– Remington model 870, samopowtarzalna dwunastka – oznajmił Darwin pozbawionym emocji tonem. – Tak, widywałem takie.
Sydney sięgnęła do swojej dużej torby, wyciągnęła z niej dwa pudełka z nabojami i postawiła je na stole. Minor widział, że jedno pudełko zawiera kule kaliber.40 do pistoletu Smith and Wesson, drugie natomiast – w kolorze żółtym – loftki, czyli gruby śrut.
Syd skinęła głową ku frontowym drzwiom.
– Ktoś, kto ci się nie spodoba, bez trudno może pokonać te drzwi, Dar, a wtedy naciskasz spust i twój ołowiany nabój kaliber.33 wyskakuje z lufy z prędkością pomiędzy trzysta trzydzieści pięć a trzysta dziewięćdziesiąt metrów na sekundę. Jeden taki nabój czyni więcej szkód niż osiem dziewięciomilimetrowych kul wystrzelonych z półautomatu.
– To dobra, celna broń – dodał Tom Santana – wyposażona w szybkie pociski, lecz w jej wypadku niemal nie istnieje ryzyko nadmiernego przenikania. Dlatego właśnie policja chętnie ich używa, na przykład podczas obławy. I z… powiedzmy… dwudziestu pięciu metrów… niemal nie sposób chybić.
Darwin milczał. Cała trójka dobre kilka minut przesiedziała w ciszy. Na dworze pociemniało, gdyż zaszło słońce.
– Dar – odezwała się wreszcie Syd, pochylając się nad ławą i dotykając jego kolana – niezależnie od tego, czy będziesz z nami współpracował, kontakt ze mną łączy się dla ciebie z potrzebą dodatkowej ochrony.
Minor potrząsnął głową.
– Nie zgadzam się na pistolet. I mówię to po raz ostatni. Ale przyjmę remingtona. Będę go trzymał pod łóżkiem.
Oficer śledcza Olson i inspektor Santana popatrzeli po sobie. W końcu Sydney podniosła siga i wraz z magazynkiem schowała do torby.
– Dzięki, że chociaż strzelbę zamierzasz zatrzymać, Dar. Magazynek mieści pięć naboi, a samopowtarzanie…
– Strzelałem wcześniej z remingtona 870 – przerwał jej Minor. – Tego się nie zapomina, bo to jest jak jazda na rowerze. – Wstał. – Coś jeszcze?
Syd i Tom uścisnęli mu dłoń przy drzwiach, ale żadne się nie odezwało. W ostatniej chwili Santana wręczył Minorowi wizytówkę.
– Pod tym ostatnim numerem jestem osiągalny w każdej chwili, zarówno w dzień, jak i w nocy – dodał.
Darwin wsunął wizytówkę do kieszeni dżinsów, ale nie mógł się powstrzymać, więc dorzucił:
– Mam już gdzieś wizytówkę Sydney.
***
Przez godzinę po ich wyjściu Dar nerwowo kręcił się po mieszkaniu. Nawet nie włączył świateł. Wsunął strzelbę i naboje pod łóżko, po czym wrócił do salonu. Był naprawdę niespokojny. Nalał sobie kolejną szklaneczkę szkockiej i zapatrzył się na zewnątrz, na światła leżącego pod nim miasta i na płynące powoli po zatoce łodzie. Na Lindbergh Field jeden samolot wylądował, inny wystartował. Wielkie maszyny symbolizowały celowość i energię, której Minor nie czuł w sobie.
Dopił whisky i znów ruszył do części sypialnianej. W łazience wszedł pod prysznic i stał przez kilka minut pod gorącą wodą, która obmywała go z alkoholowego otępienia. Wyszedł do ciemnej sypialni, wycierając ręcznikiem krótkie włosy. Włączył światło. Sypialnia była właściwie kącikiem ogrodzonym wbudowanymi biblioteczkami i szafą, której drzwi wyposażono w lustro wysokości dorosłego człowieka. Co jakiś czas zamierzał je zdjąć. Teraz aż zamrugał na widok własnego odbicia. „Czy jest coś smutniejszego niż nagi mężczyzna w średnim wieku?” – zadumał się. Podszedł do drzwi szafy, zamierzając otworzyć drzwi, aby wyjąć pidżamę, a równocześnie usunąć lustro z pola widzenia, gdy padł pierwszy strzał. Rozbite szkło lustra osypało się na twarz i pierś Dara, przecinając mu w wielu miejscach skórę. Zatoczył się w tył, ściągając równocześnie na ziemię lampkę z niskiej szafki. Drugi strzał padł już w ciemnościach.
M JAK MGŁA
W pomieszczeniach Darwina znajdowało się tak wielu policjantów, że mieszkanie wyglądało jak bufet podczas nocnej zmiany. Ekipa balistyczna pracowała nad dokładnym odtworzeniem kąta, pod jakim obie kule wpadły przez wysokie, północne okna, przeleciały sypialnię i dotarły do celu. Okna pospiesznie przykryto prześcieradłami i płótnem malarskim. W sypialni stało pół tuzina mundurowych funkcjonariuszy i jeszcze więcej policjantów w cywilu. Federalne Biuro Śledcze reprezentował agent specjalny Jim Warren. Towarzyszyła mu asystentka – niska, żwawa kobietka. Kapitan Hernandez z Departamentu Policji San Diego przybył z typowym dla siebie orszakiem sześciu czy ośmiu ludzi, zjawił się także kapitan Tom Sutton z CHP. Przyszli także Syd Olson i Tom Santana. Usiedli na skórzanej kanapie i gapili się na leżący na ławie karabin.
– Nigdy przedtem nie widziałem takiej broni – przyznał się jakiś funkcjonariusz kalifornijskiej policji drogowej. Mężczyzna trzymał w ręce jeden z białych kubków Dara i sączył kawę.
– Jest to cywilna wersja snajperskiego karabinu, używanego przez oddziały SWAT – wyjaśniła Sydney.
– Można ustalić markę? – spytał kapitan Hernandez.
– Znam je – odparł Tom Santana. – Pojawiły się kilka lat temu na pokazie National Rifle Association w Seattle. Ten nazywa się Tikka 595 Sporter. Z celownikiem Weaver T32.
– Jaka odległość dzieli ten dach od mieszkania? – spytał kapitan Sutton.
– Jest nieco ponad sześćset pięćdziesiąt metrów na północ stąd – odparła Syd. – Właściwie dostrzegłam pierwszy błysk lufy i byłam w drodze tam, zanim padł drugi strzał – wyjaśniła. Kiwnęła głową dwóm mundurowym, popijającym w kuchni napoje bezalkoholowe. – Czatowałam na wzgórzu powyżej tego budynku, więc zadzwoniłam do stojącego przed domem nieoznakowanego pojazdu policyjnego. Funkcjonariusze mieli sprawdzić, jak się miewa doktor Minor, a ja zaczęłam gonić snajpera.
– Tyle że nie wiedziała pani o wyjściu przeciwpożarowym – powiedział agent specjalny Warren.
– Niestety – przyznała Sydney. – Wspięłam się głównymi schodami i dotarłam na dach, najszybciej jak mogłam. Na drugim poziomie dostrzegłam podejrzanego przy wyjściu przeciwpożarowym, którym zbiegł. Oddałam dwa strzały, ale nie trafiłam.
– Jeden z nich był przypuszczalnie strzałem ostrzegawczym – zauważył cierpko kapitan Hernandez.
– Odgłos strzałów wystraszył napastnika, który wrzucił ciężki karabin do śmietnika przed wyjściem przeciwpożarowym – zauważył Tom Santana. – Potem mężczyzna dotarł do swojego samochodu, zanim śledcza Olson zdążyła zejść schodami przeciwpożarowymi.
– Żadnych danych na temat samochodu, Syd? – spytał kapitan Hernandez.
– Nie zdołałam dojrzeć numerów rejestracyjnych. Na pewno samochód był produkcji amerykańskiej. Nieduży, kompaktowy. Na nieszczęście odjechał, zanim zbiegłam.
– Pani chybiła, będąc trzy piętra nad mordercą – mruknął kapitan Sutton z CHP – a ten snajper zdołał wpakować dwie kulki niemal w cel z sześciuset pięćdziesięciu metrów… we mgle i lekkiej mżawce? Niewiarygodne.
– Wcale nie takie dziwne – odparowała Syd. – Snajper trwał przez jakiś czas w miejscu, czekał na doktora Minora i na włączenie światła. Nawet wniósł na górę dwa worki z piaskiem, które sobie podłożył, zyskując dzięki nim optymalną pozycję strzelecką. Zauważcie, że pasek policzkowy na drewnianych kolbach tych karabinów snajperskich typu wojskowego jest regulowany… Nasz człowiek miał zatem czas na ustawienie śrub zaciskowych, aby pasek policzkowy był podniesiony do idealnej wysokości.
Читать дальше