Ale gdy wróciłem, aby oddać Gtetanina jego wspólame-boidom, omal nie przebiłem powierzchni Plutona! Tam gdzie przedtem był L’payr, teraz było dwóch! oczywiście małych L’payrów — a dokładnie o połowę mniejszych od oryginału — ale niewątpliwie L’payrów!
Podczas tej krótkiej przerwy rozmnożył się!
Ale jak? Hoy, to był ten płyn do płukania gardła, którego domagał się Ziemianin. To był pomysł L’payra od początku do końca, jego ostatnie zabezpieczenie. Gdy Ziemianin dostał płyn, przeszmuglował go do L’payra, a ten ukrył go w celi, zamierzając użyć w ostateczności.
Ten płyn, Hoy, to była woda z solą!
No i miałem za swoje. Gtetanie oznajmili mi, że ich prawo przewiduje takie przypadki, ale co mi tam po ich prawie.
— Popełniono przestępstwo, sprzedano pornografię — nalegał rzecznik delegacji. — Żądamy naszego więźnia. Obydwu jego części!
— Stosownie do Statutów Galaktycznych, paragrafy od 6009371 do 6106514 — odezwał się Obsborne Blatch — żądam natychmiastowego uwolnienia i rekompensaty w wysokości nie mniejszej niż dwa miliardy megawarów oraz kompletnej, pisemnej…
A co na to L’payr?
— Całkiem niewyklucone, ze nasz psodek, L’payl, popełnił jakieś nielozwazne cyny — zasepleniły dwa młode ame-boidy, siedzące w celi obok Osbome’a Blatcha — ale co to ma wspólnego z nami? L’payl zapłacił za swoje zblednie, umielając psy polodzie. A my jesteśmy mali i baldzo, baldzo niewinni. Psecies stalą pocciwa Galaktyka chyba nie będzie kalać dzieci za gzechy ich lodziców!
No, i co ty byś zrobił?
Wysłałem cały ten kram do Sztabu Patroli — i delegację Gtetan z ich prawniczymi wybiegami, i Osborne’a Blatcha z jego parasolem, i zawiniątko z oryginałami tych zdjęć pornograficznych i w końcu dwa (słownie: dwa!) pokryte rosą młode ameboidy. Możesz je nazwać L’payr junior pierwszy i L’payr junior drugi. Zrób z nimi, co ci się żywnie podoba, tylko błagam, nic mi o tym nie mów!
A jeśli dasz radę znaleźć jakieś rozwiązanie z pomocą starszych i mądrzejszych głów w sztabie i zdążysz to zrobić, zanim Stary nabawi się glokcystomorfy, to Pah-Chi-Luh i ja będziemy ci dozgonnie wdzięczni.
A jeśli nie — cóż, siedzimy tu na walizkach w biurze Samodzielnego Patrolu Nr 1001625. Podobno czarna dziura w Łabędziu jest przepiękna.
Osobiście, Hoy, uważam, że nie byłoby kłopotu, gdyby nie te stworzenia, którym zachciewa się dziwacznych i barwnych sposobów przedłużania gatunku, zamiast robić to zdrowo i przyzwoicie za pomocą rozsadzania strączka z zarodnikami!