- Nikt. Wykorzystujemy to miejsce czasem, gdy trzeba przeczekać niesprzyjający okres - wyjaśniła. - A czemu pytasz?
- Te wszystkie książki w bibliotece, komputer...
- Szaman czasem wpada tu popracować. Nasza religia opiera się głównie na objawieniach tajemnic przekazywanych przez duchy przodków, jednak pewne szczegóły wizji są niejasne i wymagają weryfikacji naukowej.
- O, to mój dziadek umie czytać!?
W odpowiedzi tylko prychnęła. Radek poszedł do salonu, usiadł wygodnie rozparty w fotelu i... zobaczył przed sobą telewizor. O rany! Prawdziwa plazma. Przez ostatnie dni zdążył zapomnieć, że coś takiego w ogóle istnieje. Pilot leżał w zasięgu ręki. Chłopak uruchomił urządzenie i poskakał po kanałach. Na kilku ględzili jacyś politycy,na niemieckiej stacji leciał film karate. Wcisnął raz jeszcze guzik. Tu puszczali jakieś kreskówki. W sumie sama sieczka dla bezmózgowców, ale przyjemnie było chociaż nacieszyć oczy miganiem obrazu. Wdusił przycisk po raz kolejny. Obraz zaśnieżył i na ekranie pojawiła się twarz kapłanki Dobrochny. Radek wytrzeszczył oczy.
- No i co się tak gapisz? - zapytała dziewczyna z telewizora. - Zdziwiony?
Wdusił w panice przycisk, ale na sąsiednim kanale znowu ją zobaczył.
- Ja ci poprzełączam! - warknęła. - Myśleliście, że jak chałupa zabezpieczona, to sobie nie poradzę?
Szósty zmysł podpowiadał mu, że za chwilę wlezie do pokoju przez ekran... No dobra, może nie był to szósty zmysł, widział kiedyś u kumpla na dvd takie filmidło, gdzie cizia w koszuli nocnej wyłaziła z telewizora, i teraz mu się skojarzyło.
Wdusił guzik wyłączający. Z tamtego filmu pamiętał wprawdzie, że to nic nie da, ale nie zdołał wymyślić nic mądrzejszego. O dziwo, pomogło. Na wszelki wypadek postanowił nie uruchamiać więcej urządzenia.
- Przyjdź do kuchni! - zawołała Czina.
Wszedł. Na stole stała wielgachna pizza z salami, wyjęta prosto z pieca, jeszcze parująca.
- Niczego sobie śniadanko - uśmiechnął się licealista.
- Czego się napijesz? - Gyva otworzyła suto zaopatrzoną lodówkę.
- Może jakiegoś drinka? - odparł po chwili zastanowienia.
Zmieszała zręcznie kilka płynów, nawet nie zdąży zobaczyć, co to było, i już miał w ręce szklankę z musującą zawartością.
Dziewczyny też sobie czegoś tam wlały. I drink, i pizza okazały się niebiańskie w smaku.
- A teraz sobie zaszalejmy - powiedziała Czina, uśmiechając się znacząco. - Na piętrze jest sypialnia. - Puściła oko.
Wyglądało na to, że mówi poważnie! Radek uszczypnął się dyskretnie, żeby sprawdzić, czy to nie sen. Zabolało, a więc nie śnił. Hy! Przypomniał mu się artykuł o sektach religijnych. Kandydata na adepta najpierw się rozpieszcza, oferuje luksusy, dostarcza seksu oraz innych przyjemności, a potem pierze mózg i zamienia w niewolnika. W sekcie prehistorycznej było chyba odwrotnie, bo najpierw go przegonili jak na poligonie, przerobili na niewolnika, wyprali mózg, a teraz były te luksusy. No i dobrze. Najwyższy czas.
Wrzucili talerze do zmywarki, a potem poszli na piętro. Pokoik był śliczny. Skośny sufit z oknami wprawionymi w połać dachową, szerokie małżeńskie łoże, szafy wnękowe, na podłodze miękki jak mech dywan.
Czina spuściła rolety, jej towarzyszka włączyła nastrojową muzykę.
- Zatańczymy? - zaproponował.
Gyva podeszła, objął ją i po chwili przytuleni kołysali się w rytm piosenki. Dziewczyna zmiękła mu w ramionach jak wosk. A gdyby tak spróbować ją pocałować? A, zaryzykuję - pomyślał.
Odszukał wargami jej usta, oddała pocałunek. Tymczasem jej koleżanka usiadła na podłodze w pozycji kwiatu lotosu i zamknęła oczy, wchodząc w trans. Po chwili poderwała się jakby przestraszona.
- Tu nie ma pola!
Gyva wywinęła się z ramion chłopaka.
- Jesteś pewna!? - Pobladła jak ściana.
- No to co, że nie ma pola? - Radek próbował znowu ją objąć. - Przecież mamy jeszcze telefon stacjonarny. - Wskazał aparat stojący na szafce nocnej.
- Pola ochronnego, ty matołku! - syknęła ze złością.
- Zdjąć coś takiego jest bardzo trudno. A z zewnątrz jest to prawie niemożliwe. Młotki od Światowida nie mają dość umiejętności... - Czina zmrużyła powieki, ponownie wchodząc w trans.
Gdy otworzyła oczy, była spocona.
- Pole jest... - wymamrotała.
- To dobrze. - Chłopak odetchnął z ulgą. - Przynajmniej dziadek nie będzie się czepiał, że to ja je popsułem.
- ...ale się rozfazowało - dokończyła z ponurą miną.
- To źle? - zainteresował się.
- Tak - powiedziała druga z dziewczyn. - Jest równie mocne jak wcześniej, tylko pulsuje. Raz nas chroni, raz skierowane jest w drugą stronę. Czyli zabezpiecza dom, żebyśmy nie wyleźli... Jak się zatrzaśnie, to koniec.
- Musimy uciekać - zadecydowała Czina.
- Ale jakoś się wydostaniemy? - Radek wolał się upewnić.
Zbyły jego pytanie milczeniem.
- Jak myślisz, ingerencja z zewnątrz? - Gyva zwróciła się do przyjaciółki.
- Sądzę, że ten przeskok raczej spowodowało przejście obiektu o dużym potencjale magicznym. - Czina spojrzała na Radka. - Tak, mamy na myśli ciebie. Ale ostatecznie nie mogłeś wiedzieć, to nie twoja wina - westchnęła.
W tym momencie szafka pod oknem otworzyła się z trzaskiem. Wewnątrz był jeszcze jeden telewizor, tym razem mały. Obraz zaśnieżył i na ekranie pojawiła się znowu Dobrochna.
- Witajcie, niewolnicy, nie przeszkadzam w orgii? - Pokazała w uśmiechu białe ząbki. - Paskudnie wpadłyście, koteczki syjamskie... Siedzicie jak ptaszki w klatce. Na jak długo starczy wam jedzonka?
- Na miesiąc - mruknęła Czina. - A jak wykorzystamy wszystkie rezerwy - spojrzała na Radka dziwnie - to na cztery miesiące.
- Ech, wy prymitywy - westchnęła kapłanka. - Moi współplemieńcy nigdy nie upadli tak nisko, by łączyć składanie ofiar, seks i konsumpcję. Ale ostatecznie my jesteśmy cywilizowani.
- Czego chcesz? - zapytał chłopak.
- Usmażyć wasze włochate dupska.
- Coś ty powiedziała? - syknęła Gyva.
Wypięła się w stronę telewizora, a potem jednym ruchem ściągnęła spódniczkę, rajstopy i majtki.
- Która z nas, moja droga, ma kosmaty zadek?! - wrzasnęła.
Na twarzy kapłanki odmalowało się obrzydzenie. Radek też poczuł się głęboko zbulwersowany.
- Zabieraj tę pupę z ekranu - warknęła Dobrochna. - I posłuchajcie. Zdecydowałam się okazać wam łaskę. Wydacie mi tego małpiszona, a w zamian za to pozwolę wam dwóm odejść.
Obraz nieco śnieżył. Postać kapłanki rozmywała się. Dźwięk też zanikał.
- Oho! - mruknęła Czina. - Chyba mają jakieś kłopoty na linii.
- To dobrze, nie będziemy musieli wykonywać jej poleceń. - Odetchnął z ulgą.
Obraz wyostrzył się i na ekranie dla odmiany pojawił się dziadek Radka. Wyglądał na zdenerwowanego.
- Słuchajcie uważnie - warknął. - Inkwizycja zaatakowała melinę na Powiślu. Ten adres też pewnie znają. Musicie uciekać. Spotkamy się w północnym refugium.
Telewizor znowu zaśnieżył i zgasł.
- Uciekamy? - zapytał Radek.
- Tia - mruknęła Czina. - Możemy oczywiście poczekać tu, aż rozwalą barierę i wedrą się do środka. A potem mieć nadzieję, że tylko nas zgwałcą i obrabują...
- Zgwałcą? - zaniepokoił się licealista.
- Tak, ciebie też - prychnęła. - Albo spróbować zwiać...
Zbiegli na parter.
- Mogę całkowicie wyłączyć pole na jakieś siedem sekund - mówiła szybko Gyva, przygotowując się do wejścia w trans. - I chyba musimy się pospieszyć, bo ktoś jest już pod drzwiami. Gdy zacznę, będzie mógł dostać się do środka... Na trzy. Raz, dwa...
Читать дальше