Łzy wypełniły moje oczy, gdy ponownie spojrzałam w górę.
– Równie dobrze mogłam to zrobić. Cały powód dla którego tam poszedł – był moją winą. Pokłóciliśmy się… i powiedziałam mu o Spokane, chociaż prosiłeś mnie żebym…
Jedna łza wypłynęła z rogu mojego oka. Naprawdę, musiałam się nauczyć zatrzymywać to. Tak jak moja matka, Dymitr delikatnie starł łzę z mojego policzka.
– Nie możesz się o to obwiniać. – powiedział mi. – Możesz żałować swoich decyzji i chcieć móc zrobić wszystko inaczej, ale ostatecznie, Mason również podjął swoje decyzje. To było to, co postanowił zrobić. To była jego decyzja, nieważne jaką odegrałaś w tym rolę.
Gdy Mason wrócił po mnie, zdałam sobie sprawę, że pozwolił uczuciom, do mnie, przejąć nad sobą kontrolę. Dymitr zawsze się tego obawiał; że jeśli on i ja będziemy mieli jakiekolwiek rodzaj związku, to wpędziłoby to nas – i jakiekolwiek moroja, którego chronilibyśmy – w niebezpieczeństwo.
– Chciałabym być zdolna… Nie wiem, zrobić cokolwiek…
Powstrzymując kolejne łzy, zabrałam swoje ręce z uścisku Dymitra i wstałam, zanim zdążyłabym powiedzieć coś głupiego.
– Powinnam iść. – powiedziałam twardo. – Daj mi znać kiedy będziesz chciał wznowić ćwiczenia. I dzięki za… rozmowę.
Zaczęłam się odwracać, gdy nagle usłyszałam jak powiedział:
– Nie.
Spojrzałam do tyłu.
– Co?
Podtrzymał moje spojrzenie, i coś ciepłego, pięknego i cudownego wystrzeliło miedzy nami.
– Nie. – powtórzył – Powiedziałem jej nie. Taszy.
– Ja… – zamknęłam usta zanim moja szczęka uderzyła w ziemię. – Ale… dlaczego? To była jedyna-szansa-w-życiu. Mogłeś mieć dziecko. A ona była… ona była, wiesz, zainteresowana…
Cień uśmiechu przemknął przez jego twarz.
– Tak, była. Jest. I to dlatego musiałem jej odmówić. Nie mógłbym tego odwzajemnić… dać jej to, czego chciała. Nie gdy… – zrobił kilka kroków w moim kierunku – Nie gdy moje serce jest gdzie indziej.
Prawie rozpłakałam się ponownie.
– Ale wydawałeś się być nią tak zainteresowany. I wciąż podkreślałeś , jak młodo się zachowuję.
– Zachowujesz się młodo. -powiedział. – Bo jesteś młoda. Ale rozumiesz pewne rzeczy, Roza. Rzeczy, o których ludzie starsi od ciebie, nawet nie zdają sobie sprawy. Tego dnia…
Od razu wiedziałam do którego dnia nawiązał. Tego, gdy przycisnął mnie do ściany.
– Miałaś rację co do tego, że walczę by zachować nad sobą kontrolę. Nikt nigdy nie zdawał sobie z tego sprawy – i to mnie przestraszyło. Ty mnie przestraszyłaś.
– Dlaczego? Nie chcesz zęby ktokolwiek wiedział?
Wzruszył ramionami.
– Czy oni wiedzą o tym, czy nie, to nie ma znaczenia. Ważne jest to, że ktoś – że ty – znasz mnie tak dobrze. Kiedy ktoś może zajrzeć do twojej duszy, jest trudno. To zmusza cie do otworzenia się. Bycia wrażliwym. Dużo łatwiej jest być z kimś, kto jest dla ciebie zwykłym przyjacielem.
– Jak Tasza.
– Tasza Ozera jest niezwykła kobietą. Jest piękna i dzielna. Ale ona nie…
– Ona nie mogła cie mieć . – dokończyłam.
Skinął głową.
– Wiem to. Ale ciągle chciałem pogłębiać nasza relację. Wiedziałem, że łatwiej byłoby gdyby mogła zabrać mnie od ciebie. Myślałam, że mogłaby sprawić, bym o tobie zapomniał.
Myślałam tak samo o Masonie.
– Ale nie mogła.
– Tak. I… to jest problem.
– Ponieważ to byłoby złe, gdybyśmy byli razem.
– Tak.
– Bo między nami jest zbyt duża różnica wieku.
– Tak.
– Ale najważniejsze jest to, że kiedyś zostaniemy strażnikami Lissy i musimy skupić się na niej – nie na sobie nawzajem.
– Tak.
Myślałam o tym przez chwilę, a potem spojrzała mu prosto w oczy.
– Cóż – powiedziałam w końcu. – Nie jesteśmy jeszcze strażnikami Lissy.
Przygotowałam się na następną odpowiedź. Wiedziałam, że będzie kolejną życiową lekcją Zen. Coś o sile wewnętrznej i wytrwałości, o wyborach których dokonaliśmy dzisiaj i które mogły się stać kolejnym szablonem dla przyszłości albo jakimś innym nonsensem.
Zamiast tego, pocałował mnie.
Czas zatrzymał się gdy pochylił się i ujął moja twarz w swoje dłonie. Zbliżył swoje usta do moich. Na początku, to był ledwie pocałunek, ale wkrótce nasilił się; stał się gwałtowny i głęboki. Kiedy w końcu odsunął się, pocałował moje czoło. Pozostawił tam swoje usta na kilka sekund, podczas gdy jego ramiona obejmowały mnie mocniej. Chciałabym, żeby ten pocałunek trwał wiecznie. Rozluźniając uścisk, przebiegł palcami przez moje włosy i w dół mojego policzka. Cofnął się w kierunku drzwi.
– Zobaczymy się później, Roza.
– Na następnych ćwiczeniach? – spytałam – Wznowimy je, prawda? Mam na myśli to, że jest jeszcze wiele rzeczy, których musisz mnie nauczyć.
Stojąc w drzwiach, spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
– Tak. Mnóstwo rzeczy.
***