– Och, Royce – powiedziała mu do ucha i nie musiała mówić nic więcej. Rozumiał ją.
– Chodź, musimy iść – rzekł Royce. – Nie mamy wiele czasu.
Ujął jej dłoń i wypadli przez otwarte drzwi komnaty na korytarz.
Royce puścił się biegiem z Genevieve u boku. Serce waliło mu jak oszalałe, gdy usłyszał dźwięki królewskich rogów, rozbrzmiewających raz za razem. Wiedział, że oznaczają wezwanie – i wiedział, że to jego szukają.
Słysząc szczęk zbroi w dole, Royce wiedział, że wyjście z fortu zostało zagrodzone i że został otoczony. Jego bracia spisali się znakomicie, odwracając ich uwagę, lecz wyprawa Royce’a trwała zbyt długo. Biegli dalej i gdy Royce zerknął w dół na dziedziniec, serce mu zamarło na widok tuzinów rycerzy napływających przez bramę.
Royce wiedział, że nie ma wyjścia. Nie tylko wdarł się do ich siedziby, lecz także zabił jednego z nich, możnowładcę, członka królewskiego rodu. Wiedział, że nie pozostawią go przy życiu. Ten dzień będzie dniem, w którym jego życie zmieni się na zawsze. Cóż za ironia, pomyślał; tego ranka przebudził się pełen radości, nie mogąc doczekać się dnia. A teraz, nim słońce zajdzie, najpewniej trafi na szubienicę.
Royce i Genevieve biegli, zbliżając się do końca korytarza i do zejścia na kręte schody – gdy nagle pojawiło się przed nimi pół tuzina rycerzy. Wyłonili się ze stopni, zagradzając im drogę.
Royce i Genevieve zatrzymali się w miejscu, obrócili i ruszyli w przeciwną stronę. Rycerze biegli za nimi. Royce słyszał brzęk ich zbroi za plecami i wiedział, że jedynie brak zbroi działa na jego korzyść i jedynie dzięki temu mężczyźni nie są w stanie ich dogonić.
Biegli krętymi korytarzami, a Royce rozpaczliwie szukał tylnych schodów, innego wyjścia – gdy nagle skręcili w kolejny korytarz i stanęli przed kamienną ścianą. Royce’owi zamarło serce, gdy zatrzymali się raptownie.
Nie było tam przejścia.
Royce obrócił się i dobył miecza, jednocześnie zasłaniając Genevieve, gotów zmierzyć się z rycerzami, choć wiedział, że będzie to jego ostatnia walka.
Nagle poczuł, że Genevieve gorączkowo ściska go za ramię:
– Royce! – krzyknęła.
Odwrócił się i spostrzegł, na co patrzyła: wielkie, otwarte okno obok nich. Wyjrzał za nie i serce podeszło mu do gardła. Wysokość była zbyt duża, zdecydowanie zbyt duża, by mogli przeżyć upadek.
Ujrzał jednak, że wskazuje palcem wóz z sianem toczący się pod nimi.
– Możemy wyskoczyć! – krzyknęła.
Ujął jej dłoń i razem dali krok w stronę okna. Royce obrócił się za siebie, ujrzał zbliżających się rycerzy i nagle, nim zdążył pomyśleć, jak szalony jest ten pomysł, poczuł, że Genevieve szarpie go za rękę – i spadają w powietrzu.
Genevieve była odważniejsza jeszcze niż on. Royce wspomniał sobie, że zawsze tak było, nawet gdy byli dziećmi.
Wyskoczyli i spadali dobre trzydzieści stóp. Royce’owi serce podeszło do gardła, a Genevieve krzyczała. Starali się upaść na wóz. Royce gotował się na śmierć i był wdzięczny, że przynajmniej nie zginie z ręki możnowładców – i ze swą ukochaną u boku.
Ku niebywałej uldze Royce’a, wpadli w stóg siana. Źdźbła podniosły się w ogromnej chmurze dokoła nich i choć pozbawiony tchu i poobijany po upadku, Royce ze zdumieniem spostrzegł, że nic sobie nie złamał. Usiadł natychmiast i rozejrzał się, by zobaczyć, czy Genevieve nic nie jest; leżała oszołomiona, lecz także usiadła i gdy odrzuciła siano, Royce spostrzegł z nieopisaną ulgą, że jej także nic się nie stało.
Bez słowa oboje w tym samym czasie przypomnieli sobie, w jakiej sytuacji się znajdują i zeskoczyli z wozu. Royce chwycił dziewczynę za rękę i podbiegł do swego wierzchowca, który wciąż czekał na niego na dziedzińcu, dosiadł go, chwycił Genevieve i pomógł jej wsiąść za sobą. Pogonił konia kopniakiem i ruszyli galopem przed siebie. Royce pędził ku otwartej bramie zamku, a rycerze wciąż napływali, pędzili obok nich, nawet nie zdając sobie sprawy, kogo mijają.
Zbliżyli się do otwartej bramy, a Royce’owi serce tłukło się w piersi; byli już tak blisko. Musieli jedynie pokonać dzielącą ich od niej odległość i po kilku susach znajdą się na otwartej przestrzeni. Tam będą mogli zebrać się z jego braćmi, kuzynami i ziomkami z wioski i razem zbiec z tego miejsca i zacząć życie od nowa gdzie indziej. Albo lepiej jeszcze, będą mogli zebrać własną armię i stanąć do boju z możnowładcami raz na zawsze. Przez jedną wspaniałą chwilę czas stanął w miejscu, gdy Royce poczuł, że znajduje się na skraju zmian, na skraju zwycięstwa. Wszystko, co znał, miało wywrócić się do góry nogami. Nadszedł dzień buntu. Dzień, po którym ich życie nigdy nie będzie już wyglądać tak samo.
Royce zbliżał się do bramy i przerażenie ścięło mu krew w żyłach, gdy brona, otwarta, by wpuścić rycerzy, nagle zaczęła opadać, zatrzaskując się tuż przed nim. Jego koń stanął dęba i zatrzymali się w miejscu.
Royce zawrócił, patrząc po dziedzińcu. Zobaczył pięćdziesięciu rycerzy, którzy w tej chwili zorientowali się, kim są i zmierzali w ich kierunku. Royce gotował się do jazdy w przód i zetknięcia się z nimi w boju, choć było to ryzykowne, gdy nagle poczuł, że od tyłu spada na niego jakiś sznur i usłyszał krzyk Genevieve.
Sznur zacisnął się wokoło jego pasa i ktoś szarpnął nim, a Royce poczuł, że spada w tył ze swego konia. Upadł na twardą ziemię, pozbawiony tchu, skrępowany sznurem od tyłu. Obejrzał się i ujrzał, że Genevieve także jest związana i leży na ziemi.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.