Wiktor Suworow - Złoty Eszelon
Здесь есть возможность читать онлайн «Wiktor Suworow - Złoty Eszelon» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Юмористическая проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Złoty Eszelon
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Złoty Eszelon: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Złoty Eszelon»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Złoty Eszelon — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Złoty Eszelon», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Nie ma.
– Zbliżamy się do stacji. Batalion – gotowość bojowa!
Dracz ma mnóstwo roboty. I ó tym pamiętać, i to zrobić, i tamtego dopilnować, i owego nie przegapić. Biega po wagonach, krzyczy, wymyśla, beszta, podpowiada. Ale w każdej spokojniejszej chwili przypomina sobie, że nie został jeszcze ukarany.
Dobrze jest służyć pod głupim przełożonym, takim, który nie zna się na psychologii. Zawinisz – i głupi dowódca zaraz reaguje. Dostajesz po uszach i od razu ci lżej. A kiedy jeszcze głupi dowódca zaczyna wrzeszczeć, to można i odszczeknąć. Ale jak człowiek trafi pod komendę takiego Zubrowa – to męka. Dracz już parę razy stawał na drodze dowódcy, chciałby się jak najszybciej dowiedzieć, jak go Zubrow ukarze – żeby się nie dręczyć niepewnością. Ale Zubrow zna się co nieco na psychologii. Nie wymierza kary i już nie krzyczy. Przechodzi obok, jakby nie dostrzegał, ten więc musi odskakiwać, pozostawać w cieniu.
Dracz długo się tak męczył, wreszcie nie wytrzymał i zastukał do drzwi dowódcy.
– Można wejść, towarzyszu pułkowniku?
– No, wejdź.
Dracz przestępuje w progu z nogi na nogę, nie wie, jak zacząć, ale Zubrow też milczy.
– Ukarzcie mnie, towarzyszu pułkowniku…
– Za co?
– Poniosło mnie w tej cholernej fabryce…
– Jak mam cię ukarać?
– Rozstrzelajcie mnie, towarzyszu pułkowniku – mówi Dracz i myśli: co za przebiegły lis! Każe mi samemu wybierać karę, a łagodnej wybrać nie wypada…
– No dobra, Wania, chytrus z ciebie, widzę, że nie uda mi się ciebie przechytrzyć. Gdybyś poprosił o naganę, to bym cię rozstrzelał. A skoro prosisz o rozstrzelanie, to nie wypada mi cię nawet objechać. Wsadzić cię do aresztu nie ma gdzie. Trzymać w przedziale w areszcie domowym też mi nie na rękę, bo kto cię zastąpi na twoim stanowisku? Zrobimy więc tak: warto, żebyś zrzucił parę kilo, widzę, że dziewczyny na ciebie zerkają. Zatem dla twojego własnego dobra wymierzam ci karę trzech dni leczniczej głodówki.
– Tak jest, dziesięć dni leczniczej głodówki! Proszę pozwolić się odmeldować.
– Możesz odejść!
Rozdział 8
Wczesny poranek. Świeży. Słońce jeszcze nie wzeszło. Rosa na trawie, i cały eszelon pokryty rosą, i tory.
Zupełnie jakby nie było niedawnej bitwy, jakby nie lała się krew. Eszelon budzi się z uśmiechem. Jak tu się zresztą nie uśmiechać w taki poranek! O, jak ptaki świergocą! To oznacza, że zaraz wzejdzie czerwone, pyzate słońce i jeszcze pożyjemy, bracia, jeszcze pożyjemy!
– Lej, lej, nie żałuj wody!
Każdy przystanek wykorzystuje się do maksimum. Trzeba i broń oczyścić, i pozwolić się umyć ludziom, nakarmić, rozprowadzić warty. I wędrują żołnierze wzdłuż pociągu. Każdy w swoich sprawach – najpilniejszych. Już zabrzęczały menażki, już nozdrza żołnierzy węszą falę zapachów: co tam dziś Tarasycz upichcił?
– Lej, palancie, lej!
No bo co to za mycie w umywalce w wagonie! Żołnierz nie przywykł do tego, żeby wodę czerpać garścią. Wysypał się więc cały batalion do stacyjnego hydrantu, żołnierze leją na siebie wodę wiadrami, sikawkami. Tłoczno i wesoło.
– Nie lej mi w portki, świnio! Czekaj, ja ci zaraz naleję!
Wnoszą też wiadra do wagonu. Oczywiście dla wartowników, którzy nie mogą zejść z posterunku.
– Kapral Bieriozow!
– Jestem!
– Wyznaczysz ze swego plutonu w południe ludzi do służby w kuchni!
– Gąbka!
– Jestem!
– A lufę czołgu to koza ma wyczyścić?
– Wszystkie samochody, które wczoraj były w akcji – do przeglądu technicznego!
– Bizon, taka twoja mać, odebrałeś chleb dla plutonu?!
– Ej, przepuśćcie dziewczynę!
– Pomóc ci z tym wiadrem, laleczko?
– Skarbie, nie masz przypadkiem na imię Katierina?
– Z drogi, ogiery, przepuśćcie te panie, nie pora na zaloty!
– Pluton siódmy, ustawić się! Z menażkami!
– No, Tarasycz, nie żałuj! Nie żałuj, Tarasycz! Dołóż jeszcze jedną chochlę!
Tarasycz, kochany przez wszystkich za swój typowo kucharski wygląd i dobroć, uśmiecha się pod wąsem, ale nikogo nie rozpieszcza dolewkami. Do podstawionej menażki wrzuca chochlę kaszy i spływaj. Następny, taki owaki! Nie rób zatoru!
– Skąpisz coś dzisiaj, Tarasycz! Nie walisz do pełna! Jeżeli z całego batalionu zaoszczędzisz po pół menażki – to wyjdzie sto pięćdziesiąt pełnych! Sam tego przecież nie zeżresz!
– No, no, bo ci dam chochlą po łbie za takie gadanie! Patrzcie go, mądrala, Tarasycza chce pouczać! Jeszcze u mamy w cipce siedziałeś, kiedyśmy z chłopcami bronili przełęczy Sałang!
– Nie żołądkuj się, Tarasycz! Obraziłeś się? Ja przecież żartowałem!
– Jakżeś to, Tarasycz, tej przełęczy bronił? Czym walczyłeś z duszmanami? Pewnie warząchwią?
Masło kroi się na wielkie kawały – jeden na cały przedział, a chleb wydaje się bochenkami – też na przedziały. Żołnierze z przedziału rozścielają nieopodal pałatkę i siadają wokół jak w rodzinnym gronie. Siedem osób – dwa bochny chleba. Masła, jeśli nie do woli, to i tak sporo. I po menażce gryczanej kaszy z tuszonką. Masła i kaszy Tarasycz nie żałował.
– Powiem ci, Saszka, żeś niepotrzebnie na Tarasycza naskoczył.
– Mówiłem przecież, że to żart! Co za ludzie bez poczucia humoru!
Przed wagonami partyjnych bonzów wisi obwieszczenie:
SZKOLENIE POLITYCZNE ODBYWA SIĘ CODZIENNIE W CZASIE PIERWSZEGO POSTOJU. DODATKOWE SEMINARIA – FAKULTATYWNIE. OBECNOŚĆ NA SZKOLENIU POLITYCZNYM OBOWIĄZKOWA.
Wszyscy przywykli już do tego obwieszczenia, nawet się nie śmieją. Oczywiście nikt na to szkolenie nie chodzi, z jednym wyjątkiem. Paul Ross, człowiek żądny wiedzy, nie omija żadnej okazji dowiedzenia się czegoś więcej o Rosji.
Po powrocie z kolejnego szkolenia wprawia Dracza w stupor pytaniem:
– Skoro nie prowadzicie ewidencji zabitych, to jak się nauczycie Uczyć pieniądze?
– Jak to nie prowadzimy ewidencji zabitych? Z choinki się urwałeś?
– Z choinki – to znaczy?
– Nieważne, tak się tylko mówi. Trafiłeś mnie prosto w serce! Pamiętam wszystkich moich zabitych przyjaciół!
– A ja dziś zapytałem towarzysza Zwancewa, ile milionów zabito za komunizm. Czytałem wasz Sołżenicyn i chciałem wiedzieć, czy jest to prawda. Towarzysz Zwancew powiedział, że Sołżenicyn jest oszczerca, a teraz jest pierestrojka. Ale ile ludzi zabili za komunizm, towarzysz Zwancew nie powiedział, a powiedział: to nieważne, ważna idea. Oszczerca liczy, komunista nie liczy… Trudny kraj!
– Olej tego całego Zwancewa! On kłamie.
– A kto nie kłamie?
– Sam się przyjrzyj, Paul. Baśka pracuje?
– Baśka pracuje – to znaczy?
– Nieważne, takie tam powiedzonko. Chcę powiedzieć: patrz i myśl, a wszystko zrozumiesz – jeżeli, oczywiście w tym naszym bigosie w ogóle się można połapać. Tamtych skurwieli nie pytaj.
– Trzeba pytać. Są różne zdania, Iwan, i w każdym jest jakaś prawda.
– Prawda jest jedna, Paul. Tylko musimy do niej jeszcze długo zasuwać.
– Zasuwać – to znaczy?
Obaj zdążyli się już polubić. Zubrow był prawie cały czas zajęty i tylko niekiedy mógł się przyłączać do ich pogawędek. Paul szybko chwytał język rosyjski, Dracz nauczył się paru zwrotów po angielsku (naturalnie z prawidłowym amerykańskim akcentem). Bardzo lubili te swoje dyskusje.
– Wiecie, chłopaki, nasz dowódca swojej laski nawet na postoju nie wypuścił! Pierwsza noc – to jeszcze rozumiem – jego prawo… Ale później – czemu o nas zapomina? Tak czy owak – to nie jest w porządku…
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Złoty Eszelon»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Złoty Eszelon» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Złoty Eszelon» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.