniejadówka przekona się, kim ja, Beniamin, jestem naprawdę. Ile ja, Beniamin, znaczę…”.
Na razie parę drobiazgów powstrzymywało go od wyprawy. Pierwsza przyczyna: skąd zdobyć pieniądze na podróż? Nigdy nie śmierdział groszem. Całymi dniami, zupełnie bez powodu, przesiadywał w bożnicy. Dom utrzymywała żona. Prowadziła tak zwaną „mokrą apteczkę”, coś w rodzaju kramu lub małego szynku. Zajęła się tym w momencie, gdy dobiegł końca jej bezpłatny wikt u rodziców. Zresztą, pożal się Boże, co to był za interes! Gdyby nie dorabiała szyciem i darciem pierza podczas długich zimowych nocy lub gdyby nie wytapiała gęsiego smalcu na święta wielkanocne, albo nie zawierała transakcji ze znajomymi chłopami, to doprawdy nie można by było wyżyć. Zastanawiała się często, czy nie sprzedać jakichś rzeczy. Ale co tam w domu było do sprzedania? Parę lichtarzy miedzianych, odziedziczonych po rodzicach. Nad świecznikami odmawiała błogosławieństwo w wigilię sobót i świąt. Czyściła je regularnie, dokładnie. Z tego zajęcia czerpała szczególną radość. Kosztowności, rzecz jasna, nie miała. Na miano biżuterii przecież w żadnej mierze nie zasługiwały srebrny pierścionek i perły osadzone w opasce, którą otrzymała od matki. Chowała ją głęboko i bardzo rzadko używała. Zakładała ją tylko w święta albo ważne uroczystości rodzinne. A może należało pozbyć się któregoś ze „skarbów” Beniamina? Ale cały majątek Beniamina składał się z jednej jedynej szabasowej 39 39 szabasowy – tu: świąteczny. szabes – sobota. [przypis tłumacza]
kapoty z atłasu. Ślubna kapota była natomiast podarta, po prostu rozlatywała się. Żółta podszewka przeświecała w wielu miejscach. Prawda, miał jeszcze tułup 40 40 tułup (z ros. тулуп : szuba, długie futro) – tu: okrycie zimowe, palto. [przypis edytorski]
, ale pożal się Boże, co to był za tułup! Kołnierz goły, bez pokrycia. Gdy brał ślub, ojciec jego narzeczonej, oby z jego łaski Beniamin miał długi żywot, obiecywał, że nie pożałuje futra. Ale póki co, polecił pokryć tymczasem kołnierz podszewkowym suknem, zostało mu bowiem trochę materiału po własnej kapocie. Futro winien dostarczyć razem z ostatnią ratą posagową. A ponieważ posagu do końca nie wypłacił, to nic dziwnego, że tułup i kołnierz pozostały w pierwotnym stanie. Po drugie: Beniamin najzwyczajniej nie wiedział, jak wyrwać się z domu. Rozważał. Dumał. Pogadać z żoną i wyłożyć kawę na ławę? To nie wchodziło w rachubę. Za dużo będzie wrzasku i zamieszania. Gotowa wylać morze łez. Uznałaby go wtedy za skończonego wariata. A w ogóle, czy kobieta potrafi zrozumieć takie sprawy? Kobieta, nawet niech to będzie herod-baba, zawsze jest kobietą. To, co byle mężczyzna ma w jednym palcu, tego nie ma i mieć nie może w głowie choćby najlepsza i najmądrzejsza kobieta. A może wymknąć się cichcem i zapomnieć o pożegnaniu? Przykra rzecz. Tak może postąpić tylko litwak. A może pozostać w domu i wyrzec się podróży? To niemożliwe! To po prostu samobójstwo.
Читать дальше