Margit Sandemo - Móri I Ludzie Lodu
Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Móri I Ludzie Lodu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Móri I Ludzie Lodu
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Móri I Ludzie Lodu: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Móri I Ludzie Lodu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Móri I Ludzie Lodu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Móri I Ludzie Lodu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Indra skinęła głową bez słowa. Nie odczuwała najmniejszej zazdrości. Duchy? Nie, dziękuję!
W pobliżu tej oazy napotkali pierwszą rzekę bez mostu. Naprawdę nie jest łatwo prowadzić samochód po wodzie i nie dać się znieść prądowi. Addi musiał jednak dokonać tego dwukrotnie, by pasażerowie mogli zrobić zdjęcia. Większość wysiadła z samochodu, ale Miranda została, chciała bowiem przeżyć „forsowanie rzeki” raz jeszcze. Indra została również, choć ona z lenistwa.
Islandia wciąż nie jest w pełni ukształtowanym lądem, toteż wiele elementów w jej naturze nieustannie się zmienia. Tak że bród czy przeprawa przez rzekę niekoniecznie zawsze musi się znajdować w tym samym miejscu co poprzedniego roku. Kiedy Addi cofnął się trochę, by móc rozpędzić jeepa, wjechał na piaszczystą łachę pod wodą, rok temu na pewno jej tu nie było. Musiał teraz wysiąść, by odkręcić jakąś śrubę na jednym z kół, wysiadła też Miranda, która widziała, jak bardzo jest mu niewygodnie, trzeba było bowiem jednocześnie próbować kierować samochodem. Wskoczyła więc zdecydowanie do piekielnie zimnej wody z lodowca, by mu pomóc. Buty zdjęła i długie spodnie podciągnęła możliwie jak najwyżej, musiała jednak zostawić rajstopy. Lodowate zimno przenikało do szpiku kości, lecz Addi ją chwalił, a od tego Mirandzie zawsze robiło się ciepło.
Starając się utrzymać równowagę i nie dać się znieść gwałtownym wirom, zobaczyła, że reszta towarzystwa na brzegu fotografuje ich z zapałem. Od północy ukazał się jakiś jeep, dwaj jadący nim mężczyźni przyglądali się z ciekawością temu, co się dzieje, ale nie ruszyli nawet palcem, by im pomóc Niech tam, myślała Miranda, sama sobie z tym poradzę. Dokładnie w tym momencie straciła równowagę i o mało nie wpadła do wody. Na szczęście Addi zdołał wyciągnąć rękę i przytrzymać ją dosłownie w ostatniej chwili.
Gdy już ruszyli dalej, Miranda nie przestawała opowiadać o tym, że właśnie przed chwilą uratowała całe towarzystwo. Pozwolono jej siedzieć obok kierowcy, by rajstopy mogły szybciej wyschnąć w cieple silnika, nic jednak nie wskazywało na to, by dziewczyna kiedykolwiek miała zapomnieć o swoim niezwykle odważnym wyczynie. W końcu Indra syknęła przez zęby. „Jeśli jeszcze raz choćby się zająkniesz na temat tej bagatelnej historii, zacznę opowiadać o najintymniejszych epizodach z twojego życia!”
To podziałało. Miranda skuliła się na siedzeniu i pisnęła na zakończenie: „Ale to naprawdę było podniecające!”
– No to jesteśmy – rzekł Addi, kiedy udało im się sforsować rzekę, której rok temu na pewno tu nie było, w związku z czym pokonywanie jej stanowiło prawdziwy hazard. Na zewnątrz woda szumiała, ale samochód dał sobie radę, Bogu dzięki. – No to jesteśmy. Teraz zaczyna się prawdziwa podróż przez pustkowia, tutaj kończą się stacje turystyczne. Pojedziemy drogą przez Sprengisandur pomiędzy tymi wielkimi lodowcami, które widzicie, Hofsjökull na lewo, Vatnajökull na prawo. Będziemy mijać Kidagil, a potem pojedziemy wzdłuż rzeki Skjälfandifljot, a całe wielkie i budzące grozę Ódádhahraun zostawimy po prawej stronie.
– Oj, Kidagil! Tę nazwę poznaję! – zawołała Miranda. _ W islandzkiej pieśni „Ridhum, ridhum” śpiewa się o Kidagil.
– Nic dziwnego – wyjaśnił Addi. – Pieśń opowiada przecież o jeźdźcu, który próbuje konno pokonać Sprengisandur. I o wszystkich niebezpieczeństwach, na jakie podróżny był narażony w dawnych czasach. O głodzie, zimnie, zmęczeniu, śmierci. A także o różnych ponadnaturalnych istotach, takich jak królowa elfów i jej groźne oddziały.
– Świetnie! – ucieszyła się Indra. – A teraz my jedziemy tą samą drogą, ale nam jak dotychczas się udawało. Dzięki naszemu superjeepowi. To prawdziwe cudo. Addi, czy potrafisz zaśpiewać „Ridhum, ridhum”? To taka piękna pieśń.
– Nie – odparł Addi z naciskiem. – Śpiewam tylko na przyjęciach, a i to późnym wieczorem.
Rozmowa w samochodzie toczyła się lekko i bez przymusu, pasażerowie znakomicie się rozumieli.
Tylko Móri od czasu do czasu popadał w zamyślenie. Kulił się na swoim siedzeniu i starał się nie dopuścić do siebie smutku i wspomnień, od których krwawiło mu serce.
Na tej drodze śmierci widział po raz ostatni swoją kochaną, troskliwą matkę. Miał wtedy trzynaście lat. I to jego głupia brawura sprawiła, że matka musiała umrzeć.
Jak można żyć z takim obciążeniem? Dlaczego człowiek ponownie odwiedza tego rodzaju miejsca?
Poobijani i posiniaczeni dotarli w końcu do granic wielkiej pustyni i zobaczyli próbkę wspaniałej urody północnej Islandii: głęboką, rozległą, pokrytą zielenią piękną dolinę.
Przy Godhafoss, czyli Wodospadzie Bogów, zatrzymali się, by rozprostować nogi i wymasować obolałe plecy. Wodospad jednak mieli obejrzeć innym razem. Teraz pozwolili sobie tylko na chwilę przerwy, chcieli wstąpić do sklepu i uzupełnić zapasy, a także zmyć z siebie najgorszy kurz. Ów sklep z małą kawiarnią i toaletą był największym marzeniem wszystkich podróżujących w okolicy. Leżał dokładnie na skrzyżowaniu wielu dróg, między innymi drogi głównej, czyli Państwowej Drogi Numer Jeden, która otacza całą Islandię. Trzeba było jechać wiele mil, by natrafić na podobne miejsce.
Kiedy już wszyscy się trochę odświeżyli, Móri i jego pomocnicy mogli ruszać dalej. Tylko Indra nie wychodziła ze sklepu. Widać spodobała się dwóm młodym mężczyznom, którzy próbowali ją przekonać, by pojechała z nimi oglądać tutejsze piękne widoki, przede wszystkim w okolicy Godhafoss.
– Wygląda na to, że zastawili jej drogę i nie chcą wypuścić – oznajmiła Ellen ze śmiechem. – Pomóż jej, Marco!
– Naturalnie, nie mamy czasu na takie zabawy.
Marco podszedł do dwóch mężczyzn, z których jeden, ciemnowłosy, wyglądał już dojrzale, natomiast drugi, blondyn, był wyraźnie młodszy. Marco rzekł wesoło:
– Może byście wypuścili moją ukochaną?
Zbici z tropu natychmiast posłuchali, natomiast Indra rozpromieniła się niczym tysiące słońc.
– Och, Marco – westchnęła, wychodząc za nim ze sklepu. – To najpiękniejsze słowa, jakie mi kiedykolwiek powiedziałeś! Choć wiem, że to tylko gra, brzmiały cudownie.
On roześmiał się dobrodusznie. Oboje wiedzieli, że to naprawdę tylko gra.
– Szkoda, że Bodil tego nie słyszała – rzekła jeszcze Indra. – Zzieleniałaby ze złości.
Marco pochylił się ku jej rozpromienionej twarzy.
– Nie mam zwyczaju źle mówić o ludziach, ale naprawdę wdzięczny jestem losowi, żeśmy się jej pozbyli.
Wszyscy czekali gotowi do startu. Gdy ruszyli, zobaczyli, że dwaj adoratorzy Indry idą do swojego jeepa.
– Ich samochód podobny jest do tego, który spotkaliśmy nad rzeką kilka godzin temu – stwierdziła Miranda.
– Głupstwa, tamci pojechali przecież na południe – sprostował Gabriel.
– Być może zawrócili, ponieważ zdążyli zobaczyć mnie – oznajmiła Indra. – I niczym prawdziwe samce tropili mój zapach.
– Chodzi ci o perfumy „Trésor” firmy Lancôme? – zapytała Miranda złośliwie. – Owszem, masz zwyczaj olewać się nimi przesadnie, nic więc dziwnego, że teraz zapach niesie się nad całą pustynią.
Wszyscy roześmiali się wesoło, Indra również.
– Jest mnóstwo tego rodzaju jeepów – wyjaśnił Addi rzeczowo.
– Tak jest – przyznał Móri. – Ten, który stał przy drodze koło Versalir wczoraj wieczorem, też tak wyglądał. O ile dobrze widziałem, odległość była zbyt duża.
– Czy musicie pozbawiać mnie iluzji na temat mojej urody, której nikt nie może się oprzeć? – westchnęła Indra teatralnie.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Móri I Ludzie Lodu»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Móri I Ludzie Lodu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Móri I Ludzie Lodu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.
