* * *
O’Hare i ja nigdy nie liczyliśmy na to, że się dorobimy — i oto teraz doskonale nam się powodzi.
— Jeśli będziesz kiedyś w Cody, w stanie Wyoming — powiedziałem do niego leniwie — wystarczy spytać o Dzikiego Boba.
* * *
O’Hare miał przy sobie notesik, w którym była podana wysokość opłat pocztowych, odległości w linii powietrznej, wysokości słynnych szczytów górskich i inne podstawowe dane o świecie. W poszukiwaniu liczby mieszkańców Drezna, której notesik nie podawał, O’Hare natknął się na następującą informację, którą dał mi do przeczytania:
„Średnio każdego dnia rodzi się na świecie 324 000 dzieci. W ciągu tego samego dnia średnio 10 000 ludzi umiera z głodu lub na skutek niedożywienia.” No cóż, zdarza się. „Oprócz tego 123 000 osób umiera z innych przyczyn.” Też się zdarza. „Daje to średni dzienny przyrost o 191 000 osób. Specjaliści przewidują, że ludność świata podwoi się do roku 2000, osiągając liczbę 7 miliardów.”
— I sądzę, że wszyscy oni będą chcieli zachować godność — powiedziałem.
— Przypuszczam — powiedział O’Hare.
* * *
Tymczasem Billy Pilgrim też wracał do Drezna, ale nie do tego obecnego. Wracał tam w roku 1945, w dwa dni po zburzeniu miasta. Konwojenci prowadzili go wraz z innymi jeńcami w ruiny. Ja też tam byłem. I O’Hare również. Spędziliśmy dwa dni w stajni niewidomego oberżysty. Tam nas znalazły władze i wydały odpowiednie polecenia. Mieliśmy wypożyczyć w sąsiedztwie kilofy, łopaty, łomy i taczki, udać się z tymi narzędziami na określone miejsce w ruinach i tam czekać na dalsze zadania.
* * *
Na głównych drogach prowadzących do miasta stały patrole, które nie puszczały tam Niemców. Nie pozwalano im badać powierzchni Księżyca.
* * *
Tego ranka na określonym miejscu w Dreźnie spotkali się jeńcy wojenni z wielu krajów. Ustalono, że od tego punktu ma się rozpocząć wydobywanie ciał. I rozpoczęło się.
Billy’ego połączono w parę z Maorysem wziętym do niewoli pod Tobrukiem. Maorys był koloru czekolady i miał wytatuowane na czole i na policzkach spiralne ornamenty. We dwójkę zaczęli wgryzać się w martwe księżycowe rumowisko. Powierzchnia była niespójna i co chwila osuwały się małe lawiny.
Kopano wiele otworów jednocześnie. Nikt jeszcze nie wiedział, czego szukają. Większość otworów prowadziła donikąd — natykano się na jezdnię albo bryły tak wielkie, że nie dawały się ruszyć z miejsca. Żadnych maszyn nie było. Nawet konie, muły ani woły nie potrafiłyby sforsować nierówności księżycowej powierzchni.
Billy i Maorys wraz z innymi, którzy pośpieszyli im z pomocą, dotarli wreszcie do przegrody z desek i belek, za którą dwie skały sklinowały się, tworząc przypadkową niszę. Przebili otwór w tej przegrodzie, otwierając dostęp do ciemnej groty.
Zszedł tam niemiecki żołnierz z latarką i długo nie wracał. Kiedy wreszcie pokazał się z powrotem, zameldował swemu przełożonemu, który stał nad otworem, że tam w dole są dziesiątki trupów. Siedzą na ławkach i nie mają żadnych śladów obrażeń.
Zdarza się i tak.
Przełożony powiedział, że należy rozszerzyć otwór, aby można było spuścić do środka drabinę i wydobyć ciała. W ten sposób uruchomiono w Dreźnie pierwszą kopalnię trupów.
* * *
Stopniowo powstały setki podobnych kopalń. Początkowo nie było smrodu, ciała wyglądały jak manekiny z gabinetu figur woskowych. Potem jednak trupy zaczęły się rozkładać, wydzielając woń gazu musztardowego i róż.
Zdarza się.
Maorys, który pracował z Billym, umarł, kiedy kazano mu zejść w ten smród i pracować. Zarzygał się na śmierć.
Zdarza się.
Opracowano więc nową technologię. Teraz ciał już nie wydobywano na powierzchnię. Palili je na miejscu żołnierze z miotaczami ognia. Żołnierze stali na zewnątrz i tylko ogień wchodził do schronów.
Gdzieś wśród tego wszystkiego biedny stary nauczyciel szkoły średniej Edgar Derby został przyłapany z czajnikiem, który przywłaszczył sobie w katakumbach. Aresztowano go za grabież mienia. Postawiono go przed sądem i rozstrzelano.
Zdarza się.
* * *
I gdzieś wśród tego wszystkiego nadeszła wiosna. Kopalnie trupów zamknięto. Żołnierze poszli na front wschodni.
Na przedmieściach kobiety i dzieci kopały rowy strzeleckie. Billy wraz z pozostałymi jeńcami został zamknięty w stajni na przedmieściu. Pewnego ranka odkryli, że brama jest otwarta. Druga wojna światowa w Europie dobiegła końca.
Jeńcy wysypali się na ocienioną ulicę. Drzewa wypuszczały już liście. Nic się tu nie działo, nie było żadnego ruchu na jezdni. Jedynym pojazdem był porzucony przez kogoś furgon z parą koni. Furgon wyglądał jak duża zielona trumna.
Rozmawiały ptaki.
Jeden z nich spytał Billy’ego Pilgrima:
— It-it?